Gdzie można odkryć Pana Boga? W kościele? Na katechezie? Podczas wielkiej akcji ewangelizacyjnej? Tak! A czy można spotkać Go w… szpitalu psychiatrycznym?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Ksiądz w szpitalu psychiatrycznym
Z księdzem Krzysztofem Murasem, kapelanem rybnickiego Szpitala dla Psychicznie i Nerwowo Chorych umawiam się w szpitalnej kaplicy. Spomiędzy 130-letnich budynków, tworzących szpitalny kompleks, wyłania się spory, neoromański kościół. “Zdarza się, że ktoś dzwoni z pytaniem, gdzie tu jest kaplica, bo znalazł kościół, ale kaplicy nie widać” – śmieje się ks. Krzysztof.
To zdecydowanie nietuzinkowy kapłan. Długie, siwe włosy związane są w kucyk, oczy patrzą bystro, a ze sposobu mówienia widać wyraźnie, że służba w szpitalu to całe jego życie. “Większość z 30 lat kapłaństwa spędziłem wśród chorych, pracując w różnych szpitalach. Kiedy więc pięć lat temu dowiedziałem się, że odchodzi kapelan, sam poprosiłem biskupa o dekret kierujący mnie tutaj” – opowiada kapelan.
Nietypowa parafia “psychiatryczna”
Jego „parafia” to 1000 chorych i 800 pracowników. To dla nich prowadzi zwyczajne duszpasterstwo – spowiada, sprawuje Eucharystię, rozmawia. W maryjnych miesiącach prowadzi różaniec czy majowe, a po Bożym Narodzeniu chodzi z kolędą. Robi to, co każdy inny kapłan. “Choroba psychiczna nie odbiera człowiekowi szansy na spotkanie z Bogiem. A pobyt w szpitalu może być okazją do nawrócenia” – mówi zdecydowanie.
Aby jednak dotrzeć z Jezusem do każdego chorego, potrzeba dobrej logistyki. Praca kapelana to ciągłe lawirowanie pomiędzy elementami szpitalnego życia. “Na początku chodziłem po oddziałach rano – wspomina ks. Krzysztof. – To była porażka, bo pacjenci byli na badaniach czy zajęciach terapeutycznych. Dlatego swoją pracę przeniosłem na popołudnia. Zaczynam Eucharystią o 13:30 – to jest pora, kiedy pacjenci pod opieką terapeutów wychodzą na spacery, dzięki czemu mogą przyjść na mszę świętą. Po niej zabieram Pana Jezusa i ruszam w drogę. Każdego dnia odwiedzam kilka z 30 oddziałów. Modlimy się, udzielam komunii świętej, spowiadam, rozmawiam. Dziewiątka jest wyjątkowa – to oddział sądowy o wzmocnionym zabezpieczeniu. Pacjenci tam leczeni nie mogą opuszczać budynku, dlatego raz w miesiącu odprawiam dla nich Eucharystię na świetlicy”.
Często w modlitwę włączają się pielęgniarki – niektóre specjalnie przychodzą wcześniej do pracy, inne zostają po skończonym dyżurze. “To ciekawe: jeśli personel uczestniczy w modlitwie, na spotkania przychodzi zdecydowanie więcej pacjentów. Przykład pracowników jest dla nich bardzo mobilizujący” – zauważa ks. Krzysztof.
Relacje są najważniejsze
Wolne przedpołudnia kapelan wykorzystuje na budowanie relacji ze swoimi podopiecznymi. W swoim otoczeniu nosi łatkę „rockandrollowego księdza”, gra na gitarze i śpiewa potężnym głosem, toteż często zapraszany jest na grille, urodziny czy inne szpitalne uroczystości. Jeśli akurat nic się nie dzieje, sam „wprasza się” choćby do pracowni kulinarnej, gdzie chorzy przygotowują się do samodzielnego życia, ucząc się gotowania. Dzięki temu łączy przyjemne z pożytecznym – kosztując przysmaków słucha, czasem coś opowie, a co najważniejsze – jest z nimi, udowadniając, że służba wśród chorych nie jest dla niego tylko obowiązkiem do odbębnienia.
Odwiedzając oddziały, musi być czujny. Zdarzyło się, że w jego stronę poleciało krzesło, innym razem ktoś zaatakował go krzyżem. “Można się przyzwyczaić – uśmiecha się kapelan – to jest wpisane w tę posługę. Jestem uważny, ale nie ma we mnie lęku”.
Niezwykłym wydarzeniem jest coroczna droga krzyżowa ulicami szpitala. Tak, ulicami – rybnicki szpital przypomina bowiem małe miasteczko, ma swoje sklepiki, piekarnię a nawet ponad trzydziestometrową wieżę ciśnień! I właśnie pomiędzy tymi budynkami wędrują pacjenci wraz z personelem, niosąc krzyż i wykonane przez siebie palmy. Stacje ulokowane są przy każdym oddziale, aby nawet chorzy, którzy na co dzień nie opuszczają budynku, mogli przez okno uczestniczyć we wspólnej modlitwie.
Choroba nie jest dla Jezusa przeszkodą
Co jest najważniejsze w pracy kapelana? “Trzeba zawsze pamiętać, że choroba nie przeszkadza w spotkaniu z Jezusem. Powtarzam pacjentom: Pan Jezus chce ci pomóc. Przyjdź do niego, a On da ci moc do tego, abyś uporządkował swoje życie. Ale przyjmowanie leków jest równie ważne. To są dwie szyny, po których musisz jechać – jedna bez drugiej nie działa. Cały czas koncentruję się na osobie Jezusa Chrystusa, bo to On jest najlepszym lekarzem i umocnieniem człowieka. I naprawdę zauważam, że ci pacjenci, którzy otwierają się na Boże działanie – przyjmują sakramenty, modlą się – a jednocześnie współpracują z lekarzami, szybciej wracają do zdrowia i opuszczają szpital niż ci, którzy opierają się tylko na medycynie”.
Pobyt w szpitalu dla niektórych staje się pierwszą okazją do przyjęcia sakramentów – był tu i chrzest, i pierwsze komunie, a na zamkniętej „dziewiątce” czterech pacjentów przyjęło bierzmowanie. “Mówię im prosto: próbuj wykorzystać ten czas. Chwytaj się Pana Boga, bo z jakim przestajesz takim się stajesz, dzięki Niemu możesz przemienić swoje życie. Pan Jezus jest twoją szansą. I wielu z tej szansy korzysta! Po wyjściu ze szpitala wracają na Eucharystię, przyprowadzają rodziny. Kiedyś były pacjent przyszedł ze swoją partnerką i powiedział, że postanowili żyć w czystości, bo Pan Jezus stał się dla nich najważniejszy. Pan Bóg szuka człowieka wszędzie – także w szpitalu psychiatrycznym!”.
Czytaj także:
Rozproszenia na modlitwie? 7 sposobów, jak sobie z nimi radzić
Czytaj także:
10 dobrych nawyków, które uprzyjemnią codzienność
Czytaj także:
Wstąpiłam z mężem… do zakonu