Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Po co ludzie ryzykują życie, by wspinać się w Himalajach? Po co kładą na szali zdrowie, oszczędności, a niekiedy i relacje z najbliższymi, by wejść na 8 tysięcy metrów? A co najważniejsze – dlaczego robią to, skoro… to nic nowego, skoro ktoś inny już wspiął się na dany szczyt, zrobił to po raz pierwszy latem/zimą/nową drogą? Podobne pytania powracają w kontekście himalaistów, ale szczególnie trapią w przypadku Tomka Mackiewicza, który na jedną i tę samą górę próbował wejść aż siedem razy. Co takiego miała w sobie Nanga Parbat, że tak go oczarowała?
Tomasz Mackiewicz na Nanga Parbat
„To Nanga promieniuje w mojej głowie. Anomalia emocjonalności. Szaleństwo. Nic wielkiego” – mówił sam Mackiewicz, jak cytuje Dominik Szczepański w biografii himalaisty pod tytułem Czapkins. Dziennikarz nie próbuje odtworzyć życia wspinacza według chronologicznej kolejności. Raczej skupia się na pokazaniu jego niecodziennego podejścia do himalaizmu, a szczególnie – wyjątkowej relacji z „Nagą Górą”, jak bywa określana Nanga Parbat. Mackiewicz sprawiał wrażenie, że nic poza Nangą go nie interesuje, że tylko zdobycie tej góry się liczy, choć to nie była cała prawda.
Idąc, modlisz się, by nigdy już tu nie wrócić. Śmierć mieszka tam wszędzie, potęga tamtych formacji jest pułapką. Nie da się uniknąć zagrożenia. Hazard, w którym życie jest pułapką. Uciekamy z niej, nim coś złego się stanie. W szacunku dla życia.
"Czapkins"
Z lektury Czapkinsa wyłania się obraz Mackiewicza – nie opętanego szaleńczą wizją zdobycia Nangi, ale Mackiewicza, który chce poukładać swoje życie, zamknąć pewne etapy. Także pod względem finansowym – „odkuć się”. Miał nadzieję, że jako na pierwszego zimowego zdobywcę spłynie na niego splendor, liczący się także z finansowym zastrzykiem, niezbędnym dla sporej, tułającej się po świecie rodziny. W listach do żony (obficie cytowanych przez Szczepańskiego) pisał:
Pragnę waszego dobra. Dlatego chcę pojechać i zamknąć ten etap, wyrwać się z marazmu (…). Ta góra jest elementem układanki, która ma zadbać o nasze życie. Energia, którą na to poświęcam, zwróci się. Wierzę w to. Moja wiara runie, gdy zrezygnuję. Mentalnie będę skończony, przegrany.
Mackiewicz się nie poddaje
Po zdobyciu Nangi przez zespół Simone Moro w 2016 roku plan Tomka leży w gruzach. Nikt już nie jest zainteresowany kolejnymi wejściami na szczyt, który został właśnie – po raz pierwszy w historii – zdobyty zimą. W pamięci (i w księgach) zapisuje się pierwsze zimowe wejście (ewentualnie wejście nową drogą). Ale – i to mogło budzić zdziwienie – Tomek nie poddaje się, nie porzuca pomysłu wspinania się na Nangę.
Podobnie jak dziwi fakt, że Mackiewicz zarzucił Włochowi, że ten nie stanął na szczycie Nangi – choć to można tłumaczyć (ale nie usprawiedliwiać) rozgoryczeniem spowodowanym przegraną w wyścigu. Szczepański dociera do wspinaczy, nie tylko tych, z którymi Tomek był w przyjacielskich relacjach. Także tych – i to jeden z ciekawszych elementów opowieści – z którymi wchodził w poważne konflikty – jak właśnie z Moro.
Outsider w górach
Wszyscy oni, nawet mimo zatargów i sporów, wypowiadają się o Mackiewiczu z ogromnym szacunkiem. Niektórzy dostrzegają jednak, że kolejne próby zdobycia Nagiej Góry stały się trudniejsze do zrozumienia (a przynajmniej logicznego wytłumaczenia). Jego przyjaciel Witek Kondracki tak wspomina Tomka z czasu przygotowań do ostatniej wyprawy: „Był jakiś inny, inna była jego motywacja. To nie było ani pożądanie za marzeniem, ani ucieczka. On leciał coś udowodnić”.
Mackiewicz był outsiderem w środowisku himalaistów. Nie tylko jeśli chodzi o wyznaczane cele (Nanga była jedynym ośmiotysięcznikiem, na który się wspinał), ale i sposób wspinania (z szacunkiem dla natury, bez oblężniczych obozów i zostawiania dziesiątek kilogramów śmieci, z jak najmniejszym udziałem tragarzy wysokościowych). Ta odmienność sprawiała, że środowisko nie tylko go nie doceniało, ale i nie traktowało poważnie.
Artysta na miarę Van Gogha, Kafki czy Mozarta
Wojciech Kurtyka tak wspominał Mackiewicza:
Ginie ktoś, kto podjął się pięknego dzieła. Ginie prawdziwy artysta, być może jedyny w całym polskim wspinaniu (…). Czuję ogromną gorycz, bo znika z planety artysta, nawiedzony człowiek, którego losy w gruncie rzeczy można porównać do tragicznych losów artystów na przestrzeni całej historii. Van Gogha, Kafki czy Mozarta.
Zaś Adam Bielecki, który brał udział w akcji ratunkowej (udało się pomóc jedynie Elisabeth Revol), przyznał: „Tak, był outsiderem w naszym środowisku... (…). Z historii Tomka wybrzmiewa przesłanie, że jeśli chcesz coś zrobić, masz marzenie, to realizuj je”.
Najbardziej wzruszającym fragmentem Czapkinsa jest relacja ze spotkania żony Tomka Ani i Elisabeth Revol. Choć nie jest to łatwe spotkanie, zwłaszcza dla Eli, która obawiała się wielu pytań, które po prostu musiały paść. Co czuł? Czy bał się? To bolało? Coś mówił? Revol odpowiedziała: „Wiesz, kiedy odchodziłam, on spał”.
*Dominik Szczepański, Czapkins. Historia Tomka Mackiewicza, Agora 2019