Byli tacy, którzy zwolnili się z pracy, żeby tylko ze mną nie pracować. W końcu i mnie zwolnili. Nie rozumiałem dlaczego, ale ta tabela mi się przypomniała. Wypełniłem ją i zrozumiałem…
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Noworoczne spotkanie w męskim gronie. Żarty, anegdoty, przechwałki. Rozmowa schodzi na zawodowe osiągnięcia minionego roku. Każdy pręży muskuły: najdroższy kontrakt, najnowocześniejszy projekt, najwięcej klientów. Nagle jeden z uczestników rzuca mimochodem: “Jakbyście umieli robić tabelę płaczu, to nie mielibyście się czym przechwalać”.
Czas i pieniądz
Następuje chwila ciszy. Nagle wybucha salwa śmiechu. “Jaka tabela płaczu? Premie przyznane, nie ma nad czym płakać!” – kwituje jeden z uczestników i rozmowy toczą się dalej już na inny temat. Ale pewne sprawy nie dają spokoju. Pod koniec imprezy zostają tylko dwie osoby. Ten co „rzucał mimochodem” i ten co „kwitował”. Staje zakład i już następnego dnia ten pierwszy robi z tym drugim tabelę.
Przeglądają zrealizowane projekty. Właściwie najważniejsze są dwa współczynniki. Czas określa, ile dane prace trwały. Pieniądz to stosunek kosztu do zarobków. Coś udało się lepiej, coś poszło trochę gorzej. “Ogólny bilans wychodzi na plus!” – mówi ten drugi. “Bo na razie ta tabela jest jak góra lodowa – większości nie widać” – odpowiada ten pierwszy.
Tabela płaczu
“Żeby zrobić tabelę płaczu, trzeba kilka kolumn dopisać” – mówi ten pierwszy i dorysowuje kolumny: brak zaufania, brak decyzyjności, ograniczanie samodzielności, nierozwiązane konflikty, niezdefiniowane cele, bezsensowne obowiązki. Nagle okazuje się, że liczenie wszystkiego przez pryzmat czasu i pieniędzy to dobry pomysł. Trzeba tylko uwzględnić wszystkie dziury, którymi one uciekają.
Próbujesz wykonać swoją pracę, ale ciągle myślisz o świni, którą ktoś ci podłożył. Chcesz pójść dalej, ale czekasz na decyzję kogoś innego. Robisz robotę nikomu nie potrzebną i wiesz, że pójdzie do szuflady. Wiesz, że projekt ma źle zdefiniowany cel, a właściwie to nie ma go wcale. Umiesz zrobić lepiej i szybciej, ale nikt nie chce o tym słuchać. Każdy zna takie sytuacje. Nie każdy chce uznać, że ich wartość przeliczoną na pieniądze i czas należałoby podnieść do kwadratu.
Do kwadratu
“Wszystko można policzyć. Każde zjawisko opóźnia pracę o jakiś konkretny czas. Jeśli ktoś np. czuje, że praca nie ma sensu, to robi ją wolniej. Załóżmy, że potrzebuje cztery zamiast dwóch godzin” – mówi pierwszy i zaczyna dopisywać wartości w tabelach. Kilka wyliczeń i okazuje się, że projekty mogły zakończyć się szybciej. A zysk byłby większy przynajmniej o zmarnowane roboczogodziny.
Na pewno można lepiej zarządzać pracą, ale w większości przypadków trzeba wrzucić te problemy w koszty projektu – odpowiada drugi. Można tak zrobić, ale trzeba je podnieść do kwadratu – uzupełnia ten pierwszy. – Chyba nie myślisz, że dziś zdemotywowani ludzie jutro przyjdą do pracy w pełni sił? Dopisane koszty z dnia na dzień i z projektu na projekt będą się tylko pogłębiać!
Największy koszt
Dobrze wykonana praca to zysk nie tylko w postaci zarobku. To również motywacja do stawiania czoła kolejnemu zadaniu. Projekty kończące się niepowodzeniem to strata czasu i pieniędzy, ale też spadek motywacji pracowników. Czas i pieniądze łatwiej „odrobić” niż czyjąś motywację do pracy.
“Robi wrażenie!” – powiedział ten drugi i palcem wskazał na zależność dat najgorszych i najlepszych projektów. “Powodzenie i jakość pracy bardzo wpływa na dalszą pracę. Dobre wzmacnia. Słabe osłabia” – odpowiedział ten pierwszy, wskazując na koszty wynotowane w „tabeli płaczu” i dodał: “nadal masz się czym przechwalać?”.
Cofanie licznika
Niektóre raporty poprojektowe są jak ogłoszenie o sprzedaży samochodu z Niemiec. Jak dobrze się im przyjrzeć, to coś w tych liczbach nie gra. Można licznik cofnąć, ale stanu faktycznego się nie zmieni. Jedyne co można, to zrobić dobry przegląd i naprawić to, co się da naprawić.
“Przegrałem zakład. Poza tym widzę kolumnę w tej tabeli, która aż płacze, żeby nad nią popracować. Skąd znasz tabelę płaczu?” – zapytał ten drugi. “Dwa lata temu zrealizowałem największy projekt w firmie. Dostałem za niego nagrodę. Pochwaliłem się tym przed kolegami, a jeden z nich powiedział mi, że jakbym zrobił tabelę płaczu to bym tak się nie cieszył. Zignorowałem go.
Gdy prezes powierzył mi kolejny projekt, nie mogłem zebrać zespołu. Byli tacy, którzy zwolnili się z pracy, żeby tylko ze mną nie pracować. W końcu i mnie zwolnili. Nie rozumiałem dlaczego, ale ta tabela mi się przypomniała. Wypełniłem ją i zrozumiałem…”.
Czytaj także:
Wiara w korporacji. Uczciwość, praca na maksa i… zero nadgodzin
Czytaj także:
Jaka praca daje najwięcej satysfakcji? Sprawdziliśmy badania
Czytaj także:
Sukcesy, pieniądze, rodzina… i katastrofa. HFA, czyli alkoholicy wysokofunkcjonujący