Z większą ufnością decyduję się na projekty, które pomagają czynić ten świat lepszym i bardziej przyjaznym miejscem. Oczywiście, chcę dzięki nim zarabiać, bo robotnik wart jest swojej zapłaty. Ale nie jest to moja główna i jedyna motywacja.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Bóg albo mamona – jak to rozumieć?
Na pewno znasz ten fragment Pisma Świętego, w którym Pan Jezus mówi Nie możecie służyć Bogu i Mamonie (Łk 16, 13). Przez dłuższy czas nie do końca go rozumiałam. Co prawda, spotykałam się z różnymi jego wyjaśnieniami. Ale większość z nich sprowadzała się do tego, że mamona to inaczej pieniądz, do którego człowiek łatwo się przywiązuje i często używa do złych celów. Tłumaczenia te nie rozwiewały moich wątpliwości, a wręcz wywoływały kolejne pytania.
Skoro chcę służyć Bogu, to jaki powinnam mieć stosunek do pieniędzy? Lekceważący, uznać, że nie są ważne? Ale jak żyć bez pieniędzy? Czy pragnienie komfortu i luksusu jest z natury złe, czy nie? Czy jeżeli chcę mieć pieniądze i zabezpieczenie materialne, to czy w tym kontekście jest to niewłaściwe pragnienie? Gdzie jest granica między roztropnym zarządzaniem pieniędzmi, a chciwością?
Długo borykałam się z tymi pytaniami, ale ostatnio trafiłam na książkę Elżbiety Wrotek Pułapki na drodze do wolności finansowej, która rzuciła mi trochę światła na tę kwestię. Dowiedziałam się z niej m.in., że słowo mamona pochodzi z języka fenickiego i oznacza bezpieczeństwo ekonomiczne i powodzenie w interesach.
Brak czy obfitość?
Zatem jeżeli służysz mamonie, to najważniejsze jest dla Ciebie bezpieczeństwo ekonomiczne i sukces w powodzeniu biznesu. Ważne jest mieć pieniądze, zarobić jak najwięcej. Na drugi plan schodzi rozwijanie talentów, realizowanie powołania oraz służenie innym swoją pracą. Kieruje Tobą egoizm lub lęk. Żyjesz w perspektywie braku, a nie obfitości.
Takie podejście może prowadzić do tego, że będziesz wybierać bezpieczne prace zamiast takich, o których marzysz, masz do nich predyspozycje oraz powołanie. Koncentrując się na bezpieczeństwie materialnym, możesz zakopywać swoje talenty, bo rozwijanie ich wiąże się z ryzykiem.
W dzieciństwie miałam sąsiadkę – ciocię Marysię. Jako mała dziewczynka ciocia marzyła, aby zostać fryzjerką. Ale jej mama przekonała ją, że to bez sensu i namówiła do jakiejś poważnej, biurowej pracy. Z tego co pamiętam, to pracowała ona jako kadrowa w jakimś przedsiębiorstwie. Gdy ciocia Marysia mówiła o swojej pracy, to rzadko się uśmiechała, była rzeczowa i poważna.
Zawsze podkreślała, że trzeba pracować, a nie realizować marzenia. Były jednak takie momenty, gdy zmieniała się diametralnie. Ciocia miała swój zestaw nożyczek i innych akcesoriów fryzjerskich. Gdy po niego sięgała, żeby mnie ostrzyc lub zrobić komuś znajomemu fryzurę, to jej oczy błyszczały, uśmiech pojawiał się na twarzy, a głos jakby stawał się lżejszy. Biła od niej radość. Mimo że nie skończyła żadnej szkoły czy kursu fryzjerskiego, to potrafiła wyczarować przepiękne fryzury. Miała do tego dryg.
Myślę, że gdyby została fryzjerką, to odniosłaby sukces. Miała do tej pracy talent. Jednak wpływ rodziców, koncentracja na bezpieczeństwie materialnym (mamonie) spowodowała, że wybrała pracę, w której się nie realizowała. Taką, która odebrała jej część radości życia.
Bóg na pierwszym miejscu
Inaczej to wygląda, gdy stawiasz Boga na pierwszym miejscu. Wtedy wszystko się zmienia, ponieważ starasz się postępować według ważnych dla Niego zasad: solidarności, miłości, odpowiedzialności za innych. Starasz się jak najlepiej wypełnić powołanie, zadanie, które przed tobą postawił. Niezależnie, czy jest to wychowywanie dziecka, obsługa klientów w sklepie czy praca kadrowej, swoje obowiązki wykonujesz z pasją i radością, bo dzięki nim rozwijasz swoje talenty i naturalne predyspozycje.
Dodatkowo kryterium pieniędzy przestaje być pierwszym, jedynym czy najważniejszym przy podejmowaniu decyzji o zaangażowaniu się w jakiś projekt czy pracę. Pieniądze nadal są ważne, w końcu trudno bez nich funkcjonować w naszym świecie.
Jednak takie ustawienie priorytetów pomaga mi mądrze wybierać i np. zrezygnować z intratnej propozycji zawodowej, gdy jest ona nieetyczna. Za to z większą ufnością decyduję się na projekty, które pomagają czynić ten świat lepszym i bardziej przyjaznym miejscem. Oczywiście, chcę dzięki nim zarabiać, bo robotnik wart jest swojej zapłaty. Ale nie jest to moja główna i jedyna motywacja.
Dla mnie takie podejście zmienia perspektywę, poszerza ją. Uwalnia kreatywność i minimalizuje lęk. Nie boję się, że dla mnie zabraknie, bo stosuję Bożą matematykę, według której to, co się dzieli, to się pomnaża. Żyję w perspektywie obfitości.
Czytaj także:
Modlitwa na czas kłopotów finansowych. Raczej nie zaszkodzi
Czytaj także:
Jaka jest waluta przyszłości? Odpowiedź cię zdziwi!
Czytaj także:
Przez 50 godzin całowała samochód, by otrzymać go za darmo