separateurCreated with Sketch.

Mimo niepełnosprawności pomaga innym. Teraz wyruszy rowerem do Rzymu [wywiad]

KAMIL MISZTAL

Kamil Misztal to sportowiec, który mieszka w Lublinie i jest prezesem fundacji „Krok do marzeń”. Jest też człowiekiem o ogromnym sercu – mimo że sam porusza się dzięki protezie, pomaga także innym ludziom.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Jest pomysłodawcą akcji „W protezie na rowerze”. To wyprawa, której celem jest pomoc podopiecznym fundacji oraz promocja aktywności osób z niepełnosprawnościami, które mimo trudności pięknie żyją, mają marzenia i pasje.

Już 2 lipca 2018 r. Kamil Misztal wyruszy przez Polskę, Czechy i Austrię do Rzymu. Do pokonania będzie miał blisko 3 tysiące kilometrów. O realizacji marzeń i pragnieniu niesienia pomocy innym opowiada Annie Gębalskiej-Berekets.

 

Dla mnie to normalne, że chodzę inaczej

Anna Gębalska-Berekets: Niepełnosprawny pomaga innym. Skąd u Pana taka potrzeba?

Kamil Misztal: Kilka lat temu zbierałem środki na moją wymarzoną protezę nogi. Było dużo różnego typu akcji charytatywnych: bale, koncerty, a przede wszystkim akcja zbierania nakrętek. Wszystko zakończyło się wielkim sukcesem. Wtedy pomyślałem, że fajnie by było w jakiś sposób odwdzięczyć się wszystkim za pomoc i spłacić „dług” wobec nich. Po drugie, wiedziałem, że jest bardzo dużo osób potrzebujących i pomyślałem – skoro mi się udało, to może uda się też zrobić inne akcje i pomóc innym.

I postanowił Pan założyć Fundację „Krok do Marzeń”…

Właśnie. Pomagamy zbierać środki na leczenie, rehabilitację, sprzęt ortopedyczny, promujemy aktywność fizyczną i sport wśród osób niepełnosprawnych. Spotykamy się także z młodzieżą w szkołach i mówimy o sporcie i osobach niepełnosprawnych, a także o ich potrzebach.

Jak stracił Pan nogę?

Gdy miałem rok i osiem miesięcy, wszedłem na piec kaflowy i poparzyłem całe nogi i dłonie. Obie nogi mi uratowano, później przechodziłem wiele operacji. Niestety, w prawej nodze mięśnie się nie rozwijały, a na stopie ciągle były rany, owrzodzenia i odciski. Lekarze stwierdzili, że najlepszym rozwiązaniem będzie amputacja. Zastanawiałem się prawie pół roku, ale podjąłem taką ciężką decyzję.

Był Pan wtedy bardzo młody…

Miałem 18 lat i to był jeden z najcięższych momentów. Z perspektywy czasu jednak uważam, że była to najlepsza decyzja w moim życiu. Do tej pory przeszedłem prawie 30 operacji, ale i zrealizowałem swoje marzenie o tym, że będę jednak chodzić.

„Nie mam nogi” – niezwykle trudno przyjąć to do wiadomości. Jak Pan sobie poradził z tym faktem psychicznie i fizycznie?

Dla mnie było czymś normalnym, że chodzę inaczej. Zresztą cały czas radziłem sobie, jak mogłem: w butach ortopedycznych, o jednej kuli, czasem zdarzało się o dwóch. W międzyczasie cały czas wierzyłem i walczyłem o to, aby normalnie chodzić. Po 30 operacjach i ponad 20 latach udało się to zrealizować. W dużej mierze dzięki temu, że zawsze podchodziłem z uśmiechem do wszystkiego, potrafiłem myśleć optymistycznie. Myślę, że dzięki temu było mi łatwiej pokonać tę drogę.

 

 

Przez świat na rowerze. Bez nogi

Skąd u Pana pomysł na wyprawę „W protezie na rowerze”?

Rower towarzyszył mi całe życie, nawet przed amputacją, gdzie noga nie była w pełni sprawna. Do szkoły zamiast pieszo, zawsze wybierałem rower. Przed amputacją jeździłem głównie krótkie dystanse: do szkoły czy do sklepu. Po amputacji byłem pewny, że już nigdy na rower nie wsiądę. Jak to, bez nogi na rowerze? W protezie? Tak wówczas myślałem. Ale przełamałem się i okazało się, że jeździ mi się świetnie. Od dzieciństwa marzyłem o długich podróżach rowerem, zawsze imponowali mi kolarze, uwielbiałem oglądać wyścigi kolarskie. Zawsze chciałem być jak oni. Po wszystkich operacjach, dzięki którym zacząłem normalnie chodzić, wsiadłem na rower i pokonywałem coraz większe dystanse. Wtedy też  narodził się pomysł, aby połączyć długą podróż rowerem z akcją charytatywną i pomóc drugiemu człowiekowi.

W tym roku kolejna edycja. Komu będzie można pomóc?

26-letniemu Krzysztofowi Celejewskiemu, który w kwietniu uległ wypadkowi komunikacyjnemu. W jego wyniku stracił nogę. Chłopak miał wiele marzeń, które pękły jak bańka mydlana. Krzysztof jednak nie poddaje się i chce nadal być aktywny, pragnie się usamodzielnić i kontynuować pasję: lubi biegać. Podczas tej wyprawy zbieramy na protezę nogi dla Krzyśka oraz na dalszą jego rehabilitację.

Lubi Pan pomagać w realizacji pasji innych ludzi. A co jest Pana największą pasją?

Rower, kolarstwo. Na drugim miejscu piłka nożna. Zawsze lubiłem sport. Poza tym uwielbiam podróże oraz zwiedzanie różnych zakątków.

 

 

Skąd Pan czerpie tyle energii i siły na kolejne wyprawy i pomoc innym?

Od innych ludzi, z każdego ich dobrego słowa, wsparcia i uśmiechów. To daje mi mnóstwo energii, dzięki temu widzę, że to co robię ma sens. Motywuje mnie do dalszej, jeszcze cięższej pracy i dalszego pokazywania, że wszystkie nasze bariery są w głowie, a nie ciele. Można realizować swoje pasje mimo dysfunkcji i osiągać bardzo dobre wyniki sportowe. Miewam różne pomysły. Najczęściej coś wpada mi do głowy w najmniej oczekiwanym momencie.

Przygotowania do wyprawy można na bieżąco śledzić na facebookowym profilu akcji: „W protezie na rowerze” oraz na stronie internetowej fundacji: www.krokdomarzen.org



Czytaj także:
Tancerka bez nogi. „Czasem złe rzeczy przytrafiają się dobrym ludziom”


XIA BOYU, BEZ NÓG NA EVEREST
Czytaj także:
Ma 69 lat, stracił obie nogi i właśnie… zdobył Mount Everest!


JAY TREGASKISS
Czytaj także:
Nie ma nogi, ale jego piłkarskie sztuczki przyprawiają o zawrót głowy!

Top 10
See More
Newsletter
Get Aleteia delivered to your inbox. Subscribe here.