Ostatnio przyłapałam się na gorącym uczynku – coraz częściej udaje mi się dawać sobie naprawdę dobre rzeczy. I to bez (większych) wyrzutów sumienia!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Znajdź różnicę
Czy Wy również zostałyście nauczone, że z szczególną uważnością powinnyście traktować wewnętrzną chęć dawania sobie czegoś wartościowego? Czy z gracją żołnierza od zadań specjalnych pacyfikujecie swoje pragnienia, doszukując się w nich zbytniego przejęcia sobą?
Wersja mnie sprzed prawie trzech lat nie zamówiłaby do domu fryzjera w dzień własnego ślubu, bo wymagałoby to za dużo zachodu (ze strony mistrza nożyc) oraz pieniędzy (ze strony panny młodej). Wersja mnie z tego roku, zrobiłaby to bez wahania, z wewnętrznym poczuciem: „Jestem tego warta”.
Znajdź różnicę.
Powiedziałam to na głos?
Mam w sobie takie narracje, które osądzają mnie zanim ujawnię jakiekolwiek tęsknoty. Czyhają tuż za rogiem, próbując wyperswadować mi większość moich potrzeb. „Nie potrzebujesz tego”. „Nie, to jest za drogie”. „Powinnaś bardziej skupić się na innych”.
Dziś coraz częściej wywracam te zdania do góry nogami. Przyznaję, że czegoś potrzebuję. Godzę się z tym, że jestem warta nie byle jakich rzeczy. Daję sobie szansę i skupiam się na sobie. Ojej. Powiedziałam to na głos?
Czytaj także:
Dlaczego 2019 może skończyć się bez Aleteia.pl?
Wpadam sobie samej w ramiona
Prawdę mówiąc, przeżywam to jako wielki zaszczyt i najzwyczajniej w świecie – sympatyczne zajęcie. Kilka razy dziennie, choćby na krótką chwilę, wpadam sobie samej w ramiona. Biorę głęboki oddech. Słucham ulubionego kawałka. Wyciszam gonitwę myśli. Kupuję sobie kwiaty. Czytam wartościowego posta. Patrzę w niebo. Zamykam oczy.
Czasem idę na całość i robię sobie wolne od mojej codzienności, zmartwień, martwych punktów, z których nie umiem się wygrzebać. Umawiam się z kimś, nie wyjąwszy z tego grona samej siebie. Idę do kina, na basen, na miasto, do lasu. Czerpię z danych mi możliwości.
Ogień
Przeżywam to jako akt niezwykłej odwagi – być kobietą i dawać sobie samej przyjemność. Nie znam zbyt wielu takich dziewczyn, które bez drżenia w sercu, poszłyby za sobą w ogień. Albo po prostu, za sobą. Zwykle oglądamy się na innych.
No więc, gram w przyjemność. Idę wypić ulubioną kawę. Zjeść obiad na mieście – tak, żeby podali, pytali, czy smakuje, a po wszystkim posprzątali. Oglądam coś na co mam ochotę. Słucham muzyki, która koresponduje z moim samopoczuciem. Trzymam się blisko siebie. Lubię swoje istnienie. Widzę sens w przyjaźni z sobą. Dorzucam drewna i pilnuję, aby ogień płonął. Tu, między moją głową i przeponą.
Czytaj także:
Słownik Kobiet: Celebrować
Czytaj także:
Wszystkiego warto w życiu spróbować – czy aby na pewno?
Czytaj także:
Żyjesz ciągle w niedoczasie? Te mądrości świętych na pewno ci pomogą!