Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Strój to silny znak. Zakonny habit czasem sam głośniej mówi niż pogadanki czy lekcje dawane przez noszące je osoby. S. Edyta Wirtek, albertynka w charakterystycznym welonie z „pudełkiem” na czole przyznaje, że to właśnie jej strój wywołuje w ludziach refleksje – czy to na temat Boga, czy własnego życia. Wystarczy przejść się po mieście. A co dopiero, gdy w pełnym zakonnym rynsztunku taka siostra pojawi się... na narciarskim stoku! A siostrze Edycie się zdarza.
Czarny welon z białym czepkiem wokół twarzy i czarnym czółkiem nosi s. Klara, warszawska wizytka. Nie jeździ na desce, ba, nie wyjeżdża nawet do domu rodzinnego, żyje za kratą klauzury, o której mówi, że to żebra otaczające serce duchowego świata. Co więcej, pełne modlitwy kontemplacyjne życie jest dla niej przestrzenią totalnej wolności.
Anna Maria Pudełko, apostolinka, przed wstąpieniem do zakonu zastrzegała się, że nie chce żadnych dziwacznych strojów, nie chce kornetu ani czerni. „Pan Jezus wziął to pod uwagę, bo apostolinki, o czym nie miałam pojęcia, mają habit prosty, do tego niebieski” – mówi w rozmowie z Marzeną Juraczko w zbiorze „Drogi do szczęścia”. Zakonnice są wśród nas. Jak na nie patrzymy?
Marzena Juraczko pewnego dnia wracała metrem z warszawskiego Służewa po mszy u dominikanów. Do tego samego wagonu wsiadła zakonnica, którą wcześniej widziała w kościele. Zaczęły rozmawiać. Innym razem w drodze do Rzymu na lotnisku poznała pallotynki, z którymi później spotkała się w drodze powrotnej. I jeszcze trzeci moment – bliska koleżanka oświadczyła, że oddaje życie Jezusowi – zostaje numerarią w Opus Dei. Te sytuacje doprowadziły dziennikarkę do postawienia pytań siedmiu różnym siostrom zakonnym o powody ich decyzji wyboru życia w zakonie, o ich zmartwienia i radości, ich kobiecość, o drogę, jaką przeszły i o... szczęście.
Bohaterki tych rozmów to siostry z różnym stażem zakonnym, z różnych zgromadzeń – bardziej i mniej otwartych, o różnych "specjalnościach" (czyli, jak to się fachowo nazywa: charyzmatach). Zakonnice uczą katechezy, opiekują się bezdomnymi, chorymi, ale są też lekarzami (jak s. Ancilla Dziarska), psychologami, terapeutami i miłośniczkami seriali (jak s. Jolanta Glapka, która jest teraz też budowniczym – pod jej okiem powstaje Centrum „Pasja Życia” w Legionowie, a Bonanzę mogłaby oglądać nieustannie) czy księgowymi (jak s. Edyta Wirtek). Przeczą stereotypom – siostra zakonna to nie starsza pani z różańcem, do której na wszelki wypadek lepiej nie podchodzić.
Każda z rozmówczyń Marzeny Juraczko jest szczęśliwa. To czuć, czytając kolejne wypowiedzi. Czy to aktywnie pracując między ludźmi, czy pielęgnując pasje i zarażając nimi innych, czy wręcz przeciwnie – zamieniając swoje zainteresowania i siebie całą w modlitewne bycie. Urzekające są te wywiady. Zaskakują głębią i otwartością. Widać, że pomiędzy kobietami wytworzyła się przestrzeń bliskości i zaufania.
Dzięki temu rozmowy – choć skupione na życiu zakonnym – stwarzają świetną okazję, by zastanowić się nad swoim odkrywaniem wiary, sensu życia, znalezienia własnej drogi do szczęścia.
Bo tytuł jest nieco mylący – drogi do szczęścia nie wiodą tylko przez zgromadzenia zakonne. Tamtędy oczywiście też. Ale tak naprawdę jest ich tyle, ilu nas, ludzi na ziemi. Dla każdego przewidziana jest jego własna – powołanie mamy w sobie. S. Anna Maria Pudełko mówi, że wystarczy je tylko właściwie odczytać. Jeśli za tym głosem pójdziemy, znajdziemy szczęście.