Asertywność to nie tylko umiejętność powiedzenia „nie, nie chcę”, ale także „tak, chcę; tak, potrzebuję”.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Nie znam osoby, która czuje się komfortowo, prosząc o pomoc. Mój znajomy może pół godziny jeździć wokół tego samego miejsca, szukając celu i nie zatrzyma się, żeby spytać o drogę. W kościele siedząca koło mnie zakatarzona dziewczyna nerwowo pociąga nosem, byleby coś z niego nie skapnęło, ale nie poprosi mnie o chusteczkę. W końcu przyjmuje ode mnie zaproponowany celulozowy ratunek, ale czuje się zawstydzona koniecznością skorzystania z poczęstunku.
A ja? Potrzebuję z kimś porozmawiać – jestem przygnębiona i w kryzysie, ale zanim wykonam telefon, zadaję sobie pytanie – a może sama dam sobie radę? Jakoś.
Zabranie komuś chwili i inne złodziejstwa
Często daje się usłyszeć zwrot „przyznaję – mam problem”. W ogóle, zobaczmy, co nosi w sobie słowo „przyznać”. Winę. Winę się nosi, bo do winy przecież można się przyznać. I poczucie winy jest tym, co powoduje, że boimy się zabrać komuś chwilę czasu na udzielenie nam pomocy. O, padło słowo „zabrać”. Użyłam tego słowa bezwiednie, a to przecież kolejne negatywne – w tym kontekście – określenie trzymające się naszych komunikatów z prośbą o pomoc: „Przepraszam, że zabieram ci czas, ale…”.
Zabrać i wina. Czy to nie brzmi jak słowa-klucze do rozwiązania krzyżówki? Zabrać i wina, na 8 liter… kradzież! I my bardzo często czujemy się jak złodzieje, kiedy zwracamy się do kogoś z prośbą o pomoc, albo nawet o zwykłą radę. Dlaczego tak jest?
Zosia Samosia
Lubię myśleć o sobie, że jestem zaradna i całkiem możliwe, że to przekonanie bliskie jest prawdy. Zdecydowanie cenię sobie swoją samodzielność. Zawsze chwalę się – i tu nie pójdę drogą wyjątku – tym, że potrafię skręcić meble z Ikei, wyszlifować półki, wymienić zamki w drzwiach.
Potrafię też wyjść cało z opresji, szybko się zorganizować, sama daleko podróżować. Usłyszałam kiedyś, że życzyć mi powodzenia to jak życzyć masłu maślaności. Powodzenie to przecież ja. Mnie się udaje, ja sobie poradzę, o mnie się martwić nie trzeba. Jeśli spadam, to na 4 łapy.
Umiesz liczyć? Licz na siebie
Jeśli przypomnę sobie swoje uczucia, kiedy byłam w sytuacji, kiedy potrzebowałam poprosić kogoś o pomoc, to dostaję prostą odpowiedź na to, dlaczego jestem zaradna. Proszenie kogoś o przysługę albo jakąś poważną pomoc często idzie u mnie w parze ze skrępowaniem. Z jakimś rodzajem niepokoju, że ktoś mi odmówi.
Albo gorzej – że mi nie odmówi, ale w rzeczywistości nie zrobi tego jedynie przez grzeczność, a nie przez szczerą chęć pomocy i zrozumienie mojej trudnej sytuacji. Niemniej w każdym z tych wypadków chodzi o jedno – lęk przed odrzuceniem.
W pierwszym przypadku z powodu przekonania, że moje potrzeby nie są dla tego kogoś ważne, a więc nie zależy mu na mnie, w drugim przypadku z powodu obawy, że ktoś odsunie się ode mnie, bo będzie czuł się wykorzystany. W zasadzie mogłabym jeszcze wyprowadzić trzecią dysfunkcyjną potrzebę zaradności – lęk przed tym, że ktoś uzna nas za słabszych, za niewydolnych. Pronarcystyczna kultura, w której żyjemy przekonuje nas przecież – masz być silny, niezależny, imponujący. Umiesz liczyć? Licz na siebie.
Zaradna, a więc umiejąca korzystać ze wsparcia
Całe szczęście, prócz Marzeny o niestabilnym poczuciu własnej wartości, mam jeszcze w sobie tę część Marzeny, która potrafi spojrzeć na sytuacje z zewnątrz, a nie tylko przez pryzmat tego, co wewnątrz, a więc uczuć, które podpowiadają: „skoro czuję się odrzucona – zostałam odrzucona”.
I wiem, że jeśli ktoś mówi „tak”, bo nie potrafi powiedzieć „nie”, nie biorę odpowiedzialności za jego nieasertywność. Moją odpowiedzialnością jest przyjąć czyjeś słowo takie, jakie jest i je uszanować. I mieć w sobie zgodę na odmowę. I nawet jeśli odmowa mnie zasmuci, mogę docenić swoją asertywność.
Tak, proszenie o pomoc wymaga asertywności. Asertywność to nie tylko umiejętność powiedzenia „nie, nie chcę”, ale także „tak, chcę; tak, potrzebuję”. I jeszcze jedna ważna sprawa: dopóki nie przestaniemy myśleć o korzystaniu ze wsparcia jak o zabieraniu – nasze potrzeby nie będą zaspokajane.
Czytaj także:
Diagnoza: rak. Jak poradziłam sobie z tą sytuacją?
Czytaj także:
5 kroków do unieważnienia siebie
Czytaj także:
Co robisz, kiedy chce ci się płakać? Jest tylko jedno wyjście