„Jestem pewien, że to, co spotkało mnie w dzieciństwie, pozwala mi teraz cieszyć się z małych rzeczy, doceniać to, co mam i przede wszystkim nie narzekać” – mówi Marcin Ryszka.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Reprezentował Polskę na Igrzyskach Paraolimpijskich w Pekinie w 2008 roku i w Londynie w 2012 roku. Jest mistrzem świata osób niewidomych w pływaniu na 50, 100 i 200 metrów stylem klasycznym. Brał udział w Mistrzostwach Świata w Pływaniu Osób Niewidomych IBSA 2011 w Antalyi, jest brązowym medalistą Mistrzostw Europy w Pływaniu Osób Niepełnosprawnych w Berlinie (2011).
Ukończył studia wyższe na trzech kierunkach. Pracuje na krakowskiej AGH i w fundacji „Nie widząc przeszkód”. W wieku 4 lat zachorował na nowotwór siatkówki, stracił wzrok. Mimo to może pochwalić się nie lada osiągnięciami.
O codziennym życiu, największych trudnościach i planach na przyszłość z Marcinem Ryszką rozmawia Kamila Marczak.
Kamila Marczak: Codzienne czynności wydają się trudniejsze dla osoby niewidomej. A pan, mimo utraty wzroku, potrafi m.in. grać w piłkę, zdobyć mistrzostwo świata w pływaniu, ukończyć trzy kierunki studiów, mieć dobrą pracę i prowadzić fundację na rzecz osób niepełnosprawnych. Czy jest coś, co sprawia panu trudność?
Marcin Ryszka: Rzeczywiście, gdyby spisać te wszystkie rzeczy na kartce, jest tego dosyć sporo. Staram się cieszyć życiem, angażuję się mocno w inicjatywy, które przynoszą mi satysfakcję. Nie chcę być osobą, której życie jest kierowane przez nakazy, że jest mi narzucane, że coś muszę. Jako osoba niewidoma często muszę zmagać się z jakimiś problemami. To nie jest tak, że moje życie jest piękne, łatwe i przyjemne. Każda z aktywności to kolejne przełamywanie barier. Ważne, aby jak najdłużej wystarczyło mi sił do przebijania murów, które napotykam na swojej drodze.
Czego nauczył pana sport?
Na pewno samodyscypliny i organizacji swojego czasu. Jako sportowiec żyjesz według ściśle określonego harmonogramu: trening o konkretnej godzinie, podobnie z posiłkami. Potrzebny jest też czas na odpoczynek i to również o określonej godzinie. Jeśli zaniedbasz któryś z tych punktów, odbije się to na końcowym wyniku, a każdy sportowiec chce być jak najlepszy. Pamiętam, że po zakończonej wyczynowej karierze jako pływak nie było mi łatwo z organizacją normalnego życia w codzienności.
Wcześniej mój dzień był wypełniony obowiązkami, które wymuszał na mnie sport, a tu nagle tego czasu zrobiło się mnóstwo. Bardzo łatwo się wtedy pogubić i wybrać niekoniecznie dobrą drogę. Mi jednak się udało i teraz czuję się bardzo spełniony w swoim życiu i chcę więcej.
Czytaj także:
Niewidomy idzie na siedmiotysięcznik!
Marcin Ryszka: Pamiętam kolory, bliskich i bajki
Podejmuje pan wiele inicjatyw związanych z poprawą życia osób niewidomych, prowadzi fundację “Nie widząc przeszkód”. Co jest pana w tej działalności największym osiągnięciem?
Mam szczęście, że na swojej drodze spotykam ludzi, którzy myślą podobnie jak ja. Dla mnie, ale i dla nich, niepełnosprawność to nie wyrok. Naszym zadaniem jest pokazywanie społeczeństwu, że jesteśmy, istniejemy. Nie jesteśmy innymi ludźmi, możemy żyć normalnie. Razem z kolegami doprowadziliśmy do tego, że igrzyska paraolimpijskie w Rio, w 2016 roku, były po raz pierwszy pokazywane w TVP na tak wielką skalę. W Krakowie jesteśmy odpowiedzialni za projekt „Tydzień Osób Niepełnosprawnych, Kocham Kraków z Wzajemnością”. Nasze działania zostały zauważone przez władze miasta oraz województwa małopolskiego. Wspólnie pokazujemy, że bariery istnieją tylko w naszych głowach.
Wielką satysfakcję sprawia mi, gdy na organizowanych przez nas wydarzeniach podchodzą zwykli ludzie, którzy zainteresowali się tematyką niepełnosprawności. Często zadają pytania, podkreślają, że o wielu rzeczach nie wiedzieli. Dowiadują się wówczas, że życie osób niepełnosprawnych może być ciekawe, że także i oni mogą godnie żyć. Wtedy czuję, że to, co robimy, ma sens.
Stracił pan wzrok w wieku 4 lat. Czy pamięta pan, z okresu przed utratą wzroku, coś szczególnego, co przywołuje pan w pamięci do tej pory?
Na pewno pamiętam kolory. To bardzo ważne, ponieważ jestem w stanie sobie wyobrazić, jak wygląda niebo, trawa, drzewa. Pamiętam, jak wyglądali moi bliscy, jak wyglądały budynki, okolica, w której mieszkałem. Pamiętam również bajki, które oglądałem jako dziecko. Te obrazy są do dzisiaj w mojej głowie.
Czytaj także:
„Beethoven z Murzasichla”. Opowieść o Grzegorzu Płonce – niepełnosprawnym, genialnym pianiście
Sytuacja jest, jaka jest
Zdarzają się panu chwile trudne, kiedy pojawia się zrezygnowanie i niemoc?
Oczywiście, że tak. Tak jak wspomniałem już wcześniej, najważniejsze to mieć siłę do tego, żeby pokonywać te przeszkody, które napotykamy, chociaż często jest to bardzo trudne.
Na ile utrata wzroku wpłynęła na pana postrzeganie świata i sposób myślenia?
Trudne pytanie. Nie zastanawiam się, jakby moje życie się potoczyło, gdybym nie stracił wzroku. Może byłbym wyczynowym piłkarzem i grałbym teraz w Barcelonie? Albo mógłbym nie robić nic i siedzieć na bezrobociu? Sytuacja jest jaka jest i taką zaakceptowałem, nie miałem na to wpływu. Jestem pewien, że to, co spotkało mnie w dzieciństwie, pozwala mi teraz cieszyć się z małych rzeczy, doceniać to co mam i przede wszystkim nie narzekać.
Czy zdarzają się panu przykre sytuacje wynikające z tego, że pan jest niewidomy? Co pana dotknęło szczególnie?
Było kilka takich sytuacji, ale czy jest sens o nich opowiadać? Zdarzają się zachowania ludzi, które jest mi ciężko zrozumieć, jak np. zakaz wstępu na obiekt sportowy, ponieważ mogę być zagrożeniem dla kogoś. Ja staram się jednak każdą taką sytuację traktować jako możliwość uświadamiania ludzi, jak żyjemy, że osoba niepełnosprawna nie oznacza kogoś niedołężnego, którym trzeba się opiekować 24 godziny na dobę.
Jest pan człowiekiem wielu talentów. Jakie są pana plany/marzenia na przyszłość?
Jeśli chodzi o życie zawodowe, to chcę się cały czas rozwijać. Praca na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, audycje w radiu sportowym Weszło FM oraz działalność w fundacji „Nie Widząc Przeszkód” zajmują mi sporo czasu, ale również sprawiają wiele radości. Mam nadzieję, że dalej uda mi się iść przez świat, nie widząc przeszkód.
Czytaj także:
Z niewidomym o świetle. „Jest świeże, pachnie jak cytrusy, smak ma bliski wanilii” [WYWIAD]