Jezus to wzór najdoskonalszego mężczyzny. Pójście za Nim i naśladowanie Go to wejście w tę najgłębszą tajemnicę przygody, którą nazywamy męskością. Czy nie warto zatem nad tym pracować?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Wzór męskości
Bardzo trudno rozwijać pewne cechy, nie korzystając z pomocy autorytetów i ich doświadczenia. Jeszcze większym problemem jest próba dotarcia do konkretnego celu bez pomocy osoby, która już wcześniej tam dotarła.
Aby stawać się mężczyzną, trzeba spojrzeć w wieczność, do której zmierza nasze życie. Jeśli masz już ten cel to dobrze, ale wciąż za mało. Wyobraź sobie, że budzisz się we wczesnośredniowiecznej Polsce i wpadasz na pomysł dotarcia do Chin. Niby niektórzy może kojarzą jakieś karawany kupieckie, nawet podróżują, ale gdzie to właściwie jest? Na wschodzie – jakże pomocna odpowiedź. Gdybyś jednak trafił na takich kupców, którzy tam jadą, to już byłoby zdecydowanie prościej. Nie ma lepszego sposobu na odkrywanie w sobie powołania do bycia mężczyzną niż wzorowanie się na najlepszym mężczyźnie – Jezusie.
Słowem teologicznego wyjaśnienia wypada przypomnieć, że Bóg jako istota duchowa nie ma płci. Dokonując jednak dzieła Wcielenia, zdecydował się na objawienie siebie w postaci mężczyzny. Wiemy też, że Jezus nigdy nie przestał być człowiekiem – jest nim cały czas. Rodząc się jako syn, przyjął zatem na siebie wszystko to, co wiąże się z męskością, czyli wszelkie możliwości i ograniczenia z tego płynące. To znaczy, że pewnie wiele spraw przeżywał dokładnie tak samo, jak każdy inny facet na świecie i pokazał, że da radę być prawdziwym mężczyzną. Wystarczy naśladować Jezusa. Nie miałoby głębszego sensu siłowanie się z samym sobą w celu wypełnienia różnych Jego wskazówek, które często są sporym wyzwaniem, bez odkrycia w sobie Jezusowej tożsamości umiłowanego syna. Jak ją dostrzec?
Czytaj także:
Nie bój się patrzeć w wieczność – to pomaga dobrze żyć!
Męskość – prawdziwa przygoda
Niektórzy żartobliwie przypominają, że gdybyśmy pojęli sens słów: „Bóg ciebie kocha!” to wszystko inne automatycznie by się poukładało, ale trudno nam ten sens pojąć… Niestety. Nie warto jednak się poddawać. Istnieją różne sposoby na odkrycie tej niesamowitej miłości Boga do człowieka. Jak uczy doświadczenie – każdy ma swoją intymną relację z Nim i swoje „prywatne kanały”, przez które Boża miłość dociera do jego duszy. Na pewno skuteczny sposób to Pismo Święte.
Chcesz zrozumieć, jak Bóg cię kocha? Przykładowo – otwórz Księgę Izajasza, rozdział 43, wersety 1-5 i rozważaj tak długo, jak będziesz tego potrzebował. A może będzie to przypowieść o miłosiernym ojcu lub gest obmycia nóg z Ewangelii św. Jana. Słowo Boże jest pełne tego typu znaków! Wystarczy otworzyć i rozważać. Jak mówił to św. Ignacy – chodzi o smakowanie tego Słowa, rozkoszowanie się nim. Tak właśnie przychodzi do człowieka Bóg, który jest miłością.
Aby żyć jak umiłowany syn, nie można się zatrzymać na odkryciu swojej tożsamości. Trzeba ten dar rozwijać. Aby to zrobić, znajdź w ciągu dnia kilka minut. Tylko kilka minut. Na pewno da radę je znaleźć. Ma to być czas na zadanie sobie kilku ważnych pytań: Czy żyję tak, jak żył Jezus? Czy mówię prawdę tak, jak On? Czy mówię tak, jak On mówił? Czy dotykam (jestem blisko) problemów ludzi wokół mnie, jak Jezus był? Czy kocham tak, jak On miłuje? Czy jestem gotowy przyjąć krzyż tak, jak Jezus przyjął ten przeznaczony dla Niego? Odpowiedź „nie” jednak absolutnie nie powinna być powodem do załamań i oskarżeń. To są możliwości, które trzeba wykorzystać. Przecież Jezus to wzór najdoskonalszego mężczyzny. Pójście za Nim i naśladowanie Go to wejście w tę najgłębszą tajemnicę przygody, którą nazywamy męskością. Czy nie warto zatem nad tym pracować?
Św. Hieronim mocno podkreślał, że nieznajomość Pisma Świętego to nieznajomość Chrystusa. Bądź zatem mężczyzną, który czyta Biblię i w niej odkrywa fundamenty swojego życia. Codziennie czyta, choćby kilka minut. Bez tego czytania i poznawania Jezusa droga będzie wiodła donikąd. Mężczyźni raczej z natury są skłonni do działania i mówienia, ale w tym wypadku trzeba nauczyć się być mężczyzną, który więcej słucha, niż mówi. Zarówno w relacji do Boga, jak i do innych. Być umiłowanym synem oznacza pamiętać też o tym, że i inni są umiłowanymi dziećmi Boga.
Tekst powstał na podstawie książki „Być mężczyzną. Strategia duchowego rozwoju” o. Larry’ego Richardsa
Czytaj także:
Kilka słów o męskiej duchowości
Czytaj także:
Litza: Bałem się kolejnego dziecka, przeprowadzek, następnego miesiąca [wywiad]