„Pol Pot zablokował w ludziach uczucia, zamknął je w nas tak, jak korkiem zamyka się butelkę. Po Pol Pocie nie przytulaliśmy naszych nowych dzieci. Nasze nowe dzieci są zimne” – mówi jedna z bohaterek książki Wojciecha Tochmana „Pianie kogutów, płacz psów”.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Ludzie w Kambodży nie przytulają się. Nie dotykają się. Na lotnisku witają się tak, jakby nie widzieli się pięć minut. To było jedno ze spostrzeżeń Wojciecha Tochmana, kiedy pracował nad książką „Pianie kogutów, płacz psów”. Reporter spróbował znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego tak jest. I na wiele innych pytań.
Ludobójstwo w Kambodży. Jak żyć po śmierci?
„…wszędzie bliscy sobie ludzie dotykają się, także wtedy, kiedy są poza domem, w przestrzeni publicznej. Tylko w Kambodży nie? Co jest grane?” – pytał sam siebie Tochman, jak wspomina w rozmowie z miesięcznikiem „Zwierciadło”.
Aby znaleźć odpowiedź na to pytanie, reporter wielokrotnie wyjeżdżał do Kambodży, a ostatecznie zamieszkał tam na jakiś czas. Obserwował, rozmawiał, pytał. Przemierzał kraj wraz z lekarzami pozarządowej Transcultural Psychological Organization. Najnowsza książka przedstawia wstrząsające rezultaty tych poszukiwań.
„…ubóstwo miesza ludziom w głowach. W Kambodży (…) istnieje ogromna różnica pomiędzy tym, co potrzebne, a tym, co dostępne. Psychiatra powinien pracować w każdym ośrodku zdrowia. W całym kraju psychiatrów jest pięćdziesięcioro. A ludzi ponad szesnaście milionów…” – pisze Tochman. Stąd lekarze TPO, którzy dojeżdżają do chorych z bezpłatną pomocą i pakietem lekarstw.
Ludzie zamknięci w klatkach
Tochman przemierzając Kambodżę wielokrotnie spotykał ludzi… zamkniętych w klatkach. Kobiety, mężczyzn, którzy w wyniku traum wpadli w otchłań choroby psychicznej. Zaczęli stanowić zagrożenie dla samych siebie i otoczenia, więc bliscy, próbując się chronić, zamknęli ich w klatkach albo zakuli w kajdany.
„Zjada, co mu przyniosą sąsiedzi. Ile razy dziennie? Nie codziennie. Tylko kiedy widok jego głodu zaczyna dręczyć sąsiedzkie sumienia” – relacjonuje Tochman. „Własnego dziecka się boję? Męka. Jakby mnie ktoś nożem w brzuch kłuł co rano (…). Jakbym to ja była w niewoli, nie ona” – mówi jedna z bohaterek, która w klatce zamknęła córkę.
„Nic mu złego nie zrobię, nawet przez sekundę tak nie pomyślałam. To jednak mój mąż. Człowiek. Zło wyrządzone drugiemu zawsze do mnie wróci. Albo uderzy kogoś w rodzinie. Niechby już umarł sam, to byłoby dla niego najlepsze rozwiązanie” – dodaje inna.
Kambodża po Pol Pocie. Wszyscy są ofiarami
Ludzie w klatkach to zaledwie ułamek nieszczęść, jakie na własne oczy zobaczył Tochman. Są więc w jego książce i „dzieci śmieciożercy”, i Chan Sori – chłopiec, który próbował zarobić na życie chodząc po mieście z wagą i zachęcając ludzi do zważenia się. Są dzieci niewolniczo pracujące w cegielniach. Są ofiary takiej niewolniczej pracy, które uległy wypadkom, a to też jak wyrok śmierci („Matka otworzyła drzwi synowi po wypadku: …spojrzała na kikut: wolałabym, żebyś umarł”).
Są ofiary lokalnych znachorów, którzy próbują „leczyć” inhalacjami z chili albo wypędzają złe duchy, ale i „cudowny chłopiec” (do którego ustawiały się kolejki, by zaznać uzdrowienia).
Są wreszcie kaci i ofiary, choć trudno oddzielić jednych od drugich. „Wszyscy są ofiarami. Albo katami. Nie wiadomo, kto jest kim” – pisze Tochman. A w wywiadzie dla „Zwierciadła” dodaje: „Ocalali żyją wśród morderców. Widują się codziennie, w pracy, na bazarze, a czasem i w lustrze. Bo bywa, że kat i ofiara mieszkają w jednym ciele”. Stąd wstrząsająca historia fotografa, który ofiarom reżimu robił zdjęcia tuż przed śmiercią. A który dziś zgodziłby się udzielić wywiadu za „rozsądną cenę” pięciuset dolarów…
„Po Pol Pocie nie przytulaliśmy naszych nowych dzieci”
Katów i ofiary łączy jedno. Pol Pot. Za jego krwawej dyktatury zginął – według różnych szacunków – ponad milion ludzi. Jedna z rozmówczyń Tochmana przyznaje: „Pol Pot zablokował w ludziach uczucia, zamknął je w nas tak, jak korkiem zamyka się butelkę. Po Pol Pocie nie przytulaliśmy naszych nowych dzieci. Nasze nowe dzieci są zimne”.
Zapytana o emocje, łzy, odpowiada: „Zgubiłam łzy, zanim mi pierwsze dzieci umarły. Nie płakałam, kiedy nieśli ich ciała na wzgórze. Nie płakałam po mężu. Nie płakałam po mamie. Wiedziałam, że powinnam, ale łez nie miałam. Nie potrafiłam ich znaleźć. Do dzisiaj nie wiem, gdzie łzy mi się podziały”.
Może więc dlatego „w Kambodży przy ludziach nikt łez nie pokazuje”. Bo przecież „w każdej rodzinie był ktoś, kto przeżył, ale do życia nie wrócił”. Specjaliści mają nazwę dla tego zjawiska. Baksbat – zespół złamanej odwagi. Zaburzenie, którego objawy przypominają nieco PTSD, ale występujące jedynie w Kambodży. Ból, którego nie da się uleczyć, dlatego przekazywany jest na kolejne pokolenia.
Kambodża – lustro, w którym powinniśmy się przeglądać
Bohaterowie reportażu Tochmana mówią o niezaleczonej ranie, nieutulonym żalu, poczuciu pustki i straty. Stąd ich oziębłość i powściągliwość w okazywaniu emocji. Ale prócz tej pustki dziedziczna jest jeszcze… przemoc, która towarzyszy każdemu aspektowi ich życia. Przemoc, która wynika ze skrajnego ubóstwa. „Jesteśmy bezradni. Nie mamy wpływu na życie, ale musimy je przeżyć” – mówią. Błędne koło się zamyka.
Tochman nie ocenia, nie komentuje, nie pokazuje swoich emocji. Relacjonuje, pozostawiając wyciąganie wniosków i ewentualne oceny czytelnikom. Jego najnowsza książka tworzy z poprzednimi („Jakbyś kamień jadła” i „Dzisiaj narysujemy śmierć”) pewien tryptyk, zamyka go. Niby traktuje o odległych tematach, krajach, które znamy przeważnie z podróży palcem po mapie. Ale płynie z nich ważna lekcja także dla nas. Sam autor mówi w „Zwierciadle”: „…starałem się powiedzieć, że Kambodża, Rwanda i Bośnia to powiększające lustra, w których powinniśmy się stale przeglądać”.
*Wojciech Tochman, Pianie kogutów, płacz psów, Wydawnictwo Literackie 2019
Czytaj także:
Ludobójstwo przez zagłodzenie. Czym był Wielki Głód na Ukrainie?
Czytaj także:
W ludobójstwie w Rwandzie stracił całą rodzinę. Ma Bogu coś do powiedzenia
Czytaj także:
„Kto napisze naszą historię” – poruszający film o ofiarach Holocaustu