Znam wiele osób, które startują w tegorocznych wyborach samorządowych. Jeśli je spotkam, chciałbym umieć mądrze i z sympatią im powiedzieć, dlaczego na nich nie głosowałem. Oto 5 zasad, którymi będę się kierował, idąc na wybory 21 października.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Zagłosujesz na mnie?
Patrzę na listę kandydatów do mojego samorządu i mam wrażenie, że z 80% z nich znam się na tyle dobrze, że mogliby zadać mi to pytanie. Tak, jestem mocno zakorzeniony w miejscu, w którym mieszkam i po prostu znam trochę więcej osób. Z tego też powodu inni liczni znajomi pytają mnie o to, na kogo mają głosować…
Ale, ale! Co powiem, gdy wyjściowe pytanie naprawdę zada mi jakiś znajomy kandydat? Mogę się zasłonić tajemnicą. Mogę coś tam zabełkotać dla niepoznaki. Mogę też otworzyć przyłbicę i powiedzieć ci, mój drogi znajomy, dlaczego na ciebie nie głosuję i dlaczego głosuję na kogoś innego. Nie, nie z niechęci czy zawiści, to zupełnie nie tak…
Nie wierzę w kandydatów będących “wcieleniem złego”. Mniemam, że każdy startujący uważa, że chce dobrze i wie, jak zrobić, żeby było dobrze. Tymczasem kandydaci są po prostu lepsi i gorsi z wielu powodów, a wybrać można tylko jednego. Oto jakim kluczem ja sam będę się kierował. Może ten klucz komuś się przyda w jego wyborczych wyborach.
Nie głosuję na partie polityczne
Kiedyś odstąpiłem od tej zasady. Uważałem, że liczą się ludzie, a nie szyld, pod którym stoją. Tak może być, ale niestety prawie zawsze nie jest. Partie prowadzą do upolitycznienia samorządu – smutne, ale tak się po prostu dzieje. A ja nie chcę, żeby np. sadzenie drzew było polityczne. W tym sensie, że np. ktoś nie chce ich sadzić, bo ci co chcą to nasi polityczni przeciwnicy. Dlatego żałuję, gdy widzę sensowne osoby na partyjnych listach. Dlatego też wybieram ugrupowania lokalne, choć nie są idealne.
Nie głosuję na spadochroniarzy
To się tyczy partii politycznych, ale wymaga osobnego akapitu. Bo zwyczajnie nie w porządku jest, że na pierwszych miejscach list w lokalnych wyborach lądują ludzie, którzy z lokalnością nie mają nic (lub prawie nic) wspólnego, nawet jeśli są to ludzie o najlepszych intencjach i nieposzlakowanej opinii.
Społecznik, nauczyciel, lekarz, sklepikarz, mechanik, harcerz, ministrant, członek rady osiedla – to są ludzie, których mam szansę znać z dzielnicy, a oni mają szansę znać dzielnicę. Dlatego nie głosuję na osoby wyłącznie w dzielnicy zameldowane. Dlatego szukam osób (nawet mało znanych), które są zakorzenione w lokalnej społeczności.
Nie głosuję na dinozaury
Był taki dobry pomysł, żeby w samorządzie można było być tylko dwie kadencje. Nie wiem, czy dwie, czy trzy, ale cztery to już zdecydowanie za wiele. Jeżeli ktoś jest radnym, wójtem, burmistrzem, prezydentem przez 8 lat to znaczy, że miał bardzo dużo czasu na realizację swoich pomysłów, a 12 lat to już ocean czasu. Tym bardziej, jeśli był w koalicji rządzącej.
Takie osoby, jak mniemam, przeważnie mają dwojaką motywację. Albo nie chcą oddać ciepłej posady, albo uważają, że tylko one mogą zaradzić lokalnym problemom. Pierwsza motywacja jest haniebna, druga jest szlachetna, ale obydwie są błędne. Naprawdę nie jest tak, że niektórzy ludzie są niezastąpieni. Idą nowe pokolenia. Warto oddawać władzę innym, którzy też chcą zrobić coś dobrego.
Wiem, że mój głos ma znaczenie
W żadnych innych wyborach niż właśnie samorządowe, mój głos nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Powiedzenie grupie znajomych na kogo głosuję i ich pójście w moje ślady, miało już w przeszłości wpływ na zwycięstwo konkretnego kandydata. Równocześnie wiem, że obdarzając zaufaniem jedną osobę, obdarzam tym zaufaniem całą listę.
Zdarzyło mi się w przeszłości nie głosować na mojego kandydata, bo startował z listy, której nie popierałem. Dlatego wybierając swojego kandydata, sprawdzam na ile “swoje” są dla mnie poglądy na lokalność i styl działania innych osób z listy.
Wybieram ludzi, ale nie skreślam ludzi
Czasem to jest bardzo trudne. Nie powiedzieć źle o kimś, kto moim zdaniem źle zrobił… ale oddzielać ludzi od ich czynów, postaw, poglądów. To jest trudne i zarazem konieczne. Za kilka dni będzie po wyborach. A my nadal będziemy sąsiadami. Szkoła, sklep, kościół, przychodnia, park, nadal będą tak samo moje jak i twoje. Tak ja, jak i ty nadal będziemy nieidealni. Nadal też będziemy mogli zrobić razem coś dobrego, szczególnie jeśli się na siebie nie poobrażamy.
Na tym polega demokracja, że wybieram tego, kogo uważam za najodpowiedniejszego. Nie żałuję głosu dla tych co “nie mają szans”. Jak wygrają “moi” to nie przymykam oczu na ich błędy. Jeśli wygra ktoś inny, to nie neguję jego zasług. A co najważniejsze – idę na wybory!!!
Czytaj także:
Pasja – czy to ona nas określa?
Czytaj także:
Patryk Świątek: Po prostu weź i wyjdź z domu! [wywiad]
Czytaj także:
O. Jan Góra OP o stuprocentowych katolikach