Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Ten film różni się od wielu filmów, które dotykały tematu śmierci, a w których grałem. Pokazuje całą biedę ciała, od której stronimy – mówi odtwórca jednej z ról w „Jak pies z kotem” Olgierd Łukaszewicz.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Wszyscy, którzy mają oba czworonogi wiedzą, że nie zawsze panuje między nimi harmonia, ale też nie zawsze toczy się wielka wojna. A nawet jeśli, to po wojnie zazwyczaj nastaje pokój. Czy więc popularne porzekadło „Jak pies z kotem” ma w rzeczywistości rację bytu?
Janusz Kondratiuk: Relacje z bratem mieliśmy raczej toksyczne…
Janusz Kondratiuk, reżyser filmu pod tym właśnie tytułem, próbuje zgłębić temat w fabularnej opowieści. Nie jest to jednak „zwykły” film, który pokazuje słodko-gorzki obraz relacji rodzinnych, ale produkcja oparta na prawdziwej historii. Historii, której tłem jest początkowo walka i rywalizacja między braćmi – Andrzejem i Januszem.
Obaj wykształceni, osiągający sukcesy na polu sztuki – reżyserzy. Fakt, że jednemu powiodło się trochę lepiej, ale czy wyłącznie to jest tłem do konfliktów? Powód zawsze się znajdzie, zwłaszcza że rodzeństwo, jak to często bywa, ma zupełnie odmienne charaktery i spojrzenie na świat. „Relacje z bratem mieliśmy różne, ale raczej toksyczne. Może z mojej winy, bo jako młodszy zawsze konkurowałem ze starszym” – mówił sam reżyser.
Pełna ironicznego humoru wizja nieszablonowej rodziny niepozbawiona jest jednak momentów wzruszenia i autentycznej bliskości. Gdy starszy z braci Andrzej nagle zachoruje, młodszy pomimo różnic i muru nieporozumień, jaki przez lata wyrósł między nimi, podejmie się opieki nad potrzebującym.
„Jak pies z kotem” – tu scenariusz napisało życie
Ta jednak nigdy nie wygląda tak, jak na wygładzonych ilustracjach z medycznych katalogów. Każdy dzień to zmaganie z cierpieniem, własną niemocą, brakiem cierpliwości, czasami myślami, że już nie dajemy rady, może nawet, żeby ta osoba już odeszła… A przecież ją kochamy, świadomie chcemy dobrze, ale podświadomość czasami się buntuje. Zwłaszcza gdy godziny spędzone przy chorym, czas naszego poświęcenia i najlepsze chęci odbierane są przez niego zgoła inaczej.
U chorego, wraz ze zmianami fizycznymi często pojawiają się wahania nastroju, u zdrowego czas raz wlecze się niemiłosiernie wolno, to znów dramatycznie przyspiesza. Szarpie wieczna niepewność, czy zrobiliśmy naprawdę wszystko, co mogliśmy, dopada lęk, co stanie się z nami i z nim, gdy nastąpi nieuchronny koniec. Wiedzą o tym wszyscy, którzy opiekowali się ukochaną osobą, rodzicem, bratem, siostrą albo choćby odchodzącym, a uwielbianym zwierzęciem.
Wielką siłą filmu jest scenariusz, który napisało samo życie – wzruszający, śmieszny, dowcipny. Jak mówił Olgierd Łukaszewicz, odtwórca roli Andrzeja: „Zawierający nuty, które mnie rozczulają, które mnie śmieszą, które mnie irytują”. Aktor początkowo odmówił zagrania roli w filmie, bo jak wspominał – wydawało mu się, że jej nie udźwignie. Później jednak zmienił zdanie.
Mam radość, że biorę udział w tym projekcie. To film o rodzącej się albo coraz bardziej uświadamianej wspólnocie rodzinnej, wspólnocie braterskiej. A jednocześnie opowiada też o wszystkim, co dzieli – mówi Łukaszewicz.
Olgierd Łukaszewicz: Film pokazuje całą biedę ciała, od której stronimy
Historia dwóch skonfliktowanych braci, którzy próbują nadrobić stracone lata, zainspirowała też Roberta Więckiewicza, odtwórcę roli Janusza. „To, co mi się spodobało w scenariuszu, to brak sentymentalizmu. I choć opowiadamy tę historię bez zbędnej ckliwości to i tak udaje się wzruszyć widza niejednokrotnie (…). Mamy tu sceny dramatyczne i takie ewidentnie komediowe. Jest to rodzaj wybuchowej mieszanki z całą feerią barw i odcieni” – zapewnia Więckiewicz. Bożena Stachura, filmowa Beata, żona Janusza dopowiada: „W pewnej warstwie ten film opowiada o pożegnaniu, o śmierci, o czymś smutnym. Ale nie tylko”.
Ten film różni się od wielu filmów, które dotykały tematu śmierci, a w których grałem. Pokazuje całą biedę ciała, od której stronimy, której się wstydzimy, i której nie pokazujemy. To jest film o miłości. To, co niosą wzajemne ludzkie relacje. Ten film jest dla wszystkich. Uświadamia nam, jak jesteśmy zależni od drugich osób, jak powinniśmy być dla siebie tolerancyjni, otwarci – zauważa Łukaszewicz.
Reżyser zaś puentuje: „Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji, że robię film w miejscu, które świetnie znam (…). Wszyscy mi mówią, że robię film o śmierci, no to zapraszam państwa, pośmiejecie się”. Film „Jak pies z kotem” już w polskich kinach.
Czytaj także:
Lady Gaga z różańcem w dłoniach: tak wygląda moja walka o zdrowie
Czytaj także:
Nie ma rąk i nóg, ale jest starszym bratem na medal. Zobaczcie sami!
Czytaj także:
Trzylatek pociesza umierającego braciszka. To bardzo wzruszające…