Połowa maja to szczyt sezonu dla wszystkich wspinaczy chcących zdobyć Mount Everest. Tworzące się korki stanowią jednak śmiertelne niebezpieczeństwo. W ciągu ostatnich 11 dni w oczekiwaniu zmarło 11 alpinistów.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Wraz z popularyzacją wypraw komercyjnych na najwyższą górę świata, zdobywców Mount Everest jest znacznie więcej. Choć być może trudno sobie to wyobrazić, to na grani szczytowej panuje po prostu tłok. Wąskie i trudne podejścia są realnym zagrożeniem dla zdrowia i życia.
W ciągu 11 dni zginęło aż 11 alpinistów, przy czym zaledwie jeden z nich poniósł śmierć z powodu upadku. Pozostałych dziesięciu zmarło z powodu wyczerpania organizmu, do którego doszło poprzez przebywanie w strefie o ograniczonej dostępności tlenu.
Jedenastą ofiarą jest pochodzący z USA 62-letni mężczyzna. O jego śmierci poinformowali bliscy alpinisty na łamach “Denver Post” w poniedziałek (czasu lokalnego).
Kolejki na szczyt powodują, że czas ataku szczytowego wydłuża się ponad dwukrotnie niż przy zupełnie drożnym szlaku. Oznacza to, że alpiniści przebywają w strefie o obniżonym stężeniu tlenu dwa razy dłużej. W takich warunkach organizm zamiast się regenerować stopniowo umiera z niedotlenienia.
Choroba wysokościowa dotyka zarówno amatorów, jak i bardzo doświadczonych wspinaczy. Jest nieprzewidywalna i może objawiać się na różne sposoby – ból głowy czy problemy żołądkowe. W najostrzejszej formie choroba wysokościowa skutkuje obrzękiem płuc lub mózgu.
Łagodne objawy można odczuć już na wysokości około 3000 m n.p.m., zaś powyżej wysokości 7800-8000 m n.p.m. tlenu jest tak mało, że tereny powyżej tej granicy nazywane są „strefą śmierci”. Mount Everest ma 8848 m n.p.m. W ciągu kolejnych tygodni do ataku na ten szczyt przystąpi następnych kilkuset wspinaczy.
Źródło: Tatromaniak, Gość Niedzielny
Czytaj także:
Polacy weszli na Mount Everest zimą jako pierwsi na świecie. Zostawili tam specjalne „fanty”
Czytaj także:
Ma 69 lat, stracił obie nogi i właśnie… zdobył Mount Everest!