separateurCreated with Sketch.

„Boję się” – jest na to niezawodny sposób

DZIADEK Z WNUCZKĄ
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Co dzieje się w nas, gdy dorastamy, że już w takie rzeczy nie wierzymy? Dlaczego dziecko, ufne i pełne światła zmienia się i już nie ufa tak jak przedtem?

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

W ubiegłe wakacje miałem okazję i szczęście poprzebywać trochę z wnuczkami. Zawsze sprawia mi to radość, choć czasem jest to również męczące. Nie nadążam za ich dynamizmem i pomysłami. Skąd w takim małym ciałku bierze się tyle energii? Tajemnica warta Nobla.

 

Patrz mi w oczy

Zawsze w czasie spotkań i wspólnych zabaw czegoś się od nich uczę. Podczas ostatniego ich pobytu w naszym domku nad jeziorem dziewczynki wpadły na pomysł: “dziadku, zbuduj nam domek na drzewie!”. Czemu nie na chmurce? – zapytałem. “To potem, najpierw na drzewie!”. „No dobrze, ale czy umiecie chodzić po drzewach?”. Odpowiedziały, że tak.

A zatem, przekonajmy się – to mówiąc, podeszliśmy do dębu z rozłożystymi gałęziami. Wziąłem je i posadziłem na dużej gałęzi, jakieś 2 metry nad ziemią. Okazało się, że świat widziany z drzewa wygląda zupełnie inaczej niż ten widziany spod drzewa. Siedziały na gałęzi niepewnie, trzymając się kurczowo pnia.

Po chwili padła prośba, której się spodziewałem. „Dziadku, zdejmij mnie”. Wyciągnąłem ręce w stronę dziewczynki i nie zdejmując jej, powiedziałem: skacz. Młodsza rozejrzała się trwożliwie, spojrzała na mnie, patrząc mi w oczy zsunęła się z gałęzi i wpadła w moje ramiona. Wyciągnąłem ręce do starszej. “Skacz”. Starsza rozglądała się ze strachem w oczach. „Dziadku, boję się”.

 

Boję się

Ona widzi wysokość, otchłań, w którą ma skoczyć. Nie widzi moich rąk tuż obok siebie. Słyszy mój głos, ale widzi zagrożenie. „Kochanie, jestem tutaj, tuż pod tobą. Złapię cię. Skacz”. „Dziadku, boję się”. Tak ze sobą rozmawialiśmy jakiś czas. W pewnym momencie poleciłem: „Nie rozglądaj się. Patrz mi w oczy. Patrz, tu jestem. Patrz mi w oczy”.

Dziewczynka chwilę jeszcze rozglądała się, po czym wbiła we mnie swój wzrok i cały czas patrząc mi w oczy, powoli zsunęła się z konaru, wpadając w moje objęcia. Oboje wybuchnęliśmy śmiechem. „Dziadku, ja chcę jeszcze raz!”. Powtórzyliśmy więc skok kilka razy.

Ta zabawa uruchomiła we mnie przemyślenia. W dzieciństwie jesteśmy ufni, podatni na cuda z tego, i nie z tego świata. Gdy coś boli, wystarczy, że mama pocałuje, już przestaje boleć. Co dzieje się w nas, gdy dorastamy, że już w takie rzeczy nie wierzymy? Dlaczego dziecko, ufne i pełne światła zmienia się i już nie ufa tak jak przedtem? Czy to doświadczenie zawodu sprawia, że przestajemy być podatni na cuda, które przecież się zdarzają? Już trudno nam uwierzyć, gdy ktoś mówi „stanie ci się to, o co prosisz, tylko uwierz”.

 

Przestajemy wierzyć

Wątpimy tak dalece, że czasami dochodzimy do granicy wszelkiej wiary. Wtedy już w nic nie wierzymy, w nic, czego sami nie dotkniemy i nie sprawdzimy. Mówimy o sobie – jestem realistą. Nie wierzymy w Boga, że jest albo w to, jaki jest.

Że Mu na nas zależy, że pokazuje nam, jak mamy żyć, aby być szczęśliwi. Nie jesteśmy skłonni wierzyć w to, co On do nas mówi. Tradycyjni teoretycy chrześcijaństwa. Dlatego gdy słyszymy „nie cudzołóż”, myślimy że Staruszek Bóg gada głupoty, teraz są inne czasy, co On tam wie.

Ciekawe, że gdy mówi „nie zabijaj”, to jakoś większość z nas w to wierzy i się stosuje. Chyba że zabijanie nazwiemy aborcją. Wtedy masz prawo. A gdy mówi „nie kradnij”, to zaczynamy kombinować, co to jest kradnij. Czy ten, kto wymyślił jedno genialne prawo, mógł stworzyć potem cały szereg bubli prawnych? Może mógł. Dlatego na wszelki wypadek stosujemy się tylko do tych, które nam pasują.

 

Wiaroodporni

Myślę, że dlatego niepodatni, wręcz uodpornieni na wiarę, przyjmujemy świat jak leci. Dlatego trudno nam zobaczyć i zrozumieć sprawy przekraczające świat naszych doświadczeń osobistych. Dlatego trudno nam zeskoczyć z drzewa, nawet gdy ręce kogoś, kto nas kocha są tuż obok nas. Po prostu ich nie widzimy.

Widzimy otchłań rozwierającą się przed nami i nasz lęk. Lęk, który wiąże i pęta nasze serce. Czy można z tego wyjść? Czy można z powrotem wrócić do bycia dzieckiem, ufnym i pełnym światła? Czy mając negatywny bagaż doświadczeń życiowych, można spróbować się „na nowo narodzić”, „stać się, jak to dziecko”?

 

Można

Ale pod jednym warunkiem. Gdy choć na krótką chwilę nie będzie się patrzyło na otaczający nas świat, tylko wpatrzy się w oczy Ojca. W kochające oczy Boga. Gdy się w nich zobaczy świat naszego dzieciństwa. Świat, w którym wszystko było wielkie, czasem groźne, obce i niedostępne. Ale jednocześnie świat, w którym pewni obecności rodzica, czuliśmy się bezpieczni i szczęśliwi.

Czy stać będzie mnie, człowieka wykształconego, mocno osadzonego w realiach swojego wieku, by z ufnością wpatrzeć się w oczy Boga i mu zaufać?


MICHAŁ SZAFRAŃSKI
Czytaj także:
Michał Szafrański: Zaufanie to najlepsza waluta, jaka istnieje [wywiad]



Czytaj także:
Czy to już zdrada… Dwa kroki, by uratować zaufanie


MANYMUM, BLOG
Czytaj także:
Jak połączyć macierzyństwo i duchowość? Mówi Monika z bloga Manymum

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.