Czytanie książek duchowych może diametralnie przeorientować nasze myślenie, a przez nie, w konsekwencji, także nasze pragnienia i cel życia. Możemy zacząć pragnąć tego, czego wcześniej nie pragnęliśmy.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Czytanie ubogaca. Poprawia zasób słów. Buduje wyobraźnię. Poprawia się zdolność myślenia analitycznego. Poprawia koncentrację i pamięć. Ćwiczy mózg. To wszystko już wiemy. Ale czy zastanawiałeś się kiedykolwiek nad tym, że czytanie może przybliżyć nas do Nieba? I nie chodzi tu tylko i wyłącznie o lekturę Biblii. Czytanie Pisma Świętego to podstawa, wiadomo. Co jednak z pozostałymi książkami z zakresu tematyki duchowej?
Za mało. Wciąż za mało…
Dostałem niedawno wiadomość od przyjaciela. Zwykle, jak tylko do mnie coś pisze, zaraz się poprawiam. Domyślam się bowiem, że to kolejna interesująca myśl, wiadomość, może inspiracja. I zwykle tak właśnie jest. Nie pomyliłem się, bo nie inaczej było i tym razem.
“Wyobrażałeś sobie kiedyś działanie bez lęku o jutro? – zaczął podsycając moja ciekawość do jeszcze wyższego poziomu. – Albo tak wielki pokój w sercu, że uśmiech sam ciśnie się na usta? Nie myślisz, że ludzie wierzący tak właśnie powinni żyć? Że powinni całkowicie zaufać?”.
Dalej było już tylko lepiej. Mój przyjaciel sam odpowiedział sobie na pytanie.
“Problem polega jednak na tym, że w naszych zabieganych czasach gubimy gdzieś bezpośredni kontakt z Panem Bogiem. Nie mamy czasu na modlitwę i czytanie Jego Słowa, stając się w ten sposób bezbronnymi. Znamy Go tylko powierzchownie i nie potrafimy Mu zaufać. Stefan, spójrz tylko na życie Jana Pawła II. Widziałeś, jak wyglądał jego plan dnia? Ile tam było codziennej lektury duchowej? To niesamowite”.
Czytaj także:
Sandra Sabattini: pierwsza narzeczona wyniesiona na ołtarze!
„Kiedy ja to wszystko przeczytam?”
Rzeczywiście. W swojej książce „Strażnik Świętego Papieża” Andreas Widmer napisał świadectwo opisujące epizod z czasów jego służby w Gwardii Szwajcarskiej. Gdy wraz z innymi gwardzistami ochraniał Jana Pawła II podczas jego zagranicznych pielgrzymek. Widmer przypomina sobie, że każda z nich kończyła się dla wszystkich gwardzistów potwornym zmęczeniem. Zastanawiające, prawda?
Dwudziestokilkuletni chłopcy wracający z każdej wyprawy powłócząc nogami. Co gorsza zauważając, że papież, którego przecież mieli ochraniać, nie okazuje żadnych oznak wyczerpania. Mało tego! Zwykle nawet wydawał się lekko uśmiechać na widok ich zmęczenia. Świadectwo Widmera pokazuje coś niezwykle cennego. Przecież pod względem wieku Jan Paweł II już dawno mógłby być dziadkiem każdego z nich!
Nie mam podstaw, aby nie sądzić, że Ojciec Święty całą tę siłę czerpał z modlitwy. Ale także z lektury duchowej. Pamiętam opowieść brata Mariana Markiewicza, kierowcy papieża, gdy ten opisywał mi reakcję dopiero co wybranego Ojca Świętego na zobaczoną przez niego po raz pierwszy w życiu papieską bibliotekę.
“Kiedy ja to wszystko przeczytam?” – miał wyszeptać papież.
Już te słowa mogą być dla nas wskazówką. Wniosek nasuwa się sam – papież chciał przeczytać te książki, brał to pod uwagę.
Książki czytali mu też na przemian abp Mieczysław Mokrzycki i siostra Eufrozyna.
“To znam. Przejdźmy do następnego rozdziału” – oznajmiał od czasu do czasu papież czytającym. Jak bardzo uważnie musiał więc słuchać.
Czytaj także:
Szukanie pracy ze świętymi? Z nimi dasz radę, tylko poproś o pomoc
Ale byli i inni…
Innym, który wielką wagę przykładał do lektury duchowej, był św. Augustyn. I ten pochłaniał książki tomami. Napisze potem w swoich „Wyznaniach”, że „książki platoników, które przeczytał, zachęciły go do szukania bezcielesnej Prawdy”. To dzięki nim Augustyn, który do tej pory wyobrażał sobie Boga jako „lepszą” wersję materii, zmienił zdanie i rozpoczął kolejny etap nawracania się w swoim życiu.
W ósmej księdze dzieła Augustyna przeczytamy o tym, jak przyszły święty „czytał i wewnętrznie się przemieniał”. To ważna wskazówka także dla nas. Bardzo pięknie intepretuje te słowa ks. Dariusz Piórkowski SJ:
Wiemy, że nie każda treść nas dotyka i porusza. Ale sam fakt, że słowo czytane może wpłynąć na decyzje i doprowadzić do zmiany w życiu, jest niezwykle intrygujący. Zauważmy, jak pieczołowicie Augustyn wylicza skutki czytania i odmalowuje wewnętrzny proces czytającego towarzysza – „serce mu łomotało”. Czytanie i jego efekty uwidaczniają się nawet na twarzy i w gestach czytającego, tekst wciąga go w rzeczywistość, którą opisuje, powoduje wręcz wewnętrzne rozdarcie – zmaganie, sprzeczne pragnienia, chęć zmiany. Charakterystyczne jest również to, że czytanie skłoniło towarzysza do pytania o cel życia, o sens tego, co robi. Słowo czytane wniknęło głęboko do tego stopnia, że pobudziło do poważnych pytań.
A św. Ignacy Loyola? Historia nawracania się tego mężczyzny również wiąże się z lekturami duchowych dzieł. Sam rycerz wspomina w zapiskach, że kiedy tylko przerywał czytanie, od razu zaczynał zastanawiać się nad tym, co takiego przeczytał w żywotach, a następnie wyobraźnią przenosił się na tereny rycerskich podbojów, chcąc zdobyć serce pewnej damy, planując strategię, etc. Sam na koniec konkludując: „Tymczasem Pan sprawiał, że po tych myślach następowały inne, zrodzone z tego, co przeczytał (…). „Co by to było, gdybym zrobił to, co św. Franciszek, albo co zrobił św. Dominik?”.
Nowe myśli, nowe pragnienia!
Po ludzku patrząc, czytanie może nie do końca kojarzyć się męstwem. Jeśli jednak mówimy o czystym męstwie, zakorzenionym w świętości, wówczas nie może być już wątpliwości. Chcesz być święty? Czytaj więcej.
Wspominany już ks. Dariusz Piórkowski SJ wyjaśnia to w sposób bardzo logiczny:
“Czytanie książek duchowych może diametralnie przeorientować nasze myślenie, a przez nie, w konsekwencji, także nasze pragnienia i cel życia. Możemy zacząć pragnąć tego, czego wcześniej nie pragnęliśmy”.
A chyba każdy z nas w istocie pragnie tego samego. Miłości. Czyli Boga. A do tego potrzeba nam zostać świętymi. Zatem – książki w garść!
Czytaj także:
To najlepszy trening, jaki możesz podarować swojemu mózgowi!