Cóż może być ciekawego w granicy między dwoma państwami? Wydaje się, że nic, ale są miejsca, gdzie to właśnie granica jest największą atrakcją turystyczną lub… wielkim problemem dla mieszkańców.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
1Hotel Arbez (Francja-Szwajcaria)
Wydawać by się mogło, że nie ma bardziej banalnego pytania niż „w jakim kraju spędziłeś dzisiejszą noc?”. Otóż nic bardziej mylnego! W 1862 roku doszło do malutkiej wymiany terytoriów między Francją a Szwajcarią. Pech jednak chciał, że dyplomaci niedokładnie sprawdzili, jak kreślą linie na mapie i wioskę La Cure podzielili pomiędzy dwa kraje. A żeby tylko wioskę! Granica przebiega przez jeden z budynków, w którym w 1921 pomysłowy biznesmen postanowił otworzyć jeden z najdziwniejszych hoteli świata.
Nie tylko dochodzi do sytuacji, w której część pomieszczeń leży we Francji, a część w Szwajcarii. Zdarza się, że pokoje, a nawet łóżka znajdują się dokładnie na granicy, tak, że spędzamy noc w dwóch krajach równocześnie. Co ciekawe, położenie hotelu w czasie wojny wykorzystywane było przez Francuski Ruch Oporu. Niemieccy żołnierze nie mieli prawa przekraczać szwajcarskiej granicy, a wejście na piętro było bez tego niemożliwe. Dzięki temu hotel stał się ważną kryjówką partyzantów.
2Baarle (Belgia-Holandia)
Gdy przyjrzymy się na mapie miasteczku Baarle w Holandii, uznamy, że kartograf ewidentnie popełnił błąd. W miejscowości znajdziemy blisko 30 plamek, niektóre liczące dosłownie kilka domów, które znajdują się na terytorium Belgii (mapka po lewej).
Pomyłki jednak nie ma. Kuriozalna granica jest średniowiecznym reliktem, pozostałością wielu różnych umów pomiędzy arystokratami z Bredy a książętami Brabancji. Umowy te stały się jedną z podstaw wytyczenia granicy pomiędzy Belgią a Holandią w 1831 roku. Podobnie jak hotel Arbez Baarle stało się oazą wolności dla uciekinierów. W czasie I wojny światowej Holendrzy nie pozwolili Niemcom dostać się do miasta, przez co wielu Belgów znalazło tu schronienie.
3Northwest Angle (Kanada-USA)
O tym fragmencie stanu Minnesota kilka miesięcy temu było głośno na całym świecie. Stało się tak, gdyż jego mieszkańcy wystosowali do prezydenta USA petycję o to, by sprzedał ich ziemię Kanadzie.
Northwest Angle to odcięty od reszty terytorium USA skrawek ziemi nad Jeziorem Leśnym. Fakt, że przypadł Stanom Zjednoczonym, również jest efektem pomyłki dyplomatów, którzy podpisali traktat o przebiegu granicy. O ile jednak w przypadku Baarle czy hotelu Arbez dziwna granica jest atrakcją turystyczną, tak tu stanowi nie lada problem. Dostęp do reszty kraju jest możliwy wyłącznie drogą wodną lub przez terytorium Kanady, co wiąże się z odbyciem pełnej procedury granicznej.
4Wyspa Market (Finlandia-Szwecja)
Wydawać by się mogło, że sterczący kawał skały o powierzchni 3 ha to coś, na czym nie sposób wydzielić międzypaństwowej granicy. A jednak taka sytuacja ma miejsce i jak przyjrzymy się bliżej, to wygląda to naprawdę kuriozalnie. Mała wysepka Market na Bałtyku została podzielona na skutek pokoju szwedzko-rosyjskiego z 1809 roku. Od tej pory wszystkie kolejne ustalenia międzynarodowe (najpierw z Rosją, a potem z niepodległą Finlandią) podział ten respektowały.
Jednak w 1885 roku Rosjanie nie przejmując się formalną granicą, postawili na szwedzkiej stronie latarnię morską. Problem ten rozwiązano… korygując granicę, tak, że rosyjska (a obecnie fińska) strona wzięła latarnię, Szwedzi zaś dostali kawałek (czy raczej, biorąc pod uwagę rozmiary, kawałeczek) wyspy nieco na północ. Efekt? Widać na mapce z prawej strony.
5Jungholz (Niemcy-Austria)
Ta austriacka wieś teoretycznie nie jest oderwana od reszty kraju. Teoretycznie, bo z trzech stron otacza ją terytorium Niemiec i lądowe połączenie dostępne jest tylko od południa. Problem polega jednak na tym, że aby wydostać się z Jungholz nie wchodząc do Niemiec trzeba sforsować liczące niemal 600 metrów strome zbocze góry Sorgschrofen. Ten dziwny przebieg granicy również jest pozostałością z czasów średniowiecza, gdy jeden z lokalnych rycerzy formalnie połączył Jungholz ze swoimi włościami w austriackim Tyrolu, co następnie usankcjonowały nowożytne, międzynarodowe traktaty.
Obecnie mieszkanie we wsi nie stanowi żadnego problemu z racji otwartej granicy. Zanim jednak tak się stało mieszkańcy mogli liczyć na ulgowe traktowanie przez władze niemieckie. Miejscowość była włączona w niemiecki obszar celny, posiadała (ma go do dziś) niemiecki kod pocztowy i obowiązywała na jej terenie marka niemiecka jako waluta.
Czytaj także:
4 ciekawostki o pieniądzach, po których inaczej spojrzysz na zawartość swojego portfela
Czytaj także:
36 intrygujących katociekawostek, o których mogłeś nie słyszeć [cz. II]