separateurCreated with Sketch.

Jak młodym gniewnym dziś mówić o Bogu? Za jakim Kościołem tęsknią?

MŁODZI W KOŚCIELE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Większość młodych ludzi ma dzisiaj jakieś rysy na życiu, jakieś pęknięcia, zadrapania, tak duchowe, jak i emocjonalne. I my, jako pasterze, powinniśmy mieć świadomość, że dostajemy do szlifu drogocenne kamienie – tak, to nie absurd! – drogocenne, bo pochodzące z kolekcji Pana Boga…

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Katarzyna Szkarpetowska: Księże, jaki jest salezjański przepis na przyprowadzenie młodego człowieka do Kościoła?

Ks. Jacek Szewczyk SDB*: Wychowanie, jak mówił ks. Bosko, jest sprawą serca. Jako salezjanie, duszpasterze, możemy podarować młodzieży przede wszystkim naszą obecność. To bardzo ważne, żeby młody człowiek wiedział, że jesteśmy – i że jesteśmy dostępni! – zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdy relacje gasną wraz z usunięciem konta na Facebooku.



Czytaj także:
Dlaczego młodzi odchodzą z Kościoła? Katecheci, teolodzy, ewangelizatorzy – obudźcie się!

Jaka ta obecność powinna być? Albo inaczej: czym ona ma być?

Towarzyszeniem młodemu człowiekowi. To, co możemy zrobić, to iść obok niego – nie przed nim, nie za nim, nie ponaglać, nie ingerować, ale być obok. Życie potężnie przyspieszyło, cywilizacja poszła do przodu, ale to wcale nie ułatwia budowania relacji – wręcz przeciwnie. Dlatego to, co możemy zrobić, to pomagać młodemu człowiekowi, uczyć go, jak te relacje budować, pielęgnować, jak w nich wytrwać.

Większość młodych ludzi ma dzisiaj jakieś rysy na życiu, jakieś pęknięcia, zadrapania, tak duchowe jak i emocjonalne, i my, jako pasterze, powinniśmy mieć świadomość, że dostajemy do szlifu drogocenne kamienie – tak, to nie absurd! –  drogocenne, bo pochodzące z kolekcji Pana Boga… On nam je daje jako diamenty, które z naszą pomocą mogą stać się brylantami. Ważne, żebyśmy nie zepsuli tego, co Bóg może i chce przez nas zrobić.

Jak młodym gniewnym mówić o Bogu?

To dzisiaj ogromne wyzwanie dla Kościoła. Po pierwsze: trzeba ich kochać. Po drugie: trzeba wyjść na peryferia, o czym mówi papież Franciszek. Wyjść na ulicę, spotkać się z nimi na chodniku, w tramwaju, na dworcu, w parku pod drzewem, na ich terenie. Tam, na te peryferia, mamy im zanieść Jezusa, bo oni sami mogą Go nie szukać.

Chce się Księdzu szukać młodych w tych miejscach, które Ksiądz wymienił?

Oni tam są i nie można ich tam zostawić. Jeżeli nie zaczniemy ich szukać, to ich nie znajdziemy. Nie spotkamy się. Z doświadczenia wiem, że do młodych zaprowadzą nas inni młodzi, bo młody człowiek jest najlepszym przewodnikiem po swoim świecie.

 

Ks. Jacek Szewczyk – zdjęcie

Ks. Jacek Szewczyk

 

Kiedyś Pan Bóg postawił na drodze ks. Bosko chłopca, który chciał być ministrantem, ale nie umiał służyć. Chłopiec ten nie potrafił też czytać ani pisać, ale – jak się okazało – potrafił gwizdać. I ks. Bosko to wystarczyło, by nawiązać z nim dialog, wejść w relację. „To chodź, pogwiżdżemy razem”, powiedział. Zobaczyć w młodym człowieku dobro, nawet najmniejsze – na początek tyle wystarczy?

Ksiądz Bosko wiedział, co robi, bo gwizdanie naprawdę otwiera drzwi do serca (śmiech). Zacząłem właśnie uczyć w kilku podstawówkach na warszawskiej Pradze i muszę przyznać, że ten patent sprawdza się kapitalnie! Dokopywanie się do dobra w młodym człowieku, zwłaszcza dzisiaj, to niezły odwiert. Wielu młodych mówi, że nic nie potrafi; że to, co robią, nie ma sensu, nie widzą talentów, którymi zostali obdarowani. Czasami mówią o tym tak cicho, że my, dorośli, nie jesteśmy w stanie ich słów usłyszeć, jeżeli nie nachylimy ucha, a do tego konieczne jest zgięcie kolan.

Gdy studiowałam pedagogikę, mówiono nam na zajęciach, że kiedy mówimy do dziecka, powinniśmy kucnąć, aby jego i nasze oczy spotkały się i aby ono nie miało poczucia, że ktoś patrzy na nie „z góry”.

Nigdy nie można patrzeć na nikogo „z góry”; bagatelizować tego, z czym dany człowiek się mierzy. Bo o ile dorosły jeszcze sobie jakoś poradzi, o tyle dziecko czy nastolatek – niekoniecznie. My, salezjanie, niejednokrotnie zginamy kolana przed młodymi, słysząc, jakie mają życie. Coraz więcej młodych jest doświadczonych bólem, cierpieniem, które trudno dostrzec na pierwszy rzut oka. Ten ból może być spowodowany trudnymi relacjami w domu, w grupie rówieśniczej, jakimiś złymi decyzjami… Nikt z nas nie wybiera sobie środowiska, w którym przychodzi na świat; nie wybiera rodziców, przestrzeni, w której dorasta itd. Nasze zgięcie kolan wpisuje się w duchowe towarzyszenie młodym. A czasami klękamy przy nich z bezradności. To jest to, o czym mówi Jezus: raduj się z tymi, którzy się radują, ale też płacz z tymi, którzy płaczą.

Powiedział Ksiądz, że młodzi często nie widzą swoich talentów. Co jest tego powodem?

Chyba to, że częściej słyszą od nas, dorosłych, o swoich deficytach niż o potencjale – to po pierwsze. A po drugie, młodzi żyją często w różnych klatkach – klatkach ludzkiej opinii, tego, co powiedzą rówieśnicy, głodu akceptacji itp. Wchodzą w jakieś środowisko i wydaje się im, że na to, by być lubianym, trzeba zapracować. Ba, że na miłość trzeba zapracować! Nie są konsumentami miłości bezwarunkowej (nie mają na to odwagi), ale takiej, która stawia warunki.

To jest chyba problem, który dotyka ludzi w każdym wieku.

Jasne. Wielu z nas „zarabia” na miłość – matki, ojca, żony, męża… Możemy by dorosłymi ludźmi, mieć odchowane dzieci, a głównym motorem naszego życia może być ciągle potrzeba usłyszenia: „jesteś dobrym ojcem”, „jesteś dobrą żoną”, „jesteś dobrym synem”. I czasami potrafimy wykonać 400% normy, żeby to usłyszeć. Ludziom często wydaje się, że gdy już zapłacą te wszystkie paragony miłości, to będą szczęśliwi. Okazuje się, że to tak nie działa.



Czytaj także:
Papież Franciszek do polskiej młodzieży: „Miejcie odwagę! Świat potrzebuje Waszej wolności ducha!”

Płatna miłość – to naprawdę smutno brzmi.

Nie znam, poza Jezusem, nikogo, kto jest w stanie dać od tego wolność. On mówi: „Nie musisz zapracować na moją miłość. Kocham cię takiego, jaki jesteś, a nie za to, że jesteś taki, a nie inny. I teraz, Kościół jest taką przestrzenią, gdzie człowiek może tej wolności doświadczyć.

Ksiądz rozmawia dużo z młodymi. Oni o takim Kościele mówią? Za takim Kościołem tęsknią?

Kościół to przestrzeń otwarta – nie tylko dla grzecznych, „uczesanych” katolików”, ale dla wszystkich. Jest tutaj miejsce dla każdego. Dla mnie osobiście ten czas, który przeżywamy w Kościele, to czas Ducha Świętego. Chociażby takie wydarzenia modlitewne jak Stadion Młodych – spotkanie, które odbędzie się już niebawem [6 października, przyp. red.] – one są bardzo potrzebne. Takiego Kościoła młodzi chcą doświadczać. Nie takiego, z którego uszło powietrze. Po prostu nie chcą siedzieć w mauzoleum.

*Ks. Jacek Szewczyk – salezjanin, duszpasterz dzieci i młodzieży. Katecheta w Szkole Podstawowej nr 30 im. Powstańców 1863 roku oraz w Szkole Podstawowej nr 354 im. Adama Asnyka na warszawskiej Pradze. Pełni posługę duszpasterską w Sanktuarium Najświętszego Serca Pana Jezusa przy ul. Kawęczyńskiej w Warszawie.

Ks. Jacek Szewczyk – zdjęcie 2

Ks. Jacek Szewczyk
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.