Polski folklor jest tak bogaty, od morza po Tatry, że niesięgnięcie po niego byłoby wielkim zaniedbaniem – pomyśleli twórcy „Mazowsza”. Dziś zespół ma opracowany folklor z 42 regionów Polski.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
O polskim folklorze, kulturze ludowej, początkach „Mazowsza”, a także miejscu muzyki sakralnej w repertuarze zespołu opowiada Katarzyna Robaczewska, rzecznik prasowy zespołu „Mazowsze”.
Jolanta Tokarczyk: W 100-lecie odzyskania niepodległości i 70-lecie istnienia zespołu Kapituła Nagrody im. bp. Andrzejewskiego uhonorowała Państwowy Zespół Ludowy Pieśni i Tańca „Mazowsze”. Mieliśmy okazję podziwiać utwory w wykonaniu zespołu w czasie 36. Forum Humanum Mazurkas w Ożarowie. Czy początki działalności wiążą się stricte z kulturą ludową?
Katarzyna Robaczewska: U początków zespołu legła nie tyle kultura ludowa, co wielka miłość, jaką żywił do niej założyciel „Mazowsza” Tadeusz Sygietyński. Zachwycił się on Oskarem Kolbergiem i odnalazł w jego etnograficznych poszukiwaniach coś, co zadecydowało o jego dalszym życiu. Ten świetny kompozytor, symfonik, założyciel działającej do dziś Filharmonii w Dubrowniku, postanowił ocalić od zapomnienia ludowe przyśpiewki i muzykę. To, czego nie dało się utrwalić w formie drukowanej, Sygietyński postanowił zachować jako żywe melodie. I stąd narodził się pomysł stworzenia zespołu. Początkowo miał być to zespół regionalny – mazowiecki, ale szybko okazało się, że polski folklor jest tak bogaty, od morza po Tatry, że niesięgnięcie po niego byłoby wielkim zaniedbaniem. Z podróży po Polsce w poszukiwaniu piosenek i muzyki Sygietyński przywoził do Karolina (siedziby zespołu), wybitnie uzdolnione dzieci z wiejskich i robotniczych rodzin. Tym dzieciom on i jego żona Mira Zimińska-Sygietyńska dali nie tylko dach nad głową i wyżywienie, ale przede wszystkim wykształcenie ogólne i muzyczne, dostęp do kultury i przepustkę do wielkiego świata – za granicę.
„Mazowsze” i folklor z 42 regionów Polski
„Mazowsze” nie jest jednak zespołem ludowym?
„Mazowsze” nigdy nie było zespołem ludowym sensu stricto, ale od początku stanowiło pewnego rodzaju stylizację. „Mazowsze” nie miało ludowej kapeli, a prawdziwą orkiestrę symfoniczną. Utwory, które pisał Sygietyński komponowane były na taką orkiestrę i czterogłosowy chór. Tańce, choć do złudzenia przypominające ludowe, były choreografiami, misternie stworzonymi na potrzeby sceny. Zachowywano tak wielką dbałość o szczegóły, że trudno było odróżnić folklor od jego stylizowanej formy, jaką prezentowało „Mazowsze”. Piosenkę „Ej, przeleciał ptaszek” Sygietyński napisał np. od zera w pociągu do Jeleniej Góry, nawet nie wzorując się na innym utworze. Po jego śmierci żona Mira zaczęła poszerzać repertuar. Marzyły jej się suity oparte o folklor miejski, czy może dokładnej mieszczański. Wzbogacała repertuar o kolejne regiony Polski. Na podstawie ludowych pieśni, tańców, strojów danego regionu tworzono choreografię, muzykę, śpiewy oraz kostiumy. Tak przygotowana suita wchodziła do programu. Dzisiaj „Mazowsze” ma opracowany folklor z 42 regionów Polski.
Film „Zimna wojna” również nawiązuje do historii zespołu, pokazując, że niełatwo było zasilić jego szeregi. Jakie są oczekiwania względem tych, którzy chcą stać się częścią „Mazowsza”?
Wymagania są spore, ale też zadania dla młodego adepta są trudne. Większość członków naszych zespołów artystycznych to ludzie kierunkowo wykształceni. Muzycy w orkiestrze są po akademiach muzycznych, chórzyści to w dużej mierze absolwenci kierunków wokalnych. Do baletu przyjmowane są osoby po szkołach baletowych. Nie zamykamy się jednak na młodych, zdolnych amatorów i zdarza się, że to oni wygrywają przesłuchania. Dzisiaj w „Mazowszu” najmłodsi członkowie zespołu mają po 19-20 lat, zaś najstarszy kolega z baletu – Krzysztof Fijak – ma 56 lat, jest tak sprawny, że jego popisy solowe zapierają dech w piersiach. W tańcach góralskich skacze przez kapelusz, a nawet przez własną rękę, trzymając nią jednocześnie drugą nogę. Krzysztof to ewenement na skalę światową. Wcześniej starszy od Krzysztofa był chyba tylko Stanisław Jopek, członek chóru „Mazowsza”, słynny Pierwszy Furman Rzeczypospolitej, który niestety zmarł w 2006 roku. Pracował w „Mazowszu” do końca, do końca był na scenie. Jeszcze w wieku 71 lat.
„Danke Mazowsze”, czyli reakcje widzów
Które koncerty, wyjazdy były najbardziej niezwykłe?
Każdy wyjazd jest inny, niezwykły, a my staramy się poznać miejsca i ludzi, których spotykamy. Niezwykłe były tegoroczne wyjazdy do Irkucka, na dalekiej Syberii, gdzie wciąż żyje Polonia, mieszkają potomkowie zesłańców. Jadąc z Irkucka do Listwianki nad Bajkał, szeroką, równą szosą wijącą się wśród lasów i bagien, mieliśmy przed oczami obrazki sprzed lat, kiedy prowadzono tędy Polaków na zsyłkę. W tym miejscu nie było nawet drogi – to Polacy ją zbudowali. Nie było mostów, sklepów ani nawet domów. Było to dla nas bardzo silne doświadczenie. Podobnie jak reakcja publiczności na koncerty w Wilnie, kiedy kilka tysięcy osób na hali widowiskowej zaczęło się kołysać w rytm naszych piosenek, śpiewać, zapalać latarki w telefonach. Artystom na scenie więzły słowa w gardle, a łzy płynęły po policzkach. Tak też było ostatnio podczas tournée po Niemczech, kiedy w Hamburgu na balkonach publiczność rozwiesiła polskie flagi z napisami „Danke Mazowsze”.
Jak wygląda „przeciętny” dzień z życia „Mazowsza”?
W mijającym roku, takich „przeciętnych dni” było bardzo mało. Z reguły wyjeżdżaliśmy na koncerty w kraju i za granicą. Jeśli już byliśmy na miejscu, nasz dzień zaczynał się około godz. 9.00. Balet i chór miały zajęcia z tańca klasycznego, potem ze śpiewu, a następnie każdy szlifował własne działki – balet tańce i układy choreograficzne, chór doskonalił utwory, które potem wykonywane były na scenie. Orkiestra miało swoje próby. Wczesnym popołudniem wszyscy spotykali się w sali widowiskowej i ćwiczyli razem całościowe programy, które później publiczność mogła zobaczyć na koncertach.
„Mazowsze” to również piękne kostiumy nawiązujące do polskich strojów ludowych…
Kostiumy są przeniesieniem strojów ludowych i dostosowaniem ich do potrzeb scenicznych. Nie są jednak zmieniane. Znajdują się na nich wszystkie elementy, charakterystyczne dla danego regionu. Większość to ponad 50-letnie stroje. Mamy wiele oryginalnych elementów kostiumów: zapaski, koszule, które jeszcze Mira Zimińska-Sygietyńska wyciągnęła z kufrów gospodyń, odwiedzając z Tadeuszem polskie wioski w poszukiwaniu talentów i materiału do przyśpiewek, muzyki i tańców. Aktualnie z kostiumami jest wielki problem, ponieważ w Polsce niewiele osób tka wełniane tkaniny czy wykonuje buty, a wszystkie mazowszańskie kostiumy są szyte z oryginalnych tkanin. Nic nie jest farbowane czy malowane, a wszystko utkane, wyszyte, wyhaftowane – do tej pory robimy to ręcznie. Nawet korale dla dziewczyn na scenę są ręcznie nawlekane na nitki przez nasze garderobiane. Jest to szczególnie domena pani Kasi Klepacz, która w Mazowszu pracuje od 59 lat.
„Muzyka sakralna zajmuje ważne miejsce w repertuarze Mazowsza”
Ważne miejsce w repertuarze zajmują pieśni religijne i patriotyczne. Jak przygotowujecie choreografię?
Pieśni patriotyczne, które wydaliśmy w tym roku na płycie, to piosenki od czasów powstania listopadowego aż do powstania warszawskiego. To znane utwory, ale w wykonaniu „Mazowsza” nigdzie indziej niesłyszane. Wzbogaciliśmy je o wizualizacje – projekcje do piosenek patriotycznych. Pieśni religijne, czy może szerzej – muzyka sakralna zajmują ważne miejsce w repertuarze zespołu. Śpiewamy „Mszę Koronacyjną” oraz „Requiem” Mozarta. W tym roku przygotowaliśmy „III Litanię Ostrobramską” Moniuszki. W repertuarze mamy „Stabat Mater” Pergolesiego i fragmenty oratorium „Mesjasz” Haendla oraz wiele innych klasycznych utworów, a także piosenki religijne np. „Czarna Madonna” czy „Barka”.
Prowadzą państwo próby do „Betlejem Polskiego”. Co znajdzie się w repertuarze?
„Betlejem Polskie” nie jest programem na Boże Narodzenie, tylko spektaklem. Sztukę napisał Lucjan Rydel w okresie Młodej Polski – jest to widowisko w formie noworocznej szopki. Dotyka spraw społecznych i politycznych Polski współczesnej autorowi w rodzaju szopek krakowskich. Rydel nie doczekał jednak niepodległości – zmarł w kwietniu 1918 roku, a „Betlejem Polskie” pisał, gdy Polska była jeszcze pod zaborami. Będzie to więc sztuka z tańcami, śpiewem, muzyką i doskonałymi dialogami. Mimo że nasi artyści nie są zawodowymi aktorami, zapraszam do naszej siedziby na spektakl, aby przekonać się, że są fantastyczni w swoich rolach.
„Mazowsze” w liczbach:
- 70 lat działalności
- 68 lat na scenie
- blisko 9 tys. koncertów
- blisko 1200 koncertów w samej Warszawie
- 26 mln widzów
- 250 zagranicznych tras koncertowych
- 50 odwiedzonych państw
- 220 odwiedzonych miejscowości w Polsce
- ponad 1500 kostiumów scenicznych
- 42 opracowane regiony etnograficzne
- artystów
- 124 koncerty w sezonie 2016/2017 dla 112. tys. widzów
- 44 koncerty w sezonie 2016/2017 na własnej scenie
- tabor wyjazdowy: 3 autokary, tir, 2 busy
- 20 ton bagażu
Czytaj także:
Jak balet nauczył mnie kochać swoje ciało
Czytaj także:
Kurs tańca to także lekcja miłości. Chcesz się przekonać?
Czytaj także:
Ta dziewczynka przypomina, że warto walczyć o swoje pasje!