Domyślacie się, w jakim celu to robił?
Większość malarskich wyobrażeń Męki Pańskiej przez wieki utwierdzała wiernych w przeświadczeniu, że Chrystus przybity został do krzyża za dłonie. Wbrew dzisiejszej wiedzy anatomicznej czy nawet zwykłej logice, ukrzyżowanie ilustrowali w ten sposób nawet tacy mistrzowie jak Rafael Santi czy Antoon van Dyck.
Jak krzyżowali Rzymianie?
Jako pierwszy (tego nie wiemy na pewno, ale tak zapisał się w annałach) skonfrontowania artystycznych wizji z wiedzą historyczną i medyczną podjął się na początku XX wieku francuski lekarz Pierre Barbet. Zgodnie bowiem z zachowanymi przekazami i stanem badań archeologicznych Rzymianie zwykli swych więźniów krzyżować, wbijając gwóźdź w tzw. szczelinę Destota, czyli przestrzeń pomiędzy kośćmi nadgarstka.
Możliwość skutecznego ukrzyżowania człowieka przez przybicie do poprzecznej belki jego dłoni najprościej byłoby oczywiście zweryfikować empirycznie, acz w ciągu ostatnich 2 tys. lat sposoby wykonywania kary śmierci znacząco się jednak ucywilizowały (o ile słowo to w ogóle zachowuje swój sens w tym kontekście). Doktor Barbet postanowił więc posłużyć się wpierw amputowanymi kończynami, a finalnie… użyczonymi przez jeden z paryskich szpitali zwłokami.
Zgodnie z jego przewidywaniami rana od gwoździa wbijanego w dłoń rozrywała się przy obciążeniu ok. 40 kg. Po wbiciu gwoździa w szczelinę Destota „problem” nie występował. A prócz powyższych obserwacji Barbet potwierdził również hipotezę o uduszeniu jako bezpośredniej przyczynie śmierci człowieka krzyżowanego. Dokonał tego, badając nacisk ciała pozostającego w pozycji ukrzyżowanej na żebra.
Nadgarstki na Całunie
Dlaczegóż by jednak tego rodzaju anatomiczne szczegóły miały mieć dla naszej wiary istotne znaczenie? Otóż doktor Barbet nie kierował się w swych eksperymentach osobliwym zamiłowaniem do pośmiertnych tortur. Pragnął za to, kierując się dostępnymi w jego czasach metodami badawczymi, zweryfikować prawdziwość wizerunku odbitego na Całunie Turyńskim.
Niejako przy okazji lekarz uzasadnił, dlaczego na Całunie nie odbiły się kciuki owiniętej nim osoby (gwóźdź wbijany w szczelinę Destota trafiał w nerw, powodując skurcz tego palca).
Podsumowując swoje wieloletnie badania nad Całunem Turyńskim, dr Barbet wydał w 1950 r. książkę pt. „Lekarz na Kalwarii” potwierdzającą z medycznego punktu widzenia, że płótno to rzeczywiście jest odbiciem osoby, która zginęła wskutek ukrzyżowania. Uczynił w ten sposób pierwszy krok na długiej ścieżce uwiarygodniających, naukowych analiz, jakim Całun poddawany jest do dnia dzisiejszego.
Czytaj także:
Wyniki badań: Całun Turyński i Chusta z Oviedo okrywały tę samą osobę
Czytaj także:
Mężczyzna z Całunu zrekonstruowany w 3D. Ewangelia mówi prawdę
Czytaj także:
5 trudnych pytań o Całun z Turynu. Dlaczego to nie średniowieczne fałszerstwo?