Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Dziennik relacjonujący ich wstrząsające doświadczenia nosi tytuł „Uwięzione w raju”…
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Wrzesień 1940 r. 4 józefitki z Orange (Kalifornia): s. Celestin Belanger, s. Hedda Jaeger, s. Isabelle Aubin i s. Irene Alton dopinają na ostatni guzik swój wyjazd na Wyspy Salomona. Dwie z nich są nauczycielkami, dwie pielęgniarkami. Przed nimi misje – konfrontacja z nieznaną kulturą, lokalnymi językami, prawami, które rządzą dżunglą i… zakaźną malinicą.
Wsiadają na statek, który płynie do Nowej Zelandii i Australii. Potem przesiadają się na kolejny, który dociera na Wyspy Salomona. Dalej już tylko niewielka łódka i (łącznie po trzech miesiącach podróży!) są w swoim nowym domu, na wyspie Buka. Nie za bardzo wiedzą, co je czeka. Są młode, gorliwe i czują powołanie do służby drugiemu człowiekowi. O wojnie, która przecież trwa już od ponad roku, za bardzo nie myślą.
Prowadzą szkołę, zapewniają opiekę medyczną, ewangelizują. S. Hedda Jaeger stara się regularnie notować choć kilka zdań w dzienniku. Ale kiedy powoli przyzwyczajają się do nowego życia, wojna burzy cały porządek.
Czytaj także:
„Zasług nie mam, służyć się starałam”. Karolina Lanckorońska
Józefitki z Orange
Dokładnie rok i dzień od momentu przybycia na wyspę słyszą o ataku na Pearl Harbor. Jest 7 grudnia 1941 r. Australijski rząd nakazuje ewakuację wszystkim obcokrajowcom oprócz “misjonarek i pielęgniarek” – te, jeśli chcą, mogą zostać. Siostry z Orange podejmują decyzję – nie opuszczą wyspy, mimo że jest to bardzo ryzykowne. Konflikt z Japończykami przybiera na sile. S. Hedda notuje:
Tubylcy są bardzo zatroskani o nasz dobrobyt. Niektórzy wyrazili nawet życzenie, że gdyby tylko mogli, daliby nam swoją czarną skórę, byśmy mogły przejść niezauważenie. Nie wiemy, co przyniesie przyszłość.
W marcu 1942 r. japońskie okręty wojenne docierają na wyspę Buka. Ojciec James Hennessey, który również przybył tu jako misjonarz, nagle ginie – siostry nie wiedzą, co się z nim dzieje. Niedługo potem ktoś znajduje ciało właściciela plantacji, Percy’ego Gooda. S. Hedda pisze: “Jego gardło zostało poderżnięte i został pochowany w grobie na głębokość stopy. Taka zdrada! To sprawia, że czujemy się chore i boimy się, że podobny los spotkał o. Hennesseya”.
Ze względów bezpieczeństwa zakonnice przenoszą się na większą, sąsiednią wyspę. Tak rozpoczyna się ich 9-miesięczna gra w kotka i myszkę z japońskimi żołnierzami. Niespodziewanie w grudniu 1942 roku czeka na nie… gotowy plan ucieczki, który wymaga od sióstr i zagranicznych plantatorów 8-milowej przeprawy przez dżunglę i rzeki.
Na 3 dni przed wypłynięciem na wyspę dociera… 500 japońskich żołnierzy. Niemalże depczą uciekinierom po piętach.
Czytaj także:
„Anioł Dieppe”. Zakonnica, która zapisała się w żołnierskich opowieściach
Zakonnice w okręcie podwodnym
W sylwestrową noc siostry i 25 innych osób stają na brzegu plaży. O. Albert Label oznajmia: “Zabierze was okręt podwodny”. S. Hedda notuje: “Nasze serca musiały przestać bić na chwilę. Nie spodziewałyśmy się takiego sposobu wybawienia”.
Zakonnice muszą przedostać się do okrętu niezauważone przez wroga, niczym tajne agentki. Załoga okrętu trzyma broń w gotowości, pomagają także tubylcy. Siostry mogą w końcu odetchnąć. Po trzech dniach zostają przeniesione na okręt marynarki wojennej i ruszają do Kanady.
Po wojnie… wracają na wyspę Buka. Ostatnia z nich umiera w 1999 roku. Jedna z zakonnic, która je znała, s. Eileen, mówi: “Myślę, że wszystkie cierpiały na coś, co dziś jest znane jako zespół stresu pourazowego. Gdy wróciły, może ludzie pozwolili im trochę o tym opowiedzieć, ale zakonnice nie robią szumu wokół siebie. Ludzie tego wysłuchali i OK – tyle wystarczyło”. Być może właśnie dlatego – z przesytu wojną – historia dzielnych zakonnic została zapomniana na wiele lat.
Źródło: The Washington Post
Czytaj także:
„Mąż szukał w pogorzelisku kości dzieci”. Przeżyła ludobójstwo z rąk UPA