Nasze rodziny są, jakie są – i nie zmienimy tego przez te kilka dni. Nastoletni brat nadal będzie zbuntowany, mama nerwowa, a ojciec wybuchnie, bo będzie miał tego wszystkiego dość. Jedyne, co możesz zrobić w tych okolicznościach to… kochać ich właśnie takich!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Jeśli sporządzilibyśmy krzywą naszych oczekiwań w skali roku, na pewno zauważalny byłby ich nagły wzrost w drugiej połowie grudnia. W święta ma być kochająco, czerwono-złoto, pachnąco choinką i rodzinną atmosferą.
Gorzej, jeśli zwykle tak nie jest i na samą myśl o kolejnej frustrującej Gwiazdce robi się nam niedobrze… Irytują nas nachalne reklamy i czekoladopodobne mikołaje zalegające na półkach sklepowych od początku listopada, ale przekaz podprogowy i tak robi swoje – czekamy na święta idealne. Co zrobić, żeby być z nich po prostu zadowolonym?
Wróg publiczny nr 1: Trudne relacje
Wiadomo, że Boże Narodzenie to przede wszystkim rodzinne święta i nikt nie chciałby w wigilię być sam. I miło by było, gdyby magicznie (i automatycznie) moja i twoja rodzina przynajmniej na okres 24-27 grudnia zmieniła się w pełną miłości, jedności i zrozumienia komórkę społeczną, która nucąc pastorałki pospołu posprząta dom, upiecze pierniczki i zasiądzie na kilka dni do stołu, żeby cieszyć się wspólnie spędzanym czasem.
Cóż: kto ma na życiowym liczniku kilkanaście wigilii, ten wie, że tak to nie działa. Pozostajemy sobą i to, co irytowało, nadal irytuje, a dodatkowo nakładane na siebie wizje świąt i spędzenia wolnego czasu mogą jeszcze potęgować napięcie.
Pomocne mogą być dwa rozwiązania: po pierwsze, zostało jeszcze kilka tygodni. Może w tym czasie uda ci się wyjaśnić jakiś przyschnięty konflikt, przez który nie masz ochoty spędzać nawet chwili z jakąś osobą. Umówić się na rozmowę – tym razem nie o pogodzie ani polityce. Przeprosić za zbyt gwałtowne słowa, nawet jeśli według ciebie to ty powinieneś być przeproszony. Bez dużej dawki pokory to raczej nieosiągalne – ale może warto w imię lżejszego serca na wigilii?
Po drugie, wspomniane oczekiwania spróbujmy oddać Panu Bogu. Nasze rodziny są, jakie są – i nie zmienimy tego przez te kilka dni. Nastoletni brat nadal będzie zbuntowany, mama nerwowa, bo wszystko na jej głowie, ciotka spóźni się godzinę, a ojciec wybuchnie, bo będzie miał tego wszystkiego dość. Jedyne, co możesz zrobić w tych okolicznościach to… kochać ich właśnie takich!
Wróg publiczny nr 2: słabe przygotowanie
Istota. W te święta po raz kolejny będzie miała miejsce wszechświatowa rewolucja: narodzi się Chrystus, żebyśmy mogli mieć życie wieczne! Być może tym razem uda ci się przygotować do tego momentu jak do wydarzenia, które może odmienić twoje życie? Adwent jest po to, żeby nam w tym pomóc. Każda forma – rekolekcje, roraty, dodatkowa msza święta w tygodniu czy czytanie Biblii, jest dobra – byle szukać kontaktu z Panem Bogiem.
Prezenty. To uczucie, gdy chodzisz dwie godziny po galerii handlowej i próbujesz znaleźć prezenty dla całej rodziny w okresie przedświątecznym, kiedy większość narodu robi to samo. U mnie: skrajnie negatywne emocje. Dlatego w tym roku spróbuj zrobić to wcześniej, zanim do sklepów ruszy pół Polski. I z głową – zastanów się najpierw porządnie, z czego ucieszyliby się twoi bliscy (taka eliminacja zdecydowanie ułatwia buszowanie między regałami).
Jest was dużo? U nas od kilku lat świetnie funkcjonuje między rodzeństwem system losowania jednej osoby do obdarowania. Można się wtedy skoncentrować i wymyślić coś bardziej osobistego, a aura tajemnicy „kto kogo ma” dodaje uroku. Nie masz pieniędzy? Stwórz coś, co niekoniecznie wymaga środków finansowych, choć potrzeba na to czasu: napisz wiersz albo piosenkę o bliskim, skorzystaj z niezliczonych internetowych pomysłów na DIY, przyrządź jakieś smakołyki.
Wróg publiczny nr 3: niewłaściwe zaangażowanie
Święta tym się różnią od czasu zwykłego, że ogólnie jest godniej: lepiej jemy, ładniej się ubieramy, funkcjonujemy w innym, nieroboczym trybie. Żeby tak jednak było, nie obejdzie się bez przygotowania „technicznego”.
I tak jak bycie gospodynią nie oznacza robienia wszystkiego za wszystkich, tak uprzednie zaangażowanie we wspólne wydarzenie nawet z psychologicznego punktu widzenia sprawia, że przyjemniej i głębiej możemy je potem przeżywać. Bo co innego przyjść, połknąć kilka ulubionych potraw, posiedzieć dla przyzwoitości i wyjść, a co innego mieć świadomość własnej pracy włożonej w żmudną produkcję 150 maleńkich uszek do barszczu dla całej rodziny.
A co jeśli jesteś panią domu, ale domownicy nie przeczytali tego artykułu i wcale nie chcą się angażować? Niełatwy to temat. Z jednej strony chciałoby się mieć wszystko wysprzątane i pogotowane, ale też nikt nie lubi stać na czele domowego wrogiego wojska, które toczy walkę o każdą zignorowaną prośbę o pomoc. Być może rozwiązaniem jest robienie wszystkiego… do granicy własnej frustracji lub zmęczenia. Potraktowanie pojawiającej się myśli „skoro mam sama tak tyrać, to olewam takie święta” niech będzie czerwoną lampką, która ostrzega, żeby przystopować. Trudno – w tym roku będzie pięć potraw zamiast dwunastu.
Życzę wam dobrego przeżywania Adwentu 2018!
Czytaj także:
Przygotowałeś już wieniec adwentowy? Oto kilka inspiracji!
Czytaj także:
„Rorate Caeli”. Odkryj znaczenie tego utworu w Adwencie
Czytaj także:
Kalendarz adwentowy – co zamiast czekoladek? Oto 15 gotowych pomysłów!