Matka jest Elastyną, ojciec martwi się o finanse, a rodzeństwo ciągle się kłóci. Ale przepadają za sobą, a przy okazji ratują świat. Kto? Rodzina superbohaterów z animowanego filmu „Iniemamocni 2”. Oraz każda rodzina.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Pozwólcie sobie przedstawić Parrów z filmu animowanego dla dzieci “Iniemamocni 2”.
Nie ma mocnych na Iniemamocnych
Bob to obdarzony ponadnaturalną siłą pan Iniemamocny (brawa dla autorów polskiej wersji za karkołomne, ale skuteczne wybrnięcie z „I” – od angielskiego “Incredible” na kostiumie Boba), jego żona Helen (pseudonim operacyjny: Elastyna) i troje dzieci: nastolatka Wiola, Maks i niemowlę Jack-Jack, któremu właśnie wyrżnęła się pierwsza moc.
„Iniemamocni” pojawili się 14 lat temu. Akcja sequela rusza dokładnie w momencie, w którym skończyła się pierwsza część – podczas walki rodziny z Człowiekiem Szpadlem. Udaje im się uratować miasto, ale niestety cały świat widzi w telewizji tylko demolkę po potyczce i bohaterowie muszą schować swoje supermoce do kieszeni. Wtedy Helen dostaje propozycję przeprowadzenia tyleż intratnej, co brawurowej akcji, która pozwoli wszystkim superbohaterom wyjść z podziemia. Tak – propozycję dostaje Helen, a nie jej mąż.
Kreskówkowy feminizm
Film łatwo mógłby się ześlizgnąć w tandetną historię o feminizmie. Wiecie – uciśniona matka marzy o jeżdżeniu traktorem, a mąż tyran rzuca jej kłody pod nogi. Plus milion gagów pokazujących nieudolność Wielkiego Pana Iniemamocnego przy zajęciach domowych. Gagi są, a Bob jest zwalisty, ale poza tym wszystko wygląda inaczej.
Helen wcale się nie pali do tego, żeby zostawić na jakiś czas rodzinę, a jej mąż wolałby rzucać pociągami i aresztować złoczyńców. Ale oboje decydują się przyjąć propozycję, bo uznają, że właśnie to będzie najlepsze dla ich rodziny.
Trzęsienie ziemi
Mały Jack-Jack okazuje się wyjątkowo trudnym niemowlęciem (wybucha, strzela oczami i przechodzi przez ściany), Wiola jest nieszczęśliwie zakochana i złośliwa, a Maks nie rozumie matematyki, więc ojciec już po pierwszym dniu w domu staje na skraju załamania nerwowego. Oj tak, domowe życie czasem przypomina przepis Hitchcocka na film katastroficzny: najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie rośnie.
Ale dla widzów to oznacza mnóstwo zabawnych scen. Moje dzieci uznały „Iniemamocnych 2” za jeszcze lepszych niż pierwsza część. Na przykład bezdzietny przyjaciel Boba, Mrozon, udziela mu rady, że powinien zastosować wobec Jack-Jacka „wychowanie bezwybuchowe”, Bob ustala zasadę, że “nie strzelamy bobasem w domu i w ogródku”, a starsze dzieci tak omawiają przy stole kwestię higieny:
Wiola: A łapska umyłeś?
Maks: [biegnie do łazienki – a ponieważ jego supermoc to prędkość, już po sekundzie siedzi z powrotem na krześle]
Wiola: Ale MYDŁEM?!
Maks: [biegnie do łazienki]
Wiola: I nie kapie z nich?
Maks: [macha rękami, rozchlapując wodę]
Iniemamocni 2: Pościgi i przemyślenia
Do tego dochodzą walki, wyścigi (a więc jest oferta dla chłopców!) i odrobina życiowych problemów przefiltrowanych przez duży ekran, a przez to może łatwiejszych do przemyślenia, takich jak dylematy dojrzewania czy sprawa opiekowania się młodszym rodzeństwem. Bo superbohaterowie mają dokładnie takie same kłopoty jak my wszyscy. Jednak kiedy rodzinie grozi niebezpieczeństwo, wszyscy dochodzą do wniosku, że rzeczy, które ich doprowadzały do szału, to drobiazgi i że tak naprawdę są szczęściarzami.
Chciałabym, żeby kiedyś przyszły absztyfikant mojej córki powiedział to samo, co chłopak, z którym Wiola idzie na randkę: „Chyba jesteście zżytą rodziną, prawda?”. A na pewno zamierzam skopiować z „Iniemamocnych 2” pomysł, żeby zrobić własnemu dziecku okropną wiochę i odwieźć je na randkę razem z całą rodziną.
Mam tę moc
W prawdziwym życiu ludzie nie zamieniają się w spadochrony i nie wypalają oczami dziur w ścianie, ale kiedy oglądałam „Iniemamocnych 2”, przyszło mi do głowy, że wszyscy mamy pewną „moc”. Święta Teresa z Lisieux powiedziała, że nawet igła może zbawić świat, jeśli zostaje podniesiona z podłogi z miłością. Miłość naprawdę wiele może. A pierwszymi i najważniejszymi osobami do kochania są ci, których mamy najbliżej.
Czytaj także:
List rozczarowanego ojca. Napisał go po “tacierzyńskim”
Czytaj także:
Nick Vujicic i jego… poczwórne błogosławieństwo!
Czytaj także:
Celebrujmy małżeństwo nie tylko od święta!