„Od zawsze w naszych sercach była tęsknota za bliskością natury, za życiem naturalnym rytmem, za spokojem. Za takim doświadczaniem Boga w otoczeniu przyrody” – mówi Magda Karpienia.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Zuzanna Górska-Kanabus: Najpierw Warszawa, później Łódź, teraz dom pod lasem w małej wsi. Jak to się stało, że porzuciliście miasto i postanowiliście zamieszkać na wsi?
Magda Karpienia*: To była dla nas droga. Jako długoletni single poznaliśmy się w Warszawie. Po ślubie też tam mieszkaliśmy, mając dobre prace, małe mieszkanie i czując pęd życia. W miarę jak rodziły nam się dzieci, doskwierało nam coraz większe zmęczenie rytmem miasta. Przenieśliśmy się do Łodzi, blisko moich rodziców, do większego mieszkania, bliżej parku i zieleni. A przy każdej możliwej okazji uciekaliśmy do lasu.
Jednak po jakimś czasie uznaliśmy, że to nadal nie jest to. Od zawsze w naszych sercach była tęsknota za bliskością natury, za życiem naturalnym rytmem, za spokojem. Za takim doświadczaniem Boga w otoczeniu przyrody. Po nowennie pompejańskiej podjęliśmy decyzję, żeby pozostawić miasto i przeprowadzić się 100 km dalej w środek lasu. Sprzedać nasze mieszkanie i tam, w lesie, postawić dom.
Nie baliście się? Opracowaliście jakiś szczegółowy plan przeprowadzki czy raczej poszliście na żywioł, ufając swojemu rozeznaniu?
Wiesz, myśmy od 10 lat spędzali lato w “naszym” lesie. Z każdym rokiem coraz trudniej wracało nam się do miasta. I kiedy zdecydowaliśmy, że zamieszkamy tam na stałe, wystawiliśmy nasze mieszkanie na sprzedaż. Nie wiedzieliśmy, ile to zajmie – czy miesiąc, pół roku, rok…
Mieszkanie sprzedało się w 3 tygodnie, a dwa miesiące później firma przeprowadzkowa wywiozła nas do lasu. Stoi tu wakacyjny dom moich rodziców i dzięki ich szczodrości mogliśmy od razu w nim zamieszkać. Nasz buduje się powoli, 50 metrów dalej.
Doświadczyliśmy niesamowitej ulgi, ogromnej radości i poczucia, że jesteśmy na swoim miejscu. Każde następne wydarzenie tylko potwierdzało, że Pan Bóg się z nami zgadza w tym temacie.
No właśnie, wydarzenia. Przeprowadziliście się i zapraszacie innych, aby poznawali z wami las. Jak to się zaczęło?
Wszystko tak naprawdę zaczęło się od tego, że mojemu mężowi skończyła się umowa o pracę. Od kilku lat pracował w transporcie, zdalnie, z domu. I kiedy skończyła mu się umowa, zapytaliśmy Pana Boga, co dalej. Zdałam sobie sprawę, że przecież Pan Bóg nie postawił nas w takim pięknym miejscu na marne, po to, by nas zostawić.
Rafał od zawsze marzył, aby robić zawodowo coś, co będzie miało dla ludzi znaczenie. A ponieważ jest pasjonatem lasu i trenerem etyki outdoorowej i tym samym ma olbrzymią wiedzę o lesie, to wpadliśmy na pomysł zapraszania do nas ludzi. Nasze lasy obfitują w zwierzynę i różnorodną roślinność, a to pozwala pomóc ludziom doświadczyć u nas lasu, poznać go i pokochać.
Pierwszym naszym wydarzeniem było kolędowanie. Chcieliśmy się dać ludziom poznać i byliśmy przekonani, że przyjedzie do nas maksymalnie 10 osób. Przyjechało 70… To był dla nas wyraźny znak od Pana Boga i dowód na to, że taka aktywność leśna jest ludziom potrzebna. Bycie razem w wolności, w poczuciu akceptacji, braku ocen, a przy tym w pięknym otoczeniu natury, w doświadczaniu lasu – to jest w dzisiejszym zabieganym świecie, w którym królują social media, bardzo potrzebne.
Jak w tym wszystkim czytacie wolę Pana Boga?
Mamy głębokie przekonanie, że Pan Bóg mówi do nas przez nasze pragnienia. Jeśli z realizacji tych pragnień wypływa dobro, to wierzymy, że to jest właśnie zgodne z Bożą wolą. Przez cały ten czas mieszkania w lesie nie było momentu, byśmy tego żałowali. A przecież nie zawsze było łatwo, zderzamy się z różnymi trudnościami. Niedługo po tym, jak się tu przeprowadziliśmy, spełniło się jedno z moich największych marzeń – założyłam w Płocku szkołę rodzenia. Taką, w której pracujemy nie tylko nad dobrym porodem, ale też nad świadomym budowaniem relacji między małżonkami. Rafał też dość niespodziewanie został nadzwyczajnym szafarzem Eucharystii.
No i nasz “Czas na las”. To wszystko odpowiada bardzo na wołanie naszych serc. O żadną z tych rzeczy nie zabiegaliśmy, one przyszły do nas, tak po prostu, gdy odważyliśmy się przeprowadzić. Czujemy, że to, co robimy przynosi dobre owoce – nie tylko dla nas, ale przede wszystkim dla innych ludzi. Naszą działalność zawierzyliśmy sercu Niepokalanej, a przed domem postawiliśmy małą kapliczkę, którą zrobiliśmy sami. Wierzymy, że Ona nas w tym wszystkim prowadzi i wspiera.
Teraz organizujecie różne wydarzenia. Część z nich wpisuje się w rok liturgiczny, jak np. Ekstremalna Droga Krzyżowa czy spacer w milczeniu dla kobiet, które odbyły się w okresie Wielkiego Postu. Ale zapraszacie też na “zwykłe” spacery, w czasie których opowiadacie o życiu, które się toczy w lesie.
Można z nami spędzić ferie czy majówkę, można przyjechać na wakacje. Można z nami nocować w lesie, rozpalać ogień krzesiwem czy rąbać drewno. Wczesną wiosną z naszymi gośćmi ściągaliśmy sok z brzozy, a ostatnio zbieraliśmy lilak i fermentowaliśmy herbatę. Robiliśmy też syrop z pędów sosny czy zbieraliśmy pokrzywę do ususzenia. Nie ma u nas nudy, bo oprócz dzielenia się wiedza o lesie dbamy tez o rozwój osobisty i w relacji.
Ja od lat zajmuje się pracą z kobietami, by odkrywały geniusz swojego stworzenia. Dlatego obecnie 4 razy do roku robię Leśne Babki, czyli wydarzenie, na którym spotykają się same kobiety, idziemy na spacer, gotujemy razem na ogniu, ja prowadzę warsztaty. To niesamowity czas, o czym świadczy choćby fakt, że przyjeżdżają do nas kobiety z Poznania, Gdyni czy Warszawy, czasem w mocno zaawansowanej ciąży. By po prostu z nami być.
Z racji tego, że nasze dzieci uczymy w domu w ramach edukacji domowej, odwiedzają nas też rodziny, które wybrały podobną drogę edukacji. Z ich dziećmi robimy leśną edukację, a rodzice mogą po prostu odpocząć. Zresztą nie tylko dzieci z ED nas odwiedzają. Obecnie dwie szkoły przywożą nam dzieci na lekcje przyrody. To jest niesamowite doświadczenie móc dotknąć roślin, przeżyć przygodę, a czasem zobaczyć to, co w podręczniku jest tylko na zdjęciu! Na feriach dzieciaki wytropiły z nami stadko saren, a w trakcie wielkopostnego spaceru natknęłyśmy się też na jelenie z łaniami i klempę z łoszakiem.
Mamy głowy pełne pomysłów, bo chcemy pokazać ludziom, że las jest piękny o każdej porze roku i każdej porze dnia. Ostatnio zaprosiliśmy chętnych na spacer o świcie. O 4.30 stawiło się u nas kilku odważnych i wyruszyli z Rafałem na 15 km spacer. I to był bardzo owocny czas, bo obserwowali bieliki i wiele innej zwierzyny.
Każde nasze wydarzenie to szansa na przeżycie przygody, w której doświadcza się piękna Bożego stworzenia. A to wszystko w atmosferze otwartości i szacunku, bo to jest dla nas ważne. Chcemy przyjmować ludzi takimi, jacy są, bez uprzedzeń, bo w każdym staramy się dostrzec Bożą iskrę.
*Magda Karpienia – żona Rafała, mama trójki dzieci objętych edukacją domową. Od 2008 roku zajmuje się pracą z kobietami, pomagając im odkrywać ich kobiecy geniusz. Autorka książki “Karmienie piersią”. Współtwórczyni płockiej Szkoły Rodzenia Naturalnego Matula i projektu Konsultacje Rodzicielskie Online. Razem z Mężem mieszkają w lesie na terenie Gostynińsko – Włocławskiego Parku Krajobrazowego. Prowadzi grupę rozwojową dla wierzących kobiet “Niewiastę dzielną, któż znajdzie”.
Czytaj także:
Otrębowe talerze podbijają świat. Technologię opracował młynarz z Podlasia
Czytaj także:
Nie można być „zbyt zdrowym” – co to jest rodzicielstwo bliskości?
Czytaj także:
Kościół ma szansę ocalić Ziemię i środowisko naturalne. Jak?