Dzieci i młodzież mają się uczyć krytycznego myślenia, rozwiązywania problemów i pracy w grupie. Oceny mają być zaokrąglane do pełnych liczb, a z dzienników znikną średnie i rankingi, żeby zminimalizować rywalizację.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Koniec stresujących egzaminów w stylu „zdaj albo giń” i likwidacja szkolnych rankingów, a zamiast tego kształtowanie w uczniach takich umiejętności jak inwencja i twórcze rozwiązywanie problemów – tak reformuje swoje szkoły Singapur. Co ciekawe, to państwo może się w tej chwili poszczycić najlepszymi wynikami swoich uczniów w testach. Widocznie uznało, że to za mało.
Mały gigant
Singapur to maleńkie azjatyckie państwo-miasto, a jednocześnie gigant ekonomiczny, technologiczny i… edukacyjny. Od lat zajmuje pierwsze miejsca w rankingach edukacyjnych PISA (Programme for International Student Assessment, czyli Program Międzynarodowej Oceny Uczniów – standaryzowane testy organizowane przez OECD, sprawdzające u 15-latków umiejętność czytania, liczenia i dedukcji).
Choć Singapur liczy zaledwie 5 milionów mieszkańców, jego dwa uniwersytety znajdują się wśród 75 najlepszych uczelni na świecie. Tyle samo najlepszych uczelni mają np. Chiny, Japonia i Niemcy.
Płacz i zakuwaj
Uczniowie od wczesnego dzieciństwa okupują to ciężką pracą – spędzają wiele godzin w szkołach, później w domach długo odrabiają lekcje, a w weekendy korzystają z korepetycji i kursów. W szkole często zdają testy i egzaminy, nastawione na wyłonienie najzdolniejszych uczniów, którym później proponuje się pracę w administracji państwowej.
Od pierwszych klas postępy dzieci oceniane są w systemie liczbowym (a nie opisowym, np. jak w polskich klasach 0-3), z precyzyjnymi notami do dwóch miejsc po przecinku. O miejscu w rankingu albo przyjęciu do elitarnej szkoły decydują często te ułamki.
Myślenie i współpraca
Mimo znakomitych wyników testów, singapurskie władze postanowiły radykalnie zmienić system szkolny – zrezygnować z egzaminów, złagodzić i zniuansować system oceniania i wprowadzić inne narzędzia, które mają pomóc uczniom zdobywać kompetencje społeczne oraz rozwijać talenty.
Dzieci i młodzież mają się uczyć krytycznego myślenia, rozwiązywania problemów i pracy w grupie. Oceny mają być zaokrąglane do pełnych liczb, a z dzienników znikną średnie i rankingi, żeby zminimalizować rywalizację. “Nauka to nie zawody” – powiedział Minister Edukacji Narodowej Singapuru Ong Ye Kung, cytowany przez „World Economic Forum”.
Celem edukacji ma być – ogólnie mówiąc – nie tyle dobre zdanie egzaminów i zostanie w przyszłości ekonomistą, lekarzem czy programistą, ale jak najlepsze wykorzystanie zdolności i elastyczność. Zmiany będą wprowadzane stopniowo od początku następnego roku szkolnego aż do 2023 r. Na razie uczniom zostanie jeden egzamin – na koniec szkoły podstawowej, zdawany w wieku 11-12 lat.
Szkoła przyszłości?
Skąd taki pomysł? Z obserwacji potrzeb współczesnego rynku pracy – tłumaczy singapurskie ministerstwo edukacji. Przewiduje ono w przyszłości rozwój sektora usług, w którym przydatne są nie tylko „twarde” umiejętności, takie jak wiedza opanowana pamięciowo, ale również „miękkie” kompetencje, takie jak inwencja, zdolności przywódcze, współpraca, inteligencja emocjonalna i inicjatywa.
Czy to się może udać?
W czołówce państw, które osiągają najlepsze wyniki w PISA, jest kraj, który już dawno zrezygnował z egzaminów – Finlandia (większość liderów, m.in. Japonia, Honkong, Chiny kontynentalne, raczej korzysta z modelu, który do tej pory stosowano w Singapurze). Uczniowie zdają tam tylko jeden egzamin – na koniec liceum, ale tylko jeśli chcą.
Fiński system edukacyjny jest powszechnie uważany za najlepszy na świecie, choć uczniowie nie są zachęcani do rywalizacji, spędzają w szkole niewiele godzin, nie mają prac domowych i uczą się przez wiele lat w tych samych klasach i z tymi samymi nauczycielami. Od dawna wiele państw zazdrośnie zerka na Finlandię, a teraz Singapur najwyraźniej postanowił pójść w jej ślady.
Co z nami?
Polska od kilku lat zajmuje niezłe miejsca w testach PISA – sytuuje się w pierwszej albo drugiej dziesiątce. Czy to dowód na wysoką jakość kształcenia, czy raczej efekt treningu w rozwiązywaniu testów (choć niektórzy rozeźleni rodzice i uczniowie wybraliby pewno słowo: „tresura”)? Jako matka tegorocznej ósmoklasistki, obserwująca warszawski rynek edukacyjny z mieszaniną przerażenia i rozbawienia, stawiam niestety raczej na to drugie.
Czytaj także:
Edukacja domowa od środka. Wyjaśniamy wątpliwości rodziców
Czytaj także:
Cuda fińskiej edukacji? W Polsce są już od lat!
Czytaj także:
Umiejętności miękkie – nowy przedmiot w szkole?