Żeby przekazać dziecku dobry ideał, żeby wskazać mu właściwą drogę przez życie ku życiu wiecznemu, samemu trzeba być wzorem (co nie znaczy, że ideałem! Jesteśmy tylko ludźmi). A to niejako zmusza nas samych do tego, by stawać się coraz lepszym, by konsekwentnie kroczyć naszą własną ścieżką do świętości.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
“Członkowie Towarzystw Biznesowych wcale nie ustępują Coveyowi. Są najlepszym dowodem na to, że można pięknie zarządzać i firmą, i domem. Wielu ludzi uważa, że nie da się mieć wielu dzieci, bo zabraknie czasu czy pieniędzy. Członkowie Towarzystw obalają ten mit – i całe szczęście! Bo jeśli ktoś jest wartościowym człowiekiem, to dobrze, żeby miał dużo dzieci, bo te dzieci też zostaną wartościowymi ludźmi”.
Powyższe słowa to cytat. Kto jest autorem tej ciekawej myśli? I dlaczego przytaczam te słowa? Cierpliwości :). Wszystko wyjaśnię. Na razie powiem tylko tyle, że to właśnie autor cytatu podsunął mi – choć mimochodem – pomysł na dzisiejszy tekst.
Covey napisał “7 nawyków skutecznego działania”. My porozmawiamy o 7 powodach, dla których my – katolicy – powinniśmy mieć wielodzietne rodziny. No to w drogę!
Powód 1: szczęście nie polega na łatwiźnie
Wielu ludzi chce mieć jedno dziecko, góra dwoje. Dlaczego nie więcej? Jednym z powodów jest to, że wychowanie dzieci to wyzwanie. To wysiłek. To wiele problemów, które pojawią się na pewno, i z którymi będzie trzeba się zmierzyć.
To wszystko, oczywiście, prawda. Ale kto powiedział, że życie powinno być proste, łatwe, lekkie i przyjemne? Jak ktoś to trafnie ujął, szczęście nie polega na łatwiźnie, lecz na robieniu rzeczy trudnych. Czy to sport, czy to sztuka, czy to biznes, czy to hobby – doceniamy najbardziej to, co kosztowało nas dużo pracy i wysiłku.
Myślę, że nie inaczej rzecz się ma z rolą rodzica. Cała sztuka polega na tym, by dać z siebie tyle, ile tylko możemy. A nawet więcej. A potem cieszyć się z owoców naszego wysiłku.
Powód 2: zabawne dialogi z synami
Zabawnych dialogów z synami przybywa niemal każdego dnia. Oto jeden z ostatnich. Z cyklu #MójSynJestNajsłodszy. Wczoraj skubałem, opalałem i oprawiałem dzikie kaczory. Po odcięciu i wyrzuceniu do kosza łebków, przychodzi #GnyszkaJr. Dyjalog:
– Tata, a pokażesz mi głowy tych kaczorków?
– Przecież już je widziałeś.
– Ale teraz chcę tak z bliska.
– A po co z bliska?
– Bo chcę zobaczyć, jakie miały mózgi.
[Kurtyna]
I jak tu nie kochać dzieci? Po prostu się nie da.
Dialogi z Antosiem i Maksiem są różne. Czasami zabawne, czasami rozczulające, czasami dają do myślenia. Ale zawsze oznaczają mnóstwo frajdy. Rację ma ten, kto powiedział, że najwięcej frajdy daje spędzanie czasu w dobrym towarzystwie.
Powód 3: wiatr w żagle
“Wiesz, to jest tak. Zauważyłem, że z każdym dzieckiem wyrasta mi spod pleców żagiel, dzięki któremu szybciej płynę. Żagiel albo nawet motorek” – powiedział mi kiedyś mój przyjaciel. Te słowa wryły mi się głęboko w pamięć.
Kiedy je usłyszałem, dopiero spodziewałem się pierwszego spadkobiercy, natomiast Tomek trochę progenitury miał już na koncie. Dziś, będą ojcem trojga dzieci, muszę powiedzieć, że moje doświadczenia są podobne.
Przyjście dziecka na świat wiele zmienia w naszym życiu. Całym. Wpływa także na inne sfery naszej działalności, takie jaki biznes. Ja dzięki narodzinom Maksia nauczyłem się bardzo wielu rzeczy, np.: szybko podejmować ważne i pilne decyzje, których brak przynosi straty, czy selekcjonować sprawy tak, by zajmować się tylko najważniejszymi, albo wreszcie porzucić perfekcjonizm. Z czasem do Maksia dołączył Antoś. A potem – Marysia.
Jak się pewnie domyślasz, każde kolejne dziecko tylko pomaga mi te wszystkie umiejętności doskonalić. To prawdziwy wiatr w żagle.
Powód 4: zarządzanie sobą w czasie i ustalenie priorytetów
Jak powiedział Mariusz Bober, polski menedżer z wieloletnim stażem (w tym w KGHM i Grupie Azoty), czas to jedyny zasób na ziemi, którego nie da się magazynować ani recyklingować.
A co mają do tego dzieci? Pomagają ustalić priorytety. Doba ma tylko 24 godziny. A jest tak wiele ważnych spraw do zrobienia, prawda? Nie ma sensu tracić czasu na pewne obszary. Z kolei na inne trzeba położyć nacisk.
O tych sprawach zresztą pisał Covey w “7 nawykach skutecznego działania”. Warto podkreślić, że to praktyk, a nie teoretyk. Covey sam ma gromadkę dzieci.
Czytaj także:
Dlaczego zawsze mam czas, czyli o skutecznym zarządzaniu sobą
Powód 5: lek na perfekcjonizm
Dlaczego nie możesz być perfekcjonistą? Ponieważ perfekcjonizm potrafi zabić. Niszczy nas samych oraz nasze otoczenie. A jak to się ma do posiadania gromadki dzieci?
Uważam, że gromadka dzieci skutecznie leczy z perfekcjonizmu. Jak? Dzięki dzieciom zaczynamy patrzeć na świat z właściwej perspektywy. Dociera do nas, że pewne sprawy po prostu muszą zostać zrobione. A jeśli nie da się ich zrobić idealnie, to należy je zrobić tak dobrze, jak tylko się da. Za rogiem czekają przecież kolejne.
Czytaj także:
Po czym rozpoznasz prawdziwego faceta? I co mają z tym wspólnego dzieci?
Powód 6: dążenie do ideału
O podejściu antycznym do kwestii wychowania jakiś czas temu już pisałem. Pozwolę sobie przypomnieć, że istotą paidei (w pewnym uproszczeniu – wychowania) było dążenie do ideału. A żeby przekazywać dziecku ideał osobowy, samemu trzeba taki ideał mieć.
A co ma do tego posiadanie gromadki dzieci? Wychowanie jest relacją, która działa w obie strony. My – rodzice – uczymy dzieci, ale też uczymy się naszych dzieci (tj. poznajemy je coraz lepiej) oraz uczymy się OD naszych dzieci. To po pierwsze.
Natomiast po drugie – żeby przekazać dziecku dobry ideał, żeby wskazać mu właściwą drogę przez życie ku życiu wiecznemu, samemu trzeba być wzorem (co nie znaczy, że ideałem! Jesteśmy tylko ludźmi). A to niejako zmusza nas samych do tego, by stawać się coraz lepszym, by konsekwentnie kroczyć naszą własną ścieżką do świętości.
Powód 7: dzieci wartościowych ludzi też będą wartościowymi ludźmi
Na zakończenie wracamy do punktu wyjścia. Autorem słów przytoczonych na początku jest Michał Osiej (dyrektor regionalny w jednej z moich firm – Towarzystwach Biznesowych). Te słowa padły w wywiadzie do nowego numeru naszego czasopisma – “Merkuryusza”.
Czy Michał ma rację? Odpowiem pytaniem: a jak tobie się wydaje?
Z całą pewnością jest tak, że my – katolicy – jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za nas, za nasze rodziny, za najbliższe otoczenie. Powinniśmy się troszczyć, jak św. Maksymilian, o cały świat.
Co się stanie, gdy nasze dzieci wkroczą w dorosłość? Czyż nie jest tak, że jeśli zrobimy wszystko, by wychować nasze dzieci na dobrych ludzi, to w przyszłości będą dobrymi ludźmi?
Jak ci się wydaje?
Czytaj także:
„Żadna podróż nie jest tak ekscytująca jak życie z 7 dzieci pod jednym dachem” (wywiad)