Wrzesień to początek szkoły i zajęć dodatkowych. Rodzice wychodzą z siebie, żeby zapewnić dzieciom zajęcia najefektywniej rozwijające ich talenty. Niestety, dobre chęci często prowadzą do frustracji rodziców i dzieci. Co zrobić, żeby tak nie było?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Jak wybierać zajęcia?
Wybór zajęć pozalekcyjnych to często wojna podjazdowa. Amunicją w tej wojnie są argumenty: rozwojowe (bo to przecież w imię rozwoju), towarzyskie (bo kolega też chodzi), przyszłościowe (bo to przecież zaprocentuje), finansowe (bo to wszystko kosztuje) i pewnie jeszcze kilka innych. W potyczkach udział biorą dzieci i rodzice, choć nie zawsze wiadomo, czy jako sojusznicy, czy przeciwnicy.
Ranni są po obu stronach. Rodzice resztką sił dowożą, odbierają i koordynują, a wszystko dla dobra dzieci. Tymczasem przepracowane dzieci spędzają na zajęciach szkolnych i pozaszkolnych więcej czasu niż rodzice w pracy. Jak zatem wybierać dodatkowe aktywności tak, by ograniczyć poziom frustracji zarówno u dzieci, jak i rodziców?
Kto powinien decydować?
Zdarza się, że decyzję o zajęciach dodatkowych autorytarnie podejmują rodzice. Przecież to oni płacą, koordynują i mają szeroką wiedzę o jakości oraz przydatności zajęć. Jest też druga skrajność. O wszystkim decyduje dziecko, a wykonawcą jego woli jest rodzic. Bo dziecko najlepiej wie, czego mu trzeba i co je pasjonuje.
Z różnym natężeniem, ale przeważnie rodziny ciążą ku jednej z tych skrajności. W obydwu przypadkach wygrywa tylko jedna strona. Druga musi się podporządkować. Oczywiście, zajęcia dodatkowe są dla dzieci, ale nie tylko dzieci będą dotyczyć. Warto w decydowaniu o nich zadbać o całą rodzinę.
Można to zrobić np. w takich trzech krokach. Najpierw wybieramy razem. Zastanawiamy się, czego chce dziecko, jakie pomysły ma rodzic, co jest dostępne na rynku, na co nas stać i co mieści się w kalendarzu. To ważne, żeby dziecko mogło wybrać to, co naprawdę je pociąga. Nawet jeśli rodzic nie podziela tego entuzjazmu.
W drugim kroku powstaje lista propozycji, z której dziecko wybiera to, co mu odpowiada. Nie ma co się bać pomyłki. Jeśli dziś wybierze nieodpowiednie zajęcia na popołudnie, to może w przyszłości uniknie błędów przy ważniejszych decyzjach. Trzecim krokiem jest zatwierdzenie wybranych zajęć przez rodzica. Tu utrudnieniem mogą być mody.
Moda na rozwój
Rozwój to dla rodziców jeden z najważniejszych motywatorów przy zapisywaniu dzieci na zajęcia dodatkowe. Z pewnością dzieciństwo jest doskonałym czasem na rozwój, szczególnie, gdy rozumiemy je jako okazję do swobodnego poznawania świata.
Nie należy się przejmować, jeśli ciekawe zajęcia po paru tygodniach okażą się nudne. Wytrwałość przy danym zajęciu jest ważna (świetnie, jeśli cotygodniowe spotkania prowadzą do jakiegoś mierzalnego efektu, np. zbudowania modelu), trzeba jednak uważać, by nie walczyć o nią za wszelką cenę. Krótki kontakt np. z baletem i doświadczenie rezygnacji z takich zajęć samo w sobie jest ważnym krokiem w rozwoju dziecka.
Szukanie najbardziej rozwojowych zajęć pozalekcyjnych przypomina szukanie najbardziej rozwojowych wyjazdów wakacyjnych. A to oznacza, że nie zawsze to, co modne (np. programowanie czy piłka nożna) będą najbardziej rozwojowe dla każdego. Mody oczywiście są różne, warto wsłuchać się w tę, wedle której należy zostawiać dzieciom czas wolny na… nudę.
Czytaj także:
Jakie wakacje są inwestycją w lepszą przyszłość?
Planowanie nudy
Jeśli w tygodniowym grafiku zajęć nie zaplanujemy wolnych przebiegów, to nigdy nie będzie czasu na czytanie książek, wspólne gry planszowe, gotowanie albo spacer. Tylko planując czas na nudę dajemy sobie szansę, że dziecko zrobi coś zupełnie nowego, żeby tę nudę zabić.
Nuda to doskonały czas dla przebodźcowanego mózgu, który w natłoku zajęć jest w ciągłym trybie przyswajania informacji. Oprócz zmiany rodzaju zajęć – np. sportowe, artystyczne, matematyczne, plastyczne – dobrze jest mieć przestrzeń, w której zdobyte doświadczenia ułożą się w głowie. Trochę jak mętna woda klaruje się, gdy przestaniemy ją mącić.
Rady uniwersalne
Nie ma rad uniwersalnych. Tak przy zapisywaniu na zajęcia dodatkowe, jak i we wszystkich innych sprawach rodzicielskich. Inne jest każde dziecko, rodzic i rodzina. Nie ma więc jednego systemu ilości i typów zajęć. A to znaczy, że jedyną radą jest szacunek do drugiej osoby i siebie.
Będąc rodzicem pewnie nigdy nie przestaje się być szoferem. Najważniejsze, by być szoferem z przekonania i w takim zakresie, który nie doprowadzi do frustracji. Spokojny i szczęśliwy rodzic to też szczęśliwe dziecko. Nie wahajmy się dać dzieciom tego szczęścia.
Czytaj także:
Twoje dziecko ma rację – “zadania domowe są głupie”
Czytaj także:
12 znanych osób, o których nie wiedziałeś, że otrzymały edukację domową