Czasem gdy zostajemy zaczepieni na ulicy przez drugiego człowieka, włącza się nam czerwona lampka. Obawiamy się, by nie zajął nam przypadkiem za dużo czasu, by nie poprosił nas o zbyt wiele. Mamy swoje problemy i to wystarczy.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Spotkanie jakich wiele
Autobus miejski. Mimo że jest w nim sporo pasażerów, nie słychać żadnych rozmów. Ciszę przerywa tylko szum silnika. Rozglądam się dookoła. Większość osób wpatrzonych jest w smartfony lub ma słuchawki na uszach. Nie przeszkadza mi to – lubię w podróży w spokoju patrzeć w okno i myśleć. Tego dnia byłam wyjątkowo zmęczona.
Nagle miejsce obok mnie zwalnia się i zaraz zajmuje je starsza dystyngowana kobieta. Byłam wtedy w dość zaawansowanej ciąży i czułam, że na zmianę patrzy na mój brzuch i na moją twarz. Udawałam, że tego nie widzę. Przyzwyczaiłam się już, że ciąża przyciąga wzrok ludzi dookoła.
Ale ona nie zerkała nawet dyskretnie, jakby wcale nie chciała tego ukryć. Dla mnie było to nieco dziwne – dla niej wręcz naturalne. Odwróciłam się więc w jej kierunku i zdobyłam się na uśmiech. Od razu się rozpromieniła. Pomyślałam sobie „O nie, no i koniec spokojnej podróży. Zaraz zacznie się pewnie jakaś gadka o dzieciach”.
Pozory mylą
Tak jak myślałam – kobieta zaczęła rozmowę. Tylko opowieść wyglądała zupełnie inaczej, niż się tego spodziewałam. Nie brzmiała jak kolejna historia „A moja wnusia ma już rok…”. Zapytała, dokąd jadę. Odpowiedziałam, że kończę właśnie studia i zmierzam jeszcze na ostatnie zajęcia.
Widziała moje zmęczenie i opuchnięte przez upał stopy. Pocieszała, mówiła, że czeka mnie piękny czas. Z entuzjazmem opowiadała, jak do ostatniego dnia ciąży jeździła do pracy i szef musiał wieźć ją na porodówkę. Rozbawiła mnie prawie do łez, a na koniec poczęstowała jeszcze cukierkami. Wysiadłam z autobusu pełna nowej energii, machając jej serdecznie na pożegnanie.
A jednak nie przypadek
Początkowo myślałam, że robię to dla tej kobiety. Trudno mi odmawiać, więc pomyślałam, że łaskawie się poświęcę i spróbuję zrezygnować z mojego półgodzinnego czasu na myślenie o niczym i wysłucham staruszki. Może jest samotna i potrzebuje się trochę „nagadać”.
I tu dostałam prztyczka w nos od Pana Boga. Bo to ona zrobiła coś dla mnie, nie odwrotnie. Miałam wrażenie, że Bóg postawił tę kobietę na mojej drodze w tamtym momencie nie tylko po to, bym usłyszała od niej: „dasz radę”, lecz także po to, by zachęcić mnie do rozejrzenia się poza siebie i zwrócenia uwagi na drugiego człowieka. Do wyjścia poza swój poukładany, bezpieczny świat.
Dla nich to proste
Zauważyłam, że w dużej mierze to starsi ludzie mają w sobie taką prostotę serca i łatwość w nawiązaniu mniej lub bardziej zwyczajnej rozmowy w codziennych sytuacjach. Potrafią tak po prostu podejść do kogoś w parku i opowiedzieć historię swojego życia. Kto z nas nie spotkał staruszka, który pragnął się z nim podzielić swoimi wspomnieniami?
Zdarza się, że uważamy to za męczące. Gdy spojrzymy na to inaczej, możemy dostrzec piękno w tej naturalności i spontaniczności chęci rozmowy z drugim człowiekiem. Dziś coraz mniej takich osób wśród młodych. Mówię tu także o sobie.
A wystarczy tak niewiele
Siedzimy obok siebie w autobusach i tramwajach i dzieli nas niewidzialny mur, który nie pozwala na słowo za dużo. Często jesteśmy zamknięci na człowieka siedzącego obok nas. Czasem patrzymy za szybę, a nie widzimy tego, co przed nią. Tyle mogłoby się wydarzyć, gdybyśmy chociaż na siebie spojrzeli. Tyle historii moglibyśmy zyskać. Tyle relacji zdobyć.
A może jedynym dobrem, które spotka dzisiaj człowieka siedzącego na siedzeniu obok, będzie kilka miłych słów od nas?
Czytaj także:
Gość w dom, Bóg w dom. A ty kiedy ostatnio zaprosiłeś nieznajomego pod dach?
Czytaj także:
Uboga pani Zosia uczy mnie radzić sobie z mobbingiem. I naprawdę daje czadu
Czytaj także:
“Pani serca ujarzmia” – pisali w grypsach. Antonina Grygowa, anioł z Majdanka