Nadzieję na rozwój widzę właśnie w tym zrozumieniu siebie i zaopiekowaniu się sobą – rozmaitymi poranionymi, skonfliktowanymi częściami siebie, które czegoś jeszcze nie potrafią i wysyłają swoją nieporadnością sygnały „s.o.s.”.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Walka ze sobą
Ostatnio odwiedzili nas znajomi. Cieszyliśmy się i przygotowywaliśmy do tej wizyty, ale że przypadała na trudny i intensywny czas w naszej rodzinie, energii starczyło na posprzątanie dołu i tylko z grubsza góry. Nasz kilkuletni synek jednak postanowił pokazać gościom cały dom i zabrał we wszystkie kąty. Gdy dotarło do mnie później, co to znaczyło w praktyce, poczułam wstyd i zażenowanie. Wśród rozmaitych znalezisk była sterta brudów pod pralką, nieschowana do szafy bielizna i niepościelone łóżka. Byłam na siebie strasznie zła. Jaka ze mnie gospodyni? Koniec z bałaganem w naszym domu!
Piszę o tym, bo myślę, że mówi to coś o mechanizmach tzw. walki ze sobą. Wyrasta ona z gniewu na siebie, który na ogół przykrywa trudniejsze i bardziej złożone emocje. Rozczarowanie sobą, zawstydzenie, poczucie bycia niewystarczającym i złym, a nawet – pogardę dla siebie. Z przeżycia agresji wobec siebie powstają radykalne postanowienia, że „już nigdy” i „już zawsze”. Na ogół niemożliwe do zrealizowania, bo oparte tylko na przeciwdziałaniu zewnętrznym symptomom. A że niemożliwe – każdy upadek na drodze „walki ze sobą” wbija w jeszcze gorsze samopoczucie i jeszcze większą złość na siebie.
Bezsilność
Przykładów jest tak wiele. Podjadanie słodyczy (i w efekcie tycie), z którym trzeba „walczyć”. Wszelkiego rodzaju nałogi. Grzech. Ale i rozmaite przejawy ludzkiej słabości. Można by iść jeszcze dalej i powiedzieć: „muszę walczyć ze zmęczeniem” albo „podjąłem walkę ze smutkiem”.
Jeśli mamy dobry słuch, to wychwycimy od razu sprzeczność. Co to znaczy „walka ze zmęczeniem”? Wypicie siódmej kawy i zamontowanie zapałek pod powiekami? Gdy małżonkowie powiedzą: „zaczynamy walczyć z kłótniami w naszym domu”, wywołają dodatkowy stres swoich dzieci. Gdy rodzina się kłóci, to już jest ciężko, ale co to będzie, kiedy podejmie „walkę z kłótniami”? Czy potrzebna będzie do niej taśma klejąca jako knebel czy broń palna, która spowoduje milczenie?
Kiedy z czymś walczymy, przypisujemy temu znaczenie i przyznajemy władzę, próbując w walkę ubrać tak naprawdę własne poczucie bezsilności. Raczej karmimy wtedy wroga i składamy mu hołd uznania, że jest silnym przeciwnikiem. I osłabiamy siebie przez nieustanne podrywanie poczucia własnej wartości, bo po każdej walce jest przecież wygrany i przegrany.
Dlatego gdy ktoś naprawdę chce wyjść z nałogu – na przykład picia czy narkotyków – musi uznać swoją bezsilność wobec problemu, co jest podstawowym krokiem do uzyskania pomocy. Ta potrzebna jest do poradzenia sobie z przyczynami uzależnienia: nieumiejętnością przeżywania własnych emocji. Dopiero zmiana nastawienia (z walki z symptomami na wędrowanie do źródeł psychicznego bólu) umożliwia nowe życie.
Zrozumienie zamiast agresji
Autoagresja nie pomaga w rozwoju, sprzyja mu natomiast zrozumienie. Zamiast „walki z kłótniami w domu” potrzebne jest wzajemne wysłuchanie. Na wielu płaszczyznach. Rozmowa nie tylko o tym, co komu leży na sercu, ale także jak czują się inni, gdy wyrażamy swoje potrzeby w sposób dla nich trudny czy niszczący zaufanie. Dopiero gdy każdy otrzyma wystarczająco dużo czasu i „zaopiekowania”, można sięgać po nowe strategie radzenia sobie z konfliktem.
Ktoś, kto przejada się słodyczami, raczej nie skorzysta z plannera zdrowych przekąsek, natomiast pomocne będzie przyjrzenie się, jakie potrzeby ma zaspokoić czekolada. Jakie emocje uśmierzyć? Skąd bierze się to napięcie, które domaga się piątego deseru i jakimi lepszymi sposobami można je rozładować?
Nadzieję na rozwój widzę właśnie w tym zrozumieniu siebie i zaopiekowaniu się sobą – rozmaitymi poranionymi, skonfliktowanymi częściami siebie, które czegoś jeszcze nie potrafią i wysyłają swoją nieporadnością sygnały „s.o.s.”.
Po wizycie gości, zamiast smażyć siebie na ruszcie samopotępienia, postanowiłam pogadać z tym, co się we mnie wstydziło i było na siebie złe. Opowiedziałam sobie, ze przecież chciałam z weekendowego czasu ocalić ten dla dzieci, że rozkładało mnie przeziębienie i podejmowałam najlepsze możliwe wybory. I że bardzo pragnę być przyjęta, ale równie wielki jak to pragnienie jest strach, że jeśli nie będę doskonała, inni mnie odrzucą.
Czytaj także:
Otyłość – problem ciała czy cierpienie serca?
Czytaj także:
Co możesz zrobić, żeby twoje życie było piękniejsze?
Czytaj także:
Jak sobie wybaczyć i uwolnić się od wewnętrznych tortur?