separateurCreated with Sketch.

Czy polski to dobry język do mówienia o miłości? Odpowiada prof. Bralczyk

PROFESOR JERZY BRALCZYK
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

W wyrażaniu emocji chyba nie powinniśmy kierować się przesadnie zdrowym rozsądkiem. Unikanie za wszelką cenę infantylizmu to chyba nie jest dobra postawa – mówi prof. Jerzy Bralczyk.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Lucyna Kirwil i Jerzy Bralczyk w książce „Pokochawszy”* w rozmowie z Karoliną Oponowicz dyskutują o wszystkim tym, co z miłością związane: romantycznych wyznaniach, zakochaniu i odkochaniu, seksie, kłótniach, listach miłosnych, czułych słowach, kiczu, rozstaniach i miłości dojrzałej. Patrzą na sprawy pod kątem języka oraz emocji. Nam prof. Bralczyk opowiada o tym, czy język polski jest dobry do mówienia o miłości, o języku w kłótniach, a także o rytuałach w związku.

 

Marta Brzezińska-Waleszczyk: Czy język polski jest dobry do mówienia o miłości?

Prof. Jerzy Bralczyk: Każdy język jest dobry! Oczywiście, istnieją stereotypy i dlatego czasem wydaje nam się, że na przykład pewne kultury, nacje są bardziej skłonne do emocji, a inne kojarzą się ze zdrowym rozsądkiem. Stereotypy mają pewne podłoże racjonalne, ale nie powinniśmy z nimi przesadzać.

Ludy południowej Europy częściej są identyfikowane z gwałtowniejszymi, bardziej namiętnymi uczuciami, stąd Hiszpanom czy Włochom przypisywało się większy temperament erotyczny. Dlatego też może się wydawać, że język hiszpański czy włoski ma bogatszą metaforykę związaną z miłością. Z kolei stereotypowy Francuz jest bardziej elegancki, a to kojarzy się z miłością dworną, nieco wyrafinowaną. Gdy zaś myślimy o Anglikach, pewien rodzaj flegmatyczności wskazywałby na co najmniej niechęć do wyrażania miłości w sposób gwałtowny.

 

A jaki jest stereotypowy Słowianin?

Słowianom przypisywany bywa (zresztą także przez samych Słowian) pewien rodzaj naturalności, prostoty, swobody. To determinowało także sposób mówienia o wielu sprawach, m.in. o miłości. Kiedy Mickiewicz, nieco ironicznie, wkłada w usta jednego z bohaterów „Dziadów”: Sławianie, my lubim sielanki.., przypisuje Słowianom zamiłowanie do bukolicznych rymów.

Można myśleć, że to część tego prostego, naturalnego stereotypu romantycznego Słowianina. Trzeba jednak pamiętać, że nasze przeświadczenia, iż jakieś języki są lepsze do wyrażania miłości, a inne nie, biorą się właśnie ze stereotypów.

 

Prof. Bralczyk: Infantylizm to nie jest coś, co zagraża językowi miłości

Jak wyrażać miłosne wyznania, ale by nie popaść w infantylizm, banał? Są jakieś reguły, językowe granice, po przekroczeniu których możemy narazić się na śmieszność?  

Jeśli człowiek nie chce popaść w infantylizm, to chwali mu się to, choć czasami podejście, które zawiera w sobie pewną dawkę naiwności, może być bardzo szczere. Infantylizm, czyli taka dziecinność, jest na ogół odbierana jako objaw niedojrzałości, a idąc dalej, nawet pewnego prymitywizmu. Dlatego uważamy, że jeśli się prezentujemy infantylnie, to nie będziemy wysoko oceniani i unikamy infantylizmu. Ale akurat w wyrażaniu emocji chyba nie powinniśmy kierować się przesadnie zdrowym rozsądkiem czy chęcią bycia ocenionym jak najlepiej.

Unikanie za wszelką cenę infantylizmu to chyba nie jest dobra postawa. W naszych kontaktach emocjonalnych wydaje się, że najwłaściwsze są spontaniczność, naturalność (którą zresztą często przypisujemy dzieciom). Dlatego można powiedzieć, że infantylizm to nie jest coś, co zagraża językowi miłości. Raczej może mu zagrażać nadmierne wyrafinowanie, sztuczność, udawanie, które są na przeciwległym biegunie do tego, co jest nazywane infantylizmem.

 

Czy słowa wyrażające miłość mają moc stanowiącą? Skoro mówię, że kocham, to nie podlega to wątpliwościom?

Nie da się tego jednoznacznie ocenić. Raz słowa mają moc, a innym razem nie. Posługujemy się takim sformułowaniem, że słowo ma moc, dla uproszczenia, a tu trzeba brać pod uwagę, czy słowo jest wypowiedziane, w jaki sposób, okoliczności… Wszystko to decyduje, jak zostanie ono odebrane, czy będzie miało należytą moc, znaczenie.

 

A może słowa już nie znaczą tyle, co kiedyś? Dawniej obietnica biorę ciebie za żonę/męża zwykle oznaczała miłość po grób. Dziś składamy wiele obietnic, a z realizacją bywa różnie…

Chyba pani przesadza. Mam nadzieję, że i dzisiaj w odpowiedniej sytuacji wygłoszona tego typu deklaracja będzie miała moc. Dlaczego miałaby mieć ją kiedyś, a dziś już nie?

 

Prof. Bralczyk o języku w kłótniach i rytuałach w wyrażaniu miłości

Jakim językiem się kłócić? Są jakieś zasady?

Są, ale czy ktoś je zna? Generalnie rzecz ujmując, dobrze jest tak się kłócić, by nie palić za sobą mostów, zachować możliwość odwrotu. Tak, by w każdej sytuacji można było dojść do zgody, porozumienia. Oczywiście, w emocjach nie zawsze o tym pamiętamy, ale pyta pani o ogólną zasadę, więc taką można tu wskazać.

 

W miłości jest wiele rytuałów, także językowych. Ale to przecież powtarzanie, a co za tym idzie, pewne ryzyko. Co zrobić, żeby po 20 latach wspólnego życia mówienie „kocham” nie spowszedniało?

Ale właśnie rytuały od tego są, żeby spowszedniały! Tyle że to, co powszednie, nie musi być od razu złe. Coś się powtarza, powiela, bardzo często właśnie dlatego, że jest to warte powtarzania. I robi się z tego bardzo atrakcyjną codzienność. Może postawmy pytanie inaczej – co zrobić, by rytuały się nie nudziły?

 

O to właśnie chciałam zapytać.

Nuda jest w nas. To nie jest tak, że przychodzi z zewnątrz. Cóż, rytuały są bardzo potrzebne. Jedną z podstawowych potrzeb człowieka jest potrzeba bezpieczeństwa. Rytuał w znacznej mierze takie bezpieczeństwo nam zapewnia.

 

Czy kobiety to gaduły i jak mówić o swoich potrzebach w miłości?

Czy my, kobiety, zagadujemy mężczyzn na śmierć? Przyjęło się, że to my dużo gadamy, ale…

…to też stereotyp. Mężczyźni to też gaduły, i to jakie!

 

Oczywiście. Chciałam jednak zapytać, czy jest jakaś recepta, by stereotypowa, wiele mówiąca kobieta spotkała się w połowie drogi ze stereotypowym, niewiele mówiącym mężczyzną? Inaczej – jak mówić do mężczyzny, żeby go nie zagadać, ale też zachęcić do mówienia o jego uczuciach?

Każdy lubi siebie słuchać. Ja też lubię sam siebie słuchać, co pewnie pani podczas tej rozmowy zauważyła. Dlatego odpowiem prosto – trzeba dbać o to, by nie tylko samemu lubić siebie słuchać, ale sprawić, by inni też lubili nas słuchać.

 

Jak komunikować nasze potrzeby w relacji, by to nie było niezręczne, roszczeniowe, a jednak żeby zostać wysłuchanym, otrzymać to, co dla nas ważne?

Lecz teraz jak o tym, co mi wystukało
Twemu sercu dać znać

Powtórzyć tak, żeby nie zanadto śmiało.

Lecz i niezbyt się bać.

Była taka piosenka, bodaj w latach 50. czy 60. I nadal nie potrafimy odpowiedzieć na zawarte w niej pytania.

 

*L. Kirwil, J. Bralczyk, K. Oponowicz, “Pokochawszy”, Wydawnictwo Agora 2018



Czytaj także:
Już go/jej nie kocham. Co robić? Rozmowa z autorem „5 języków miłości”



Czytaj także:
Twoja druga połówka nie okazuje Ci miłości? Zadbajcie o to na 5 sposobów

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Tags:
Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.