Rok 1956, NRD. Uczniowie klasy maturalnej, dzięki nielegalnemu słuchaniu radia, dowiadują się o trwającej na Węgrzech rewolucji. Postanawiają uczcić odwagę Węgrów dwiema minutami ciszy w czasie lekcji. Jakie będą tego konsekwencje?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Na ekrany wchodzi oparty na prawdziwych wydarzeniach film „Milcząca rewolucja” w reżyserii Larsa Kraume, znanego też z „Fritz Bauer kontra państwo”. Dobrze pokazuje mechanizmy systemu, w którym zbrodnią może być samodzielne myślenie i milczenie, na które nie wydano odgórnej zgody.
Symboliczna kontrrewolucja?
Dwie minuty ciszy są symbolem, o którym cierpiący Węgrzy w tamtym czasie pewnie nawet się nie dowiedzieli. Uczniowie rozumieli, że symbol nie pomoże wygrać powstania, a ich pomysł był spontanicznym odruchem solidarności, odpowiedzią serca na niesprawiedliwość i zło, które ich uderzyło. Jak wiele można zaryzykować dla symbolu? A może pytanie powinno brzmieć – jak wiele można zaryzykować dla prawdy?
Biorący udział w milczącym proteście zostają uznani za kontrrewolucjonistów, do szkoły przyjeżdża sam minister edukacji. W systemie totalitarnym władza doskonale zna słabe punkty tych, którzy mogą jej się sprzeciwić i uderza w to, co dla nich najdroższe.
Czy ktoś zgodzi się przyjąć ofertę i ujawnić, kto wpadł na pomysł tej „kontrrewolucji”? Jedno nazwisko i wszystko dobrze się skończy. W przeciwnym razie nikt nie zda matury w NRD. Jaką przyszłość wybrać: uprzywilejowane życie inteligenta czy morderczą pracę w hucie?
System totalitarny: mechanizmy działania
Film przez cały czas trzyma w napięciu i właściwie nie czuje się upływających minut. Doskonale czuje się za to emocje bohaterów. Bez względu na to, jakiego wyboru dokonają konsekwencje dotkną nie tylko ich samych, ale także ich rodziny i przyjaciół. Dodatkowo, próbuje się ich przekonać, że okazując wsparcie Węgrom tak naprawdę przyczyniają się do umocnienia faszyzmu.
Kłamstwa, łamanie ludzkich sumień i próba nastawienia przeciwko osobom, którym wcześniej się ufało to mechanizmy doskonale znane z czasów PRL, dlatego polskiemu widzowi łatwo będzie zidentyfikować się z przedstawioną historią. Im więcej czytam i dowiaduję się o sytuacji politycznej w różnych częściach świata, tym bardziej przekonuję się, że opresyjne systemy wszędzie działają na podobnych zasadach.
Nie doceniają młodych ludzi
Film wywołuje smutek i jakąś złość, ale reżyserowi, także dzięki pewnym niedopowiedzeniom, udało się uniknąć wrażenia beznadziei. Moim zdaniem dobrze też, że nie uległ pokusie dodania zbyt wielu ozdobników i nadmiernemu rozwijaniu wątków pobocznych, prosta forma pozwala lepiej skupić się na treści. W czasie oglądania mimowolnie nasuwa się pytanie: co ja zrobiłabym na ich miejscu?
Czy młodzież obecnie tak bardzo różni się od tej z lat ‘50? Dietrich Garstka, pierwowzór głównego bohatera wcale tak nie uważał. W wywiadzie dla Reuters’a mówił:
Oni kompletnie nas nie doceniali, sądzili, że jesteśmy małymi szczeniakami, którzy wierzą w to, co twierdzą „wielcy socjaliści”. Myślę, że młodzi ludzie także teraz są często niedoceniani przez swoich rodziców. Oni nie są obojętni. Możesz być pewien, że zaangażują się, kiedy tylko znajdą kampanię albo coś do zrobienia.
Czytaj także:
Najwyższa ofiara Heleny Kmieć. Mocne świadectwo pokazane w nowym filmie dokumentalnym
Czytaj także:
10 filmów z Netfliksa, które polecamy z czystym sumieniem. Idealne na weekend
Czytaj także:
Nie znasz tych tytułów? Koniecznie to nadrób! 10 filmów religijnych, które trzeba znać