Moja 8-miesięczna samotna podróż, chociaż pewnie zabrzmi to trywialnie, nauczyła mnie więcej niż studia czy praca na pełen etat.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Na pokład samolotu do Bangkoku wsiadałam sama. Z plecakiem, przewodnikiem w ręku i garścią marzeń do spełnienia. Bez planu, bez żadnych oczekiwań. Jedyne, co rozlewało się w moim wnętrzu, to słodka satysfakcja, bo właśnie spełniałam moje ogromne marzenie.
Kiedyś podróże kojarzyły mi się głównie z wakacjami, odpoczynkiem na plaży i zwiedzaniem stolic państw. Dzisiaj patrzę na nie z zupełnie innej perspektywy. Podróże stały się poniekąd moją życiową filozofią. Odhaczanie największych atrakcji, spanie w ekskluzywnych hotelach czy bicie rekordu w odwiedzeniu jak największej liczby państw zeszło na dalszy plan. Teraz liczy się droga, człowiek i jego historia. Chyba nie znalazłam bardziej fascynującego sposobu na poznanie świata, ludzi i samego siebie niż podróż. To najcenniejsza szkoła życia, która otwiera przed nami niezapisane karty i zachęca, aby napisać na nich niezapomniane historie.
Moja 8-miesięczna samotna podróż, chociaż pewnie zabrzmi to trywialnie, nauczyła mnie więcej niż studia czy praca na pełen etat. Oto 5 najważniejszych lekcji, które z niej wyniosłam.
Czytaj także:
Stwierdzili, że BlaBlaCar to świetna okazja do ewangelizacji!
Pokora i wdzięczność
„Podróż czyni człowieka skromnym. Zaczynasz dostrzegać, jak małe miejsce zajmujesz na świecie”, napisał kiedyś Gustave Flaubert. Podróż nauczyła mnie przede wszystkim pokory wobec własnych przekonań i potęgi przyrody. Niejednokrotnie miałam wrażenie, że jestem tak bezsilna w obliczu skomplikowanej natury i tego, co może się wydarzyć. Z jednej strony było to uczucie balansujące na pograniczu przerażenia i bezradności, z drugiej strony, ta niepewność wpłynęła na budowanie mojego poczucia wdzięczności. Wdzięczności za to, że przeżyłam wiele kryzysowych momentów i wyszłam z nich bez szwanku, ale również wdzięczności za to, co posiadam. Dopiero kiedy zobaczyłam, jak żyją mieszkańcy w innych częściach świata, doceniłam fakt, że mam własny pokój, wodę w kranie, jedzenie, dostęp do transportu czy edukacji. Podróże uświadamiają nam, jak wiele mamy, mimo iż na co dzień tego nie dostrzegamy.
Dystans
Po 8 miesiącach podróży wróciłam zdystansowana. Zarówno do samej siebie, moich znajomych, innych kultur i problemów, które na drugim końcu świata przestały mieć tak ogromne znaczenie. Kiedyś bardzo przejmowałam się opinią innych ludzi. Zastanawiałam się, jak zostanie odebrane moje zachowanie, wypowiedź, jakaś zmiana w wyglądzie, nowy tekst na blogu czy nawet to, w co jestem ubrana. Podróże pokazały mi, że jest to zupełnie nieistotne. Pomogły mi też przewartościować problemy i spojrzeć na nie z innej perspektywy. To w wyniku podróży poznałam inne modele życia, szczęścia oraz zaczęłam dostrzegać obraz smutku i biedy.
Czytaj także:
Samolotem z dzieckiem. Podpowiedzi dla zestresowanych rodziców
Minimalizm
Wydawało mi się, że o minimalizmie wiem już wszystko. Na wiele miesięcy przed wyjazdem przeczytałam mnóstwo książek i artykułów na ten temat. Jednak dopiero kilkumiesięczna podróż nauczyła mnie jak zastosować tę wiedzę w praktyce. Wyjeżdżając do Azji musiałam zmieścić całe moje życie w 20 kilogramach. Już pierwsze tygodnie i kontuzja pleców, której nabawiłam się w Tajlandii, zmusiła mnie do zostawienia części bagażu. Z czasem każdy kolejny zakup w postaci koszulki, sukienki, kosmetyku czy chociażby pamiątkowego magnesu był jeszcze bardziej świadomy i przemyślany.
Kiedy miesiąc temu przeprowadzałam się do Australii, zmieściłam całą moja garderobę w jednej walizce. I doszłam do wniosku, że posiadanie zbyt wielu rzeczy tylko mnie przytłacza. Złota zasada „mniej znaczy więcej” w tym przypadku sprawdza się doskonale.
Ludzie są dobrzy
Często mówi się, że samotne podróżowanie jest bardzo niebezpieczne. Że czyha na nas wiele zagrożeń i trzeba uważać na każdym kroku. Poniekąd jest to prawdą, ale sporo zależy od tego, po jakim regionie podróżujemy. Ja osobiście w Azji czułam się bezpiecznie. Co prawda miałam kilka nieprzyjemnych sytuacji, ale była ich zdecydowana mniejszość.
W podróży spotkałam setki życzliwych ludzi. Zarówno podróżników, jak i lokalnych mieszkańców, którzy niejednokrotnie pomogli mi w znalezieniu drogi, naprawieniu skutera, podwiezieniu w określone miejsce czy zupełnie bezinteresownie zaprosili na obiad i zapewnili nocleg. Takie sytuacje sprawiają, że z niecierpliwością czekam na kolejne podróże, aby doświadczać dobra i móc się nim dzielić z innymi.
Samotność nie taka zła, jak ją malują
Odkąd pamiętam, podróżowałam z rodziną, znajomymi lub chłopakiem. Podróż po Azji była moją pierwszą samotną wyprawą. Obawiałam się, że będę czuła się osamotniona i nieszczęśliwa. Tymczasem okazało się, że było to piękne doświadczenie. Dzięki temu, że podróżowałam w pojedynkę, poznałam wielu inspirujących ludzi i stałam się bardziej otwarta na nowe znajomości.
Samotnie spędzona noc na plaży na Palawanie, trekkingi po górach w Laosie czy bieganie na bosaka po polach ryżowych na Bali to jedne z najlepszych doświadczeń w moim życiu. Poza niezapomnianymi chwilami podróż z pewnością podbudowała moją pewność siebie i sprawiła, że tak zwyczajnie siebie polubiłam. Ze wszystkimi niedoskonałościami, ze zmianami nastrojów, z moją słabą orientacją w terenie, z tym, że bywam nieśmiała i niezdecydowana. Polubiłam siebie taką, jaką jestem.
Czytaj także:
Slow life, czyli jak celebrować życie
Wiele się przez te 8 miesięcy zmieniło. Udowodniłam sobie, że jeśli czegoś bardzo pragniemy, to możemy spełnić nawet najbardziej szalone pomysły. Święty Augustyn powiedział kiedyś, że świat jest książką, a ci, którzy nie podróżują, czytają tylko jedną stronę. Bardzo lubię to porównanie. Podróż otwiera przed nami niezliczoną liczbę miejsc, kultur i dróg do poznania wspaniałych ludzi. To doświadczenie, która nas dotyka, ubogaca. Zaczynamy inaczej patrzeć na otaczającą nas rzeczywistość, dowiadujemy się więcej o ludziach, o sobie. Mamy wrażenie, że świat staje przed nami otworem i cichym szeptem podpowiada, że to dopiero początek.