„Królestwo” Szczepana Twardocha to powieść o pysze i upadku. Zachęcająca do stawiania pytań, kto jest dobry, kto zły. To też niepokojąca powieść o wojnie, która odbiera dzieciństwo.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
„Królestwo” Szczepana Twardocha to kontynuacja opowieści o Jakubie Szapiro, niegdysiejszym postrachu stolicy. Tyle, że z dawnego tytułowego króla został… wrak człowieka.
Ryfka: Wychodzę na żer, zdrapywać resztki mięsa ze szkieletu martwego miasta
Po klęsce „polskiego powstania” (jak z konsekwencją nazywane jest w „Królestwie” Powstanie Warszawskie”) ci, którym udało się przeżyć, ukrywają się w gruzowisku, jakim stała się stolica. Ukrywa się też Szapiro. A raczej jest ukrywany, bo sam nawet nie był w stanie zjeść czy ubrać się, tylko „wegetował i nikł”.
Dba o niego Ryfka, dawna kochanka, właścicielka przedwojennego burdelu. I to z jej perspektywy poznajemy dalsze losy Szapiry, bo kobieta jest jednym z dwóch narratorów w „Królestwie”. Ryfka samą siebie nazywa małą, szarą szczurzycą, nocnym potworem.
Ciemnymi dniami kulę się w mojej norze, szara jak ściany kryjących mnie jam, nocą ciemną wychodzę na żer, zdrapywać resztki mięsa ze szkieletu martwego miasta, obgryzać jego zmarzłe truchło…
Niby jest żywa, ale w duszy martwa, niby nadal jest człowiekiem, ale czy naprawdę nadal żyje? Czy jest może tylko cieniem człowieka, formą duchowej pozostałości po prawdziwym życiu? Opowieść Ryfki jest trochę jak „poradnik” o tym, jak przetrwać w zburzonej po Powstaniu Warszawie. Razem z nią przemykamy po gruzach kamienic, przez zbombardowane ulice, ostrzelane podwórza. Razem z nią rozpaczliwie poszukujemy odrobiny jedzenia, zdatnej do picia wody, plądrujemy opuszczone mieszkania w nadziei, że ich dawni mieszkańcy, uciekając w pośpiechu pozostawili gdzieś puszkę konserwy, woreczek kaszy. I razem z nią próbujemy przetrwać, a nawet nie tyle przetrwać, co zapewnić przetrwanie jemu – Szapirze, bo Ryfka troszczy się nie tyle o siebie, co o swego ukochanego:
Od nikogo nie zależę. Nikogo nie potrzebuję. I mam go dla siebie, tylko dla siebie. Żyje dzięki mnie. Jestem nocnym potworem.
Dawid: Stałem się starym dorosłym, starcem w młodym ciele
Opowieść z perspektywy Ryfki to jednak tylko połowa historii. Drugą stronę medalu poznajemy z perspektywy syna Szapiry – Dawida. Dzięki niemu wiemy, jak potoczyły się losy najbliższych Jakuba – jego żony Emilii i dwóch synów, po klęsce kampanii wrześniowej, po utworzeniu w Warszawie getta, po jego zamknięciu, po upadku powstania w getcie, wreszcie po wywózkach z Umschlagplatzu.
Historia Dawida to opowieść o utraconym dzieciństwie – o obróconych w proch marzeniach, podeptanej nadziei. O dziecku, któremu okrutny świat zafundował przyspieszony, obfitujący w traumatyczne epizody, kurs dorastania:
W trzy i pół roku dzielące wrzesień 1939 od kwietnia 1943, z dziecka stałem się nie tylko dorosłym, ale starym dorosłym, starcem w młodym ciele.
Dawid nie tylko musi przetrwać, ale też walczyć o przetrwanie najbliższych. Nie może liczyć na opiekę rodzica, to on musi opiekować się słabszymi mamą i bratem. Sam „król” – Szapiro w tej książce schodzi na drugi plan. Niby cała historia kręci się wokół niego, ale jego samego nie ma, praktycznie nic nie mówi. Niby żyje, ale raczej jest chodzącym trupem.
„Królestwo” Twardocha – historia pełna paradoksów
Historia opowiedziana w „Królestwie” jest pełna paradoksów – i to od samego początku. Ryfka robi wszystko, aby uratować Jakuba. Z jednej strony, to największa miłość jej życia, ale jednocześnie gość, który wyrządził jej największą krzywdę, zawsze była tą drugą, odrzuconą, zawsze wybierał żonę i dzieci, później kochankę. Sama przyznaje:
Całe życie kochałam złego człowieka.
To paradoks, bo ona za wszelką cenę usiłuje utrzymać go przy życiu, a to jednocześnie dla niego największa kara. Jest wrakiem człowieka, a myśl o tym, jak nisko upadł, jest paraliżująca (w końcu był królem Warszawy!). Pewnie nawet nie myśl, że jego bliscy najpewniej nie żyją (Szapiro tego nie wie, może się domyślać) nie jest tak osłabiająca jak to, że stracił przedwojenną pozycję.
Paradoksalna jest także postać Dawida, który żywi największą nienawiść do… swojego ojca:
Spotkałem w życiu wielu złych ludzi, ale nie spotkałem nikogo gorszego niż mój ojciec.
Paradoksem jest to, że chłopak za wszelką cenę nie chce być taki, jak ojciec, a im bardziej tego nie chce, tym coraz podobniejszy do Szapiry się staje. Już jest taki, jak on. Dawid wyznaje:
Nie wiem, kiedy jestem i w czym jestem. Mam tylko pamięć i wiedzę, jestem w szarości, której nie widzę, bo nie mam oczu ani uszu, ani ciała, mam tylko pamięć, jestem pamięcią.
Pycha i upadek. Wojna, która pozbawia dzieciństwa
„Królestwo” jest, i to opinia wielu recenzentów, lepsze, niż pierwsza część opowieści „Król”. Twardoch zrezygnował tu z wątków fantastycznych – brak widma kaszalota nad Warszawą pozwala maksymalnie skupić się na historii bohaterów. Ale nie tylko dlatego.
„Królestwo” jest dosłowne, bardziej wprost, przez co trafia w najczulszy punkt. Owszem, jest tu przemoc, wulgaryzmy, ale w dawce jak zwykle u Twardocha, do przełknięcia. Wydają się niezbędne, by opisy wojennych traum były bardziej realistyczne. Twardoch nie owija w bawełnę, nie próbuje chronić delikatniejszego czytelnika. Choć wydawać się mogło, że literackie czy filmowe obrazy z II wojną światową, gettem, Holocaustem czy obozami w tle pokazały już wszystko, co najstraszniejsze, to „Królestwo” bywa zaskakujące.
Nowa książka Twardocha to powieść o ludzkiej pysze i upadku. Zachęcająca do stawiania pytań, kto jest dobry, kto zły. Czy walcząc o przetrwanie kosztem innych robię im krzywdę? A co, jeśli robię to, bo wiem, że oni i tak umrą? To też niepokojąca powieść o dramacie wojny, która rujnuje bezpieczny świat i odbiera dzieciństwo.
*Szczepan Twardoch, “Królestwo”, Wydawnictwo Literackie 2018
Czytaj także:
“Nade mną stał Niemiec i płakał. Łzy mu leciały z oczu”. Wspomnienia powstańca
Czytaj także:
Mała Polka, która zakpiła z Hitlera
Czytaj także:
Tatuażysta z Auschwitz. Przez 50 lat jego sekret znali tylko najbliżsi