Europejskie Centrum Prawa i Sprawiedliwości zwraca uwagę na prawo dotyczące bluźnierstwa przeciw islamowi w Pakistanie.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
W czasie 38. Sesji Rady Praw Człowieka ONZ, która odbyła się 18 czerwca i 6 lipca 2018 r. w Genewie, Europejskie Centrum Prawa i Sprawiedliwości (European Centre for Law and Justice) przedstawiło deklarację na temat funkcjonowania prawa dotyczącego bluźnierstwa w Pakistanie, zwracając przy tym uwagę na los jednej z najbardziej znanych ofiar tych przepisów, Asi Bibi.
Ciągłe zagrożenie dla mniejszości religijnych
Prawo dotyczące bluźnierstwa w Islamskiej Republice Pakistanu stanowi ciągłe zagrożenie dla mniejszości religijnych – czytamy w deklaracji z 25 czerwca br., opublikowanej w całości na stronie ECLJ.
Organizacja przypomina najbardziej kontrowersyjny (i najbardziej nadużywany) paragraf 295 C pakistańskiego kodeksu karnego, który stanowi:
Kto słowami, zarówno ustnie, jak i na piśmie lub przez materialny obraz lub jakiekolwiek twierdzenie, aluzję lub pomówienie, bezpośrednio lub pośrednio, znieważy święte imię Świętego Proroka Mahometa […] podlega karze śmierci lub dożywotniego więzienia, a także karze grzywny.
Od wejścia w życie tego przepisu w 1986 r. „odnotowano ponad tysiąc przypadków bluźnierstwa, ponad pięćdziesiąt osób zostało zabitych w samosądach i przynajmniej czterdzieści znajduje się obecnie w celach śmierci lub odbywa kary dożywotniego więzienia” – pisze ECLJ, podkreślając, że większość oskarżeń jest fałszywa.
W związku z powyższym, konkluduje ECLJ, „zwracamy się do Rady o zbadanie przypadków bluźnierstwa i samosądów oraz wezwanie Pakistanu do uchylenia lub zmiany przepisów w materii bluźnierstwa, uwolnienia niewinnych ofiar, takich jak Asia Bibi i przekazania wymiarowi sprawiedliwości osób odpowiedzialnych za przemoc”.
Asia Bibi
Asia Bibi, chrześcijanka, matka pięciorga dzieci, od ponad dziewięciu lat przebywa w więzieniu. Jej los stał się symbolem sytuacji chrześcijan w Pakistanie i nacisków ekstremistów na tamtejszy wymiar sprawiedliwości.
Historia Asi zaczęła się w czerwcu 2009 r., kiedy chciała podać wodę do picia pracującym z nią muzułmankom. Te odmówiły, uznając ją za nieczystą. Doszło do sprzeczki, w czasie której Asia miała powiedzieć, że Jezus żyje, a Mahomet umarł. Została aresztowana i oskarżona o znieważenie Proroka. Proces w pierwszej instancji zakończył się w 2010 r. wyrokiem śmierci przez powieszenie, podtrzymanym w 2014 r. przez sąd apelacyjny. Teraz pozostało już tylko oczekiwanie na rozstrzygnięcie w trzeciej instancji. Sędziowie z Sądu Najwyższego w Islamabadzie wyraźnie grają na zwłokę, co zrozumiałe. Uwolnienie Asi Bibi nie tylko wywołałoby lawinę protestów, ale i ściągnęło na Asię i samych sędziów zagrożenie ze strony islamskich ekstremistów.
Czytaj także:
Asia Bibi: w celi marzę o wolności i powrocie do dzieci
Obrońcy Bibi ponoszą ryzyko
To ryzyko całkiem realne. Wspierający Asię giną w zamachach, inni, by ratować życie, opuszczają kraj. Gubernator prowincji Pendżab Salmaan Taseer, który odwiedził kobietę w więzieniu w Sheikhupura (w okolicy Lahore) i publicznie opowiedział się za rewizją przepisów dotyczących bluźnierstwa – „czarnego prawa” – jak powiedział, zginął 4 stycznia 2011 r. z rąk ochroniarza, Mailka Mumtaza Husseina Quadriego.
Śmierć spotkała także wspierającego Asię ministra ds. mniejszości religijnych Pakistanu, katolika, Shahbaza Bhattiego. Został zastrzelony przed swoim domem w stolicy w niespełna dwa miesiące po Taseerze, 2 marca 2011 r. Do zamachu przyznało się ugrupowanie dżihadystów Tehrik-i-Taliban Punjab (TTP). Polityk jest obecnie czczony przez miejscowy Kościół jako sługa Boży, a jego Pismo Święte przechowywane jest w rzymskiej bazylice św. Bartłomieja, w której upamiętniani są „nowi męczennicy”.
Z kolei dyrektor Legal Evangelical Assosiation Development (LEAD), Sardar Mushtaq Gill, który przez lata bronił Asi Bibi, wskutek ciągłych pogróżek na początku 2017 r. zmuszony był opuścić kraj. Jego brat, Pervaiz Gill, dwa lata wcześniej został ranny w zamachu.
Zwolennicy przepisów dotyczących bluźnierstwa
Ale są i tacy, którzy zaciekle bronią przepisów zakazujących bluźnierstwa. Nad stosowaniem przepisów czuwa zrzeszająca prawników organizacja Khatm-e-Nubuwwat Lawyers’ Forum (co można przełożyć jako „Ruch na rzecz obrony Proroka”, jak sugeruje Pomoc Kościołowi w Potrzebie). Według PKwP od chwili powstania stowarzyszenia w 2001 r. tylko w Pendżabie liczba zgłoszeń na policję wzrosła trzykrotnie, by w 2014 r. sięgnąć 336 przypadków. Celem ruchu, na czele którego stoi Ghulam Mustafa Chaudhry, jest doprowadzenie do tego, by każdy, kto znieważa Proroka, stanął przed sądem i został skazany na śmierć. Zdaniem Chaudhry’ego, który był świadkiem śmierci Taseera, to jedyna słuszna kara za bluźnierstwo. „Nie ma alternatywy” – powiedział. Nie przypadkiem prawnik doradzał również oskarżycielowi Bibi.
Praw dotyczących bluźnierstwa broni również islamska partia Tehreek-e-Labbaik Pakistan (TLP), złożona w 2015 r. przez kaznodzieję Khadima Hussaina Rizviego po to, by „wynieść religię Proroka na tron”. Nowa formacja polityczna zrodziła się z ruchu poparcia dla Mumtaza Quadriego, zabójcy Taseera, przez wielu okrzykniętego „bohaterem islamu”. W Islamabadzie poświęcono mu meczet, a sędzia, który skazał go na śmierć, Pervez Ali Shah, w obawie o życie swoje i rodziny wyjechał do Arabii Saudyjskiej.
Zresztą 6 maja tego roku jeden z sympatyków TLP próbował zabić pakistańskiego ministra spraw wewnętrznych, Ahsana Iqbala Chaudhary’ego. Zamach miał być protestem przeciwko ustawie podpisanej w październiku 2017 r. przez prezydenta Mamnoona Hussaina (a potem cofniętej z powodu rzekomego „błędu pisarskiego”), która likwidowała osobne listy wyborcze dla muzułmańskiego nurtu Ahmadiyya, uważanego za heretycki, ponieważ nie uznaje Mahometa za ostatniego proroka [1].
Czytaj także:
Asia Bibi: To cud, że pozwolono mi ten różaniec zatrzymać. To prezent od ważnej osoby
Uderzenie w mniejszości
Salman Taseer był zdania, że radykałowie wykorzystują przepisy dotyczące bluźnierstwa jako broń przeciwko mniejszościom. W wywiadzie udzielonym CNN powiedział:
To nie jest prawo dane przez Boga. To prawo stworzone przez człowieka. Jego autorem był generał Zia-ul Haq, a przepis dotyczący kary śmierci wprowadził Nawaz Sharif. Dla ekstremistów i reakcjonistów to pretekst, by uderzyć w najsłabszych i w mniejszości.
Niepokojące jest to, że jeśli przyjrzycie się przypadkom setek osób, które stanęły przed sądem z powodu tych przepisów, zastanowi was, ile z nich to osoby zamożne? Dlaczego na celowniku są tylko ubodzy i bezbronni? Dlaczego ponad 50% przypadków to chrześcijanie, którzy stanowią mniej niż 2% ludności kraju? To wyraźnie wskazuje, że to prawo jest nadużywane po to, by uderzyć w mniejszości – powiedział Taseer w wywiadzie udzielonym Newsline w grudniu 2010 r., czyli na krótko przed śmiercią.
Raport Amnesty International z 1994 r. pokazuje, że za zgłoszeniami zwykle kryje się zawiść i rywalizacja. Oskarżeni o bluźnierstwo nie mogą znaleźć obrońców, ponieważ podejmujący się ich obrony prawnicy otrzymują pogróżki. Zresztą, osoby uniewinnione nadal narażone są na ostracyzm i groźby, jak pokazuje przypadek chrześcijanina z Karaczi, Chanda Barkata.
Samosądy
Kolejny niezwykle poważny problem dotyczący oskarżonych o znieważenie Koranu, Mahometa i islamu w ogóle, to samosądy, przypomina ECLJ.
Szerokim echem odbił się barbarzyński mord pary chrześcijańskich małżonków: Shahzada Masiha (26 lat) i Shamy Bibi (24 lata), którzy w listopadzie 2014 r. z powodu rzekomego bluźnierstwa (mężczyzna miał spalić fragmenty Koranu) zostali spaleni żywcem w ceglanym piecu. Para z miejscowości Kot Radha Kishan, na południe od Lahore, miała już troje dzieci i oczekiwała czwartego.
Symptomatyczna – ponieważ przywołuje początek udręki Asi Bibi – jest śmierć siedemnastoletniego Sharoona Masiha, ucznia publicznej szkoły średniej w Burewala w Pendżabie, który zawinił tylko tym, że był jedynym chrześcijaninem w klasie. Chłopak został zlinczowany 30 sierpnia 2017 r. przez swoich kolegów „za to, że zaczerpnął i napił się wody z tego samego naczynia, z którego korzystali inni uczniowie”, donosi agencja Fides.
Bycie chrześcijaninem w Pakistanie oznacza narażenie się na ogromne niebezpieczeństwo. Nie przypadkiem ten azjatycki kraj zajmuje niechlubne piąte miejsce na sporządzonej przez organizację Open Doors liście krajów, w których chrześcijanie są najbardziej prześladowani.
[1] Przypadek Ahmadiyya pokazuje, że w Pakistanie na ryzyko narażone są wszystkie mniejszości religijne. W 1974 r. ówczesny premier Zulfikar Ali Bhutto, ojciec Benazir Bhutto, uznał tę wspólnotę za kafir, tj. „niewierzących” lub „niewiernych”. Dziesięć lat później generał Zia-ul Haq zabronił Ahmadiyya nazywać się muzułmanami i głosić swoją wiarę.
Czytaj także:
Asia Bibi: dziś zapadnie decyzja o jej życiu lub śmierci. Historia prześladowania chrześcijanki