Nie wiem jak ty, ale ja czasem myślę o śmierci, choć pewnie niewystarczająco często. A przecież chyba każdy z nas mierzył się z nagłą śmiercią kogoś bliskiego. Mimo to o śmierci raczej nie myślimy. A jeśli myślimy, to w cukierkowy sposób, czyli wyobrażając sobie, że będziemy mieli czas na przygotowanie się do niej, pożegnanie z rodziną, przyjaciółmi, uzyskanie przebaczenia od tych, którym zawiniliśmy. Jednak lepiej jest założyć, że śmierć przyjdzie jak złodziej. Niespodziewanie. Po cichu. Nagle. Zawsze powinniśmy być na nią przygotowani.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Czas ucieka – wieczność czeka
Czas ucieka – wieczność czeka (można też spotkać się z innymi wariantami drugiej części: wieczność pozostaje, wieczność trwa). Domyślam się, że ta łacińska maksyma jest ci znana. To powiedzenie towarzyszyło młodemu Karolowi Wojtyle, ilekroć wyglądał przez okno rodzinnego domu – widniało bowiem na fasadzie wadowickiego kościoła, obok którego mieszkał.
Pierwsza część maksymy nie podlega dyskusji. Czas to jedyny zasób na ziemi, którego nie da się magazynować ani recyklingować – jak mawia Mariusz Bober, wybitny polski menedżer, znajomość z którym bardzo sobie cenię. Niby oczywiste, a jednak często nam umyka, że czas tak czy inaczej minie. Więc albo wykorzystamy posiadany czas optymalnie, albo go zmarnujemy. Tertium non datur – trzeciej opcji brak.
Druga część maksymy też jest oczywistością. A przynajmniej dla nas, bo naszym celem jest przecież życie wieczne. A życie tu, na ziemi, jest tylko drogą do celu ostatecznego. Można powiedzieć, że to podróż. W jedną stronę. Podróż, do której warto przygotować się najlepiej, jak to tylko możliwe. No właśnie – jak mamy przygotować się do drogi?
Meditatio mortis drogą do sukcesu?
Dlaczego warto myśleć o własnej śmierci? Powodów jest wiele. Warto pamiętać, że już starożytni polecali uprawiać meditatio mortis. A dziś o myśleniu o śmierci nie zapominają ludzie sukcesu. Dlaczego?
Stephen Covey w słynnej książce “7 nawyków skutecznego działania” (lektura obowiązkowa!) pisze, że trzeba zaczynać z wizją końca. Proponuje tam przygotowanie mowy pogrzebowej na własny pogrzeb. Jak chcemy zostać zapamiętani przez bliskich, przez kolegów z pracy, przez członków organizacji pozarządowej, którą wspieramy?
Mowa pogrzebowa na własny pogrzeb pomaga uświadomić sobie swoje aspiracje życiowe – bo przecież to właśnie za ich realizację chcielibyśmy być po śmierci doceniani. Wyznacza też życiowe cele, a nie da się zabrać za osiąganie celów, gdy się ich nie zna, prawda?
Gdy przygotujemy mowę pogrzebową na własny pogrzeb – w której opiszemy nasze życie rodzinne, uczuciowe, ale i umysłowe czy biznesowe – szybko uświadomimy sobie, że nie ma czasu. Nie wiadomo, jak długi czas nam jeszcze pozostał, ale z całą pewnością wiadomo, że nie ma czasu do stracenia. Każda chwila jest ważna, ponieważ do zrobienia zostało bardzo wiele.
Urodziny – idealny moment, by pomyśleć o własnej śmierci?
Dlaczego właśnie w urodziny warto uprawiać meditatio mortis, czyli pomyśleć o własnej śmierci? Ponieważ koniec kolejnego “cyklu” oraz rozpoczęcie następnego to zawsze dobry moment, by podsumować to, co minęło oraz poczynić dalsze plany. Słowem: to idealny moment, by oddać się refleksji.
Być może – czego nie widać, gdy człowiek żyje z dnia na dzień – zboczyliśmy z drogi wiodącej do celu ostatecznego? A jeśli tak, to dlaczego tak się stało? I co zrobić, by powrócić na właściwą ścieżkę?
Być może nasz “testament”, czyli mowa pogrzebowa na własny pogrzeb, wymaga korekty, bo w życiu wydarzyło się coś, co zmienia życiowe cele? Jak to ważne wydarzenie powinno wpłynąć na inne sfery naszego życia? Może na przykład powinniśmy poświęcić więcej czasu rodzinie?
W sobotę są moje urodziny. Nie wiem, czy znajdę czas na meditatio mortis już wtedy. Ale z całą pewnością w najbliższych dniach wygospodaruję tyle czasu, ile tylko będzie trzeba, by pomyśleć o własnej śmierci. I ciebie zachęcam do tego samego.
Co zrobić, jeśli do twych kolejnych urodzin pozostało jeszcze wiele czasu? Tu z pomocą przychodzi David Allen i jego absolutnie genialny system zarządzania sobą w czasie – “GTD, czyli Getting Things Done” (kolejna lektura obowiązkowa!). Warto umieścić w naszym systemie zarządzania sobą w czasie odpowiednie przypomnienie albo…
… pomyśleć o własnej śmierci ot tak, po prostu. Bo kto powiedział, że to muszą być twoje urodziny? Co prawda, ten dzień to dobra okazja, ale urodziny nie są warunkiem koniecznym. Kluczowe jest to, by mieć świadomość, że śmierć często przychodzi niespodziewanie. Jak złodziej. Po cichu. Dlatego zawsze powinniśmy być na nią przygotowani.
Czytaj także:
Co porabia anioł stróż po naszej śmierci?
Czytaj także:
“Życie wieczne to nie żart”. Jak umierał ks. Dolindo Ruotolo?
Czytaj także:
Czy mój niewierzący tata jest w niebie? Zapłakany chłopiec w objęciach Franciszka