Wspólnymi siłami po prostu możemy zrobić dużo więcej. Ba! Moje doświadczenia pokazują, że często takie wspólne przedsięwzięcia sprawiają, że „2 + 2 = 5”, a nawet i więcej. Na tym polega synergia wynikająca z dobrej kooperacji.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
O dr. Wongu dowiedziałem się od kolegi. Singapurski miliarder i inwestor organizuje seminarium MOC, czyli “Miracles of Capital” – które diametralnie zmienia myślenie o biznesie.
Postanowiliśmy zaprosić dr. Wonga do Polski. Seminarium odbywa się w języku angielskim, a więc dla dr. Wonga nie robi większej różnicy, w której części świata dzieli się wiedzą na temat mechanizmu kapitałowego. Udało się. Seminarium MOC Poland odbyło się już kilkukrotnie. Dr Wong zagości w Polsce ponownie w listopadzie tego roku. A ja chcę się podzielić, czego nauczyłem się od tego singapurskiego miliardera.
Czytaj także:
5 niezwykłych świętych liderów i ich przepis na rozwój biznesu
Anegdota o pszczołach i dyniach
W jednym ze stanów USA co roku odbywa się konkurs na największą dynię. Regularnie zwycięża w nim jeden farmer. Dziennikarze, zaintrygowani tą regularnością, postanowili dowiedzieć się, jak on to robi. Zapytany o sekret swojej trwałej przewagi, hodowca dyń powiedział, że po każdym wygranym konkursie rozłupuje swoją gigantyczną dynię siekierą. A potem wyjmuje z niej pestki, czyli w zasadzie nasiona, i rozdaje je jak największej liczbie sąsiadów, mieszkających w jak największym promieniu od jego farmy.
Dlaczego to robi? Ponieważ zależy mu na tym, żeby również oni mieli jak największe dynie. Głupie? Czyżby chciał przegrać? Dlaczego wspiera potencjalną konkurencję? Nie, facet nie jest głupi – wręcz przeciwnie. Gość ma po prostu świadomość, że dzięki tym działaniom pszczoły, które będą zapylały jego dynie, będą to robić przy użyciu pyłku z dorodnych, dużych dyń, które na pewno wyrosną u sąsiadów. Tym samym zwiększa szansę na to, że znowu wyrosną mu olbrzymie dynie. Pomaga sąsiadom, bo wie, że sam na tym skorzysta. Można powiedzieć, że dochodzi do altruizmu z czysto egoistycznych pobudek.
Czego uczy nas anegdota o pszczołach i dyniach?
Jaką naukę chciał przekazać singapurski miliarder za pomocą tej opowieści? Ta anegdota pokazuje, jak ważna w biznesie jest mentalność dzielenia się. To rzecz, która wcale nie jest intuicyjna i której bardzo w Polsce brakuje.
Kiedy polski przedsiębiorca wpuszcza do swojej spółki wspólnika, to pierwsza rzecz, o której myśli, to zachowanie w swoich rękach kontroli. Nie zastanawia się, ile warta jest firma i o ile więcej może być warta dzięki współpracy z potencjalnym partnerem. Woli mieć ponad połowę małego tortu niż mniejszą część tortu wielkiego albo olbrzymiego.
Przedsiębiorcy na Zachodzie i w południowo-wschodniej Azji podchodzą do tych spraw inaczej. Nie skupiają się na kontroli dla samej kontroli. Bo ważniejsze od tego, ile procent udziałów w spółce posiadamy, jest to, jaką te udziały mają wartość, a więc również – jaka jest wartość całej firmy.
Co zabawne – choć wcale mnie to nie pociesza – ci sami ludzie, którzy prowadząc biznes myślą o kontroli, gdy kupują akcje spółek notowanych na giełdzie, np. KGHM, wcale nie zastanawiają się, jaki mają procent udziałów i jak to się przełoży na walne zgromadzenie. Liczy się dla nich wartość tych akcji i czy można na nich zarobić.
Czytaj także:
Bizneswoman z szóstką dzieci. „Mnożymy miłość”
Kultura kooperacji a kapitał społeczny
Dr Wong uczy nowej dla polskich przedsiębiorców mentalności – mentalności dzielenia się. Bo jeśli dopuszczamy kogoś do naszego biznesu, to w pewnym sensie dzielimy się z nim tym biznesem. To nie zawsze jest łatwe, na poziomie mentalnym właśnie.
Ale praktyka pokazuje, że kooperacja się opłaca. Wspólnymi siłami po prostu możemy zrobić dużo więcej. Ba! Moje doświadczenia pokazują, że często takie wspólne przedsięwzięcia sprawiają, że “2 + 2 = 5”, a nawet i więcej. Na tym polega synergia wynikająca z dobrej kooperacji.
Jednym z prelegentów na konferencji “Żyj w Obfitości”, którą organizuję od kilku lat, był Jan Mikołuszko – człowiek-legenda. Pan Jan jest ojcem sukcesu firmy UNIBEP – jednej z największych polskich firm budowlanych, która w dodatku jest największym polskim eksporterem usług budowlanych (produkuje m.in. domy modułowe na wymagający rynek skandynawski).
Pan Jan powiedział na początku swojej prelekcji coś, co bardzo mocno zapadło mi w pamięć – że kapitał społeczny jest w Polsce gigantycznie potrzebny, że bez kapitału społecznego nigdy nie zdołamy zbudować dla Polski świetlanej przyszłości.
Oczywiście, gdy mówimy o kapitale społecznym, to mówimy też o społeczeństwie obywatelskim z prawdziwego zdarzenia. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że kluczem do zbudowania społeczeństwa obywatelskiego jest właśnie kooperacja. Nie tylko współpraca przedsiębiorców. Ale oni są tutaj warunkiem koniecznym. Dlaczego? Ponieważ generują kapitał – środki, dzięki którym można zmieniać świat na lepsze. Każdy człowiek, który miał styczność z trzecim sektorem, wie, że organizacje pozarządowe potrzebują paliwa. Po to, by wprawić w ruch machinę, która zmienia świat.
A po co w ogóle te zmiany?
No dobrze, ale po co w ogóle zmieniać ten świat, skoro nie jest on naszym celem ostatecznym? Zmieniamy go dlatego, że dom – środowisko życia, w którym człowiek dorasta – wpływa na jego przyszłość. Jeśli młody człowiek pogubi się za młodu, nie mając w domu dobrych warunków, to czy znajdzie w przyszłości drogę do Nieba?
I właśnie o tym – my, katoliccy przedsiębiorcy – powinniśmy stale pamiętać. Jesteśmy odpowiedzialni za ten dom – Polskę. W dużej mierze to właśnie od nas zależy, czy to będzie dom, w którym domownicy mają odpowiednie warunki do dobrego życia. Do dobrego życia, które stanowi drogę do celu ostatecznego – Nieba.
Czytaj także:
Przedsiębiorca i menedżer, wzór dla ludzi biznesu. Św. Maksymilian, jakiego nie znacie