Jak nigdy do tej pory mamy prosty i szybki dostęp do informacji, i jak nigdy taki sam dostęp do dezinformacji. Problem w tym, że nie potrafimy rozróżniać tych dwóch. A umiejętność ta urasta wręcz do rangi kluczowej do przetrwania w XXI wieku.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Czy można się tego nauczyć? Jak? Skąd taka łatwość do wiary w pseudonaukowe doniesienia? Postaram się odpowiedzieć na te pytania. Zacznijmy od ostatniego – z czego wynika powodzenie pseudonauk, z jednoczesnym spadkiem zaufania do teorii naukowych?
Zarzut nr 1 – nauka nie obiecuje
Nauka, mimo iż stara się nam dowieść swoich racji, z samej swej natury nie zamyka tematu. Bo jest NAUKĄ, a nie dogmatem. Stan wiedzy jaki mamy jako ludzkość w danym momencie, nie jest pełny. I nigdy nie będzie! (Badum tss!).
Kto śnił o bakteriach, do czasu w którym w końcu je zaobserwowano? To właśnie błogosławieństwo i przekleństwo nauki – nigdy nie jest do końca pewna. W obliczu nowych danych i faktów, nauka zawsze musi być gotowa na zrewidowanie poglądów, a także na przyznanie się do błędu.
Zarzut nr 2 – empiria jest ważniejsza
Skoro zdarza jej się pomylić, jak można jej w ogóle wierzyć? Ten tok rozumowania prowadzi nas ku kultowi empirii. Jeśli sam nie doświadczysz – nie wierzysz. I nie jest to wcale bezzasadne. W skali mikro prowadzi nas jednak do nieuchronnego popełnienia błędów, które już ktoś kiedyś popełnił. A choćby do picia alkoholu w ciąży, bo kto wie, może nie zaszkodzi.
Mimo to, ja również jestem zwolennikiem empirii. Z tą małą uwagą – w skali makro. To nauka opiera się na doświadczeniu empirycznym. Badanie naukowe polega dokładnie na tym – na obserwacji procesów i wysnuwaniu na ich podstawie wniosków. Ale, w przeciwieństwie do pseudonauk i dowodów anegdotycznych, jej rola się na tym nie kończy.
Musi spełniać liczne wymogi, choćby odpowiednio dużej grupy badawczej, by rzeczywiście te korelacje potwierdzić (lub wykluczyć), a także pozostać udokumentowana w taki sposób, by badanie można było powtórzyć, otrzymując zbieżne wyniki.
Nie stwierdza arbitralnie – zaobserwowaliśmy związek, więc jedno wynika z drugiego. Nauka stawia pytania – z czego wynika ten związek? Dlaczego, w jakim mechanizmie się to dzieje? Nie zależy przy tym od osobistych przekonań, sprawdza np. czy i czemu antybiotyk działa lub nie, niezależnie od tego, czy przyjmujący go pacjent w to wierzy czy nie.
Nauka taka zawodna
To między innymi dlatego nauka tak nas zawodzi. Trudno jej uwierzyć. Jest zmienna. Musi być weryfikowana i modyfikowana. Chcemy, by zapewniła nas, dała porękę, że skoro stwarzamy ekstremalne warunki, jak gigantyczne promieniowanie jonizujące, ciśnienie 6000 atmosfer czy skrajne temperatury, to żaden żywy organizm ich nie przetrwa. A nauka, niby taka mądra, a nie chce nic obiecać.
Serwuje tylko zachowawcze, często podane skomplikowanym językiem sformułowania typu: „na tym etapie nie znamy takiego organizmu” lub “żaden badany przez nas organizm nie przetrwał”, ale prędzej czy później przychodzą jakieś niesporczaki i pokazują, na co je stać. To irytujące.
Dużo łatwiej przychodzi nam upraszczanie, dzielenie na czarne i białe. Stąd tak kusząca wydaje się oferta pseudonauki, z obietnicami prostych wyjaśnień na poziomie ogólników. Serwująca jednoznaczne wizje reguł rządzących światem, bez wchodzenia w zrozumienie mechanizmów. Nauka wie, że nie da się wyjaśnić świata prostymi ogólnikami, w stylu „światem rządzi pieniądz” – bo choć jest w tym ziarno prawdy, nie jest to prawda.
Rzeczywistość jest dużo, dużo bardziej skomplikowana. Gdy dodamy do tego jeszcze dezinformację, bazującą na prawdziwych danych, z których wyciągnięto jednak mylne wnioski, gdy dodamy przeciwstawne sobie opinie, nie dziwi, że można się w tym wszystkim pogubić. Otacza nas chaos informacyjny i ostatecznie nie wiemy komu i w co wierzyć.
Informacyjny ateizm
Czasem wybieramy więc totalną niewiarę. Trochę jak w Ostatniej Bitwie, w “Opowieści z Narnii”. Okazuje się, że Aslan nie jest taki, jaki do tej pory nam się jawił. Odrzucamy więc go, wzgardziwszy tym, że daliśmy się nabrać. A prawda jest inna, że choć podawał się za Aslana, przebrany w lwią skórę osioł to tylko jego nędzna karykatura.
Okłamani, oszukani raz albo więcej razy – bronimy się, nie wierząc nikomu i niczemu. To kolejny mechanizm wykorzystywany przez twórców teorii (bardziej właściwym słowem byłoby hipotez) pseudonaukowych – oparcie na utraconym zaufaniu, budowanie na nieufności wobec szeroko pojętego systemu/organizacji/grupy zawodowej.
Czy to nasze doświadczenie braku zaufania sprawia jednak, że nie ma czegoś takiego jak prawda? Czy uwierzyliśmy, że musi być ona gdzieś pośrodku? Prawda nie może być okrojonym zlepkiem, wyciętym z sumy wszystkich kłamstw. Albo coś jest prawdą, albo nią nie jest.
Siła polecenia
Jak do niej dojść? Badania naukowe badaniom nie równe. Warto by zgłębić wiedzę na temat metodologii badań i analizy wyników pod kątem wyciąganych wniosków. Sprawdzić, przez kogo badanie zostało przeprowadzone, gdzie zostało opublikowane.
Mając jednak swoje codzienne życie, prace, pasje, mało kto miałby czas śledzić każde nowe doniesienie i szukać oryginalnych źródeł. Dlatego właśnie trzeba szukać nie tylko informacji, ale także ludzi, którzy wyszukają ich za nas, godnych naszego zaufania (pisząc ludzi, mam na myśli np. blogi, kanały informacyjne, fanpage, strony).
I normalnie, zazwyczaj tak przecież robimy – gdy zepsuje się samochód, zamiast szukać porad w internecie, idziemy do mechanika. Jeśli usterka jest spora, szukamy kogoś z polecenia, bo przecież nie chcemy się dać naciągnąć na zbędne koszty. Nie musimy i nie damy rady sami znać się na wszystkim, być specem od każdego tematu (cóż to byłby za koszmar!). Jednak, przynajmniej moim zdaniem, nie musimy także zakładać z tego powodu, że nikt tym specem nie jest, i nikogo zaufaniem nie można obdarzyć.
Moc polecenia. Powtórzę za Michałem Szafrańskim, zaufanie to waluta przyszłości. Czy to nie fascynujące? Czyż nie jest w tym coś niesamowicie romantycznego, że choć w skali mikro opiera się na badaniach, dowodach, statystyce, to w skali makro, nauka sprowadza się ostatecznie do… wiary i zaufania?
Czytaj także:
Nauka potwierdza, że jakość życia zależy od naszego nastroju
Czytaj także:
Jak wiele wyjaśnia nauka? I czy są granice tego, co wyjaśnia?
Czytaj także:
Tomasz Rożek: Nauka rządzi się zupełnie innymi prawami niż wiara [wywiad]