Ile jeszcze czasu musi upłynąć, aby świat ludzi zrozumiał, że na najbardziej fundamentalnej płaszczyźnie każde „nie” znaczy „nie”, a każde „tak” znaczy „tak”? Że płeć nie ma tu nic do rzeczy?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Pytała już o to Nosowska: „Czemu więc czytasz nie, jakby nie było tak?”. Kobiece „nie” jest mniej pewne albo w ogóle znaczy coś innego. Najpierw weźmie się je za kokieterię, potem za wieloznaczność lub osnuty tajemnicą komunikat. Kobiece „nie”, takie z krwi i kości, zawsze jest trochę mniej słyszalne. „Powiedziała, że nie, ale ja i tak wiem, o co jej chodziło”. Nauczono nas i my same nauczyłyśmy się takiej definicji.
Syndrom Elizabeth Bennet
Chodzi w tym wszystkim o to, aby „kobietę zdobywać”. Wielokrotnie. Starać się o nią. Wypruwać sobie żyły. Żeby zamiast „Przestań!”, usłyszeć: „Zawalcz bardziej!”. Bo przecież kobieta nie powie, że czegoś nie chce. To znaczy – zrobi to, ale w taki dziwnie pokręcony sposób.
Komunikacyjny dół pogłębia się, kiedy uruchomimy dodatkową (często obecną w chrześcijańskich kręgach quasi-psychologicznych) narrację pt. Kobieta nie powie, kobieta będzie chciała, żeby on (ten drugi) się domyślił. Wkraczamy w tym momencie w obszar niezwykle delikatny, w przestrzeń podań i mitów, w krajobraz baśni rodem z Historii żółtej ciżemki. Kobieta figuruje w nich jako pozbawiona głosu królewna, choć tak naprawdę spod jej puchowej kiecki wystaje koniuszek sparciałej miotły. Jak nie nazwać czarownicą dziewczyny, która poddaje swojego ukochanego takim torturom?!
„Wiem, że damy nie pragną zbyt niecierpliwych – powie pan Collins, oświadczając się głównej bohaterce Dumy i uprzedzenia Jane Austen. – Pochlebiam sobie kuzynko, że twoja odmowa jest tylko naturalną delikatnością. Ponadto nie jest to wcale pewne, że ktokolwiek jeszcze zaproponuje ci małżeństwo, muszę więc stwierdzić, że starasz się zwiększyć moją miłość przez niepewność, co jest zwyczajną praktyką eleganckich kobiet”. „Nie jestem kobietą, która dręczyłaby porządnego człowieka – odpowie Elizabeth. – Nie mogę pana przyjąć”.
Czytaj także:
Słownik kobiet: seks
Płeć nie ma tu nic do rzeczy!
Kiedy mężczyzna mówi nie, oznacza to, że wie czego chce. Że jest konkretny i dojrzały. Kobiece „nie” wciąż uchodzi za impertynencję. Jeśli powiesz „nie” dwa razy zamiast jednego, masz to prawie jak w banku, że zostaniesz nazwana „upartą”. Uwaga! To nie jest komplement.
Czeka nas jeszcze bardzo dużo roboty w odkodowaniu społecznie przyjętego „kobiecego przekazu”. Dopiero w chwili, gdy Facebook zapłonął od bolesnych hasztagów #metoo, doszła do mnie irracjonalność tego, jak bardzo nacechowuje się nas ze względu na płeć. Zdaniem wielu, uśmiech kobiety bardzo często jest już „zachętą do czegoś więcej”. Spojrzenie może być uzasadnioną „zgodą na molestowanie”. „Nie” oznacza wszystko oprócz tego, do czego ściśle się odnosi. Ile jeszcze czasu musi upłynąć, aby świat ludzi zrozumiał, że na najbardziej fundamentalnej płaszczyźnie każde „nie” znaczy „nie”, a każde „tak” znaczy „tak”? Że płeć nie ma tu nic do rzeczy?
Dostajemy jasny sygnał – kobietom trzeba powiedzieć, czego chcą. Jeszcze do niedawna mówiono nam jak mamy się ubierać, co mamy jeść i kiedy możemy wyjść z domu. Dopiero przemiany ubiegłego wieku rozpoczeły żmudny i konieczny proces zwracania nam możliwości mówienia „nie” wtedy, kiedy mamy na to ochotę. I choć kobieta nie figuruje już w roli „ofiary”, wciąż jeszcze wiele z nas zastanawia się, czy wypowiedziane „nie” nie zabrzmiało zbyt obcesowo.
Czytaj także:
Słownik kobiet: głos
„Nie” strzeże naszych granic
Mówienie „nie” jest konieczne. Służy do tego, aby ujawnić nasze granice. I aby ich strzec, kiedy widzimy, że nadbiega szwadron wrogich psów mutantów. Albo inna zaraza.
Tak naprawdę nieważne – męskie czy kobiece – „nie” jest informacją o tym, że o tu, w tym miejscu zaczyna się coś naprawdę intymnego. I koniec. Dalej nie ma wstępu.
„Nie” daje poczucie bezpieczeństwa. Odebranie lub zafałszowanie tego komunikatu zabiera nam samych siebie. „Nie” to powrót do domu w towarzystwie osób, którymi chcę się otaczać. To w porę zakończona rozmowa. To pozostanie w tym miejscu, w którym naprawdę się chce.
„Nie” działa w obie strony. Jeśli mówisz „nie”, daj powiedzieć je także innym. Pozwól, aby powiedziało je twoje ciało, kiedy kolejny raz do późna siedzisz przed komputerem. Pozwól, aby powiedziała je twoja sąsiadka, kiedy za głośno puszczasz muzykę. Pozwól usłyszeć je w sobie samej, gdy odczuwasz dyskomfort i kiszki drżą od niewypowiedzianej złości. Powiedz nie. Usłysz je. Posłuchaj, jak dźwięczy, gdy wychodzi z twoich ust. Ciesz się wolnością.
Czytaj także:
Słownik kobiet: Wariatka