Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Czy można pokonać przygnębienie? Okazuje się, że owszem, jest sposób na gorycz i marsową minę. Rozwiązanie jest bardzo proste: spróbuj się uśmiechnąć. Badania wskazują, że uśmiech to nie tylko zwykła uprzejmość, ale i sposób na okazanie empatii. Może wpływać na nastrój otoczenia i rozjaśnić nawet najbardziej ponury dzień.
Każdy wie, jak łatwo udziela się zły nastrój. Zwłaszcza w małych, zamkniętych środowiskach, choćby w pracy. Wchodzisz na zebranie w świetnym nastroju tylko po to, żeby usiąść obok nadętej koleżanki, która marudzi, jak fatalnie zaczął się jej dzień. Twój szef, wściekły na zawalony deadline, beszta wszystkich po kolei. Przed końcem zebrania sama będziesz się dąsać nie gorzej niż szef i koledzy. A potem, już przy biurku, nadal będziesz zdenerwowana i zdekoncentrowana: chandra dopadła i ciebie.
Czy smutek jest zaraźliwy?
Dość długo myślano, że mimika, zarówno zmarszczone czoło, jak i uśmiech, jest „zaraźliwa”. Współczujemy komuś i – czując to samo – przybieramy smętny wyraz twarzy.
Tymczasem dzieje się dokładnie odwrotnie. Według nowych badań Pauli Niedenthal i Adrienne Wood, psycholożek społecznych z Uniwersytetu w Wisconsin, najpierw instynktownie naśladujemy cudzy wyraz twarzy. Sprawia to, że nasz mózg przypomina sobie sytuacje, w których nachmurzyliśmy się, a to z kolei powoduje, że w danej chwili odczuwamy smutek, frustrację i ból.
W skrócie: markotniejemy przy ponurym koledze, a współczucie pojawia się dopiero po chwili. Nasza „mimikra” – zmiana wyrazu twarzy, dopasowana do cudzej miny – powoduje, że w mózgu pojawiają się podobne emocje. Nie odwrotnie!
Uśmiech zaś, choć początkowo wymuszony, wywołuje w mózgu dobre wspomnienia, które poprawiają humor, a nawet poprawiają wydajność w pracy.
I na odwrót: kiedy widzimy kogoś wesołego, nasza twarz reaguje instynktownie, wysyłając do mózgu sygnał, żeby przypomniał sobie szczęśliwe chwile i zareagował radością.
Wróćmy więc do tego zebrania z naburmuszoną koleżanką i ponurym szefem. Naśladując ich miny, działasz w dobrej wierze, próbujesz współczuć, wesprzeć czy choćby wysłuchać. Ale wpływa to także na twoje emocje i wywołuje reakcję łańcuchową, w wyniku której sama poczujesz się źle.
Warto być życzliwym
Co się stanie, jeśli spróbujesz pokonać ten odruch i wyjdziesz ze spotkania uśmiechnięta? Otóż uśmiech, nawet z początku wymuszony, przywoła radosne wspomnienia, a te z kolei poprawią ci nastrój i wydajność na cały dzień. W dodatku całkiem możliwe, że twój szef i współpracownicy zechcą cię naśladować i pozytywne wibracje się rozprzestrzenią.
Uśmiechanie się, jak się okazuje, to niezła sztuczka. Nauka to udowodniła. Przypomina, że mamy „moc”, aby zmieniać nie tylko własne samopoczucie, ale także otoczenie – w pracy i w domu. Choć oczywiście okazywanie empatii to wspaniała rzecz i nie należy z tego rezygnować, jako doskonały środek motywujący dla siebie i innych równie dobre jest uśmiechanie się.
A zatem: bądź życzliwy, bo każdy ma swoje Westerplatte. Czasami najprostszym sposobem na okazanie dobroci jest po prostu uśmiech. Zwłaszcza jeśli wiesz, że bliźniemu w tarapatach pomoże to przywołać radosne wspomnienia i nadzieję na lepsze jutro.
Radość można wyczytać z oczu,
pojawia się w słowie i geście.
Radości nie można zamknąć w sobie;
zawsze przenika na zewnątrz.
Radość jest bardzo zaraźliwa.
bł. Matka Teresa z Kalkuty