W szkolnych murach pojawiają się już różne inicjatywy z założenia wspierające rozwój społeczny i emocjonalny młodego pokolenia. Także pracodawcy w procesie rekrutacji coraz częściej zwracają uwagę na poziom umiejętności interpersonalnych. Może więc uda się, aby serce i rozum nie dzieliła aż taka wielka przepaść?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Szkoła emocji
„Wszyscy jesteśmy źle wychowani” – tak brzmi podtytuł najnowszego filmu Marka Koterskiego. Jedna ze scen, które zainspirowały mnie do przemyśleń, to ciekawy dialog woźnej z dziećmi, a potem jej przejmujący monolog. Pracując w szkole, zauważyłam dużą potrzebę kształtowania nie tylko uczniowskiego umysłu, ale również serca, np. widząc gimnazjalistów i licealistów, którzy odbierali świadectwo z czerwonym paskiem (a więc chyba powód dumy?) ze spuszczoną głową, skoncentrowani na tym, aby jak najszybciej powrócić do uczniowskiego tłumu. Często potrzebowali mediacji w konfliktach rówieśniczych, wiedzy o odporności psychicznej, porady przed wystąpieniem publicznym itd. Podobnych przykładów było dużo.
W szkolnym planie dnia wciąż trudno znaleźć wystarczająco dużo miejsca na naukę tzw. umiejętności miękkich, związanych z rozwojem inteligencji emocjonalnej i społecznej, takich jak autoprezentacja, empatia, komunikacja interpersonalna, twórcze myślenie, praca w grupie itp. Taką rolę spełniała np. praca metodą projektu gimnazjalnego, co miało uczyć m.in. współpracy, kreatywności, komunikacji, sztuki wystąpień.
Pewne elementy ćwiczeń z zakresu umiejętności miękkich udało mi się odnaleźć w przedmiotach szkolnych, np. w-f daje możliwość uczenia się współpracy czy sportowej rywalizacji, a na języku polskim może być wiele okazji do autoprezentacji. Rozwój emocjonalny jest wspierany również poprzez: metody edukacyjne, treści zawarte w programach profilaktycznych i wychowawczych oraz różne wydarzenia szkoły (wystąpienia, apele, wyjazdy integracyjne).
Czy warto więc wprowadzić nowy przedmiot w edukacji?
Znając trochę życie szkoły jako uczeń i nauczyciel, jestem za. Uważam, że takie tematy jak sztuka wystąpień, komunikacja, nazywanie swoich uczuć i potrzeb, znajomość swoich mocnych i słabych stron, umiejętne podejmowanie decyzji, asertywność, rozwiązywanie konfliktów, zarządzanie czasem, motywacja, radzenie sobie ze stresem i w sytuacjach trudnych, to podstawowe zagadnienia, które są równie ważne jak znajomość dopływów Nilu czy pierwiastków z tablicy Mendelejewa.
Myślę jednak, że na początek warto zapewnić trening takich umiejętności nauczycielom. Nie jako kolejne szkolenie, z którego coś muszą zapamiętać, zastosować i odnieść do podstawy programowej, zrealizować w określonym terminie i jeszcze napisać z tego obszerne sprawozdanie. Rozwój osobisty nauczycieli procentuje lepszym podejściem do nauczania. Pedagodzy zazwyczaj posiadają wystarczającą ilość szkoleń i awansów, a to, czego potrzebują, to zainwestowania w siebie, w swój rozwój, odpoczynek, umiejętność radzenia sobie ze stresem.
Zauważyłam, że podczas szkoleń i konferencji w stylu „odsiedź, zanotuj, weź zaświadczenie udziału” nauczyciele przejawiają takie zachowania, jakich nie akceptują wśród uczniów (spóźniają się, rozmawiają podczas trwania wystąpień itp). Miałam okazję uczestniczyć w warsztatach rozwojowych dla nauczycieli, za które po części sami zapłacili i byli gotowi na kolejne tego typu inwestycje. Dlaczego? Bo spotkanie w pierwszej kolejności dotyczyło ich jako ludzi, a nie ich zawodu i wymagań ministerialnych.
Byłam pod wielkim wrażeniem otwartości tej kadry pedagogicznej, która mimo różnic wiekowych świetnie podjęła współpracę, a także miała gotowość do zmierzenia się ze swoimi ludzkimi słabościami. Te warsztaty wspierały rozwój umiejętności społecznych i emocjonalnych, które zazwyczaj są na szarym końcu w odniesieniu do kwalifikacji zawodowych i poziomu wykształcenia.
Z takich rozwojowych spotkań wynika prosta zasada: jaki jesteś dla siebie, taki będziesz dla innych. Autentyczność, lubienie tego, co się robi oraz uważność na potrzeby i możliwości uczniów to najwyżej cenione wśród uczniów cechy dobrego nauczyciela.
Uważni dorośli
Oddzielnym tematem jest rola woźnych i różnych konserwatorów w szkole. Myślę, że oni wiedzą czasem o uczniach więcej niż nauczyciele. To ciekawe, odwołując się do filmu M. Koterskiego, że akurat woźna okazała się najbardziej uważną dorosłą.
Dysproporcja między uczuciami a intelektem będą zawsze obecne i serce nadal z trudem będzie nadążać za rozumem. Rodzice jednak coraz bardziej uświadamiają sobie ważność kształtowania sfery społeczno-emocjonalnej u swoich dzieci. Trudności psychiczne nastolatków również zmuszają do zwrócenia uwagi na ten „miękki” aspekt rozwoju.
W szkolnych murach pojawiają się już różne inicjatywy z założenia wspierające rozwój społeczny i emocjonalny młodego pokolenia. Także pracodawcy w procesie rekrutacji coraz częściej zwracają uwagę na poziom umiejętności interpersonalnych. Może więc uda się, aby serce i rozum nie dzieliła aż taka wielka przepaść?
Czytaj także:
Albo wychowanie autorytarne, albo bezstresowe? Istnieje trzecia droga
Czytaj także:
Wychowanie – co ma wspólnego z dążeniem do ideału?
Czytaj także:
Wychowanie przez krytykę – motywuje czy podcina skrzydła?