separateurCreated with Sketch.

Mama wraca do pracy – i co dalej?

POWRÓT MAMY DO PRACY
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Obecny system obojga rodziców na etacie zmienia radykalnie miejsce dziecka w tym świecie.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Nie sposób zaprzeczyć zmianom kulturowym, jakie nastąpiły. Kobiety, choć może nie w pełni, ale osiągnęły wiele swoim uporem i konsekwencją. Chodzą do pracy, zajmują wysokie stanowiska. Świat się zmienił, zmienia na naszych oczach. Ale co się stało z dziećmi?

 

Dzieci głosu nie mają

Nie piszę tego broń Boże dlatego, że uważam, iż miejsce matki jest w domu, a nie w pracy. Nie twierdzę, że to złe zmiany. Feminizm nie może jednak ograniczać się tylko do dążenia do jak najszybszego zaktywizowania zawodowego kobiety.

I chociaż gdzieniegdzie słychać głosy feministek nawołujące do szacunku i docenienia roli matki (a nie postrzegania tej roli jako formy niewoli), wciąż nie są one wystarczająco głośne. A to, czego przynajmniej w mojej ocenie nie słychać zupełnie, to pytanie o głos dzieci. Co się z nimi stało pod wpływem tych zmian?

 

Gdzie są dzieci?

Według – nazwijmy to – starego modelu kobieta zostawała w domu z dziećmi, a mężczyzna szedł do pracy. Jeszcze wcześniej ciężko fizycznie pracowali oboje, a z nimi ich dzieci. Obecnie standardowo do pracy wychodzi mąż i żona, w domu nie ma ich 8 godzin dziennie, czasem więcej.

Za zmianą kulturową nie podążyła jednak zmiana systemu. Najbardziej straciło na niej dziecko i jego harmonijny rozwój, bo dla niego to po prostu nieobecność obojga rodziców, na rzecz przebywania zazwyczaj w placówce opiekuńczej.

To całe pokolenia dzieci, spędzające ponad 8 godzin dziennie w instytucjach opiekuńczych. Mimo zmiany społecznej nie uwzględniamy kontekstu – skupiamy się na potrzebach kobiety, matki, a pomijamy pytanie: czego potrzebuje dziecko?

 

Wolny wybór?

Paradoksalnie kobieta również straciła wiele. Gdy całkowicie rezygnuje z pracy zawodowej – traci choćby pozycję zawodową czy niezależność finansową. Gdy kontynuuje karierę, wciąż w wielu domach wymaga się od niej po prostu łączenia etatu-pracy z etatem-domem, przy czym nie ma pomocy od jeszcze-przed-emeryturą-babci, siostry czy tak zwanej całej wioski. W pewnym sensie, mimo pozornego wyboru, wciąż nie jest to „wolny” wybór, to nadal ważenie między większą lub mniejszą przegraną.

 

Stajemy na głowie

Doznajemy więc pewnego rozdarcia, i żeby to pogodzić, stajemy na głowie. Kombinujemy, a wiadomo, że jako naród jesteśmy w tym dobrzy 😉 Poza tym nic nie działa tak motywująco jak miłość – dzięki niej stać nas na ogromną kreatywność czy eksploatację naszego organizmu do granic możliwości, choćby pracą po nocach.

Staramy się uciekać do własnych działalności, ograniczyć etat lub liczbę dzieci – łatwiej podrzucić jedno do żłobka niż troje w trzy różne miejsca. Taniej też płacić za opiekunkę do jednego dziecka niż do całej gromadki (o ile w ogóle taka chętna się znajdzie).

 

Nie można mieć wszystkiego

Mam wrażenie, że trochę fałszu pobrzmiewa w sloganach typu – możesz wszystko, wystarczy chcieć. Wszystko świetnie pogodzisz, to tylko kwestia dobrej organizacji. Może to być prawda. Myślę sobie jednak: ciekawe, jakim kosztem?

Bliżej mi do, jakby nie było, także uogólnień, ale w duchu mniej optymistycznym – nie możesz wszystkiego, a na pewno nie wszystkiego na raz. Musisz wybierać świadomie, musisz znać swoje priorytety i uwzględniać je przy wyborach w danym czasie. Obecny system obojga rodziców na etacie zmienia radykalnie miejsce dziecka w tym świecie.

 

Moja utopia

Marzy mi się, by tym priorytetem nie był tylko powrót mamy do pracy, ale zmiana całego systemu pracy. Oprócz rozmów w konkretnym domu systemowe poszukiwanie odpowiedzi nie tylko na pytanie, czy godzić pracę i rodzinę, ale w jaki sposób to zrobić.

By normalne i naturalne było elastyczne dostosowywanie godzin pracy do opieki nad dzieckiem, przez oboje rodziców. By czas pracy był mierzony efektywnością, a nie minutami wysiedzianymi przed ekranem. By w całej dyskusji jako priorytet brano pod uwagę potrzeby rozwojowe danego wieku dziecka. Nie mam gotowych rozwiązań. Mogę jednak zauważyć, że póki system się nie zmieni, nie ma mowy o prawdziwym wyborze. Póki system nie będzie brał pod uwagę więzi rodzinnych – będzie nastawiony na wyzysk.



Czytaj także:
„Chcę być jak moja mama”. Najpiękniejsze, co możesz usłyszeć od dziecka


MAMA W PRACY
Czytaj także:
„Mama wraca do pracy”. I co z tego (dobrego!) wynika?



Czytaj także:
Każda mama to Wonder Woman!

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More