Czy łączy nas jeszcze coś poza wspólnym adresem, dziećmi i kredytem hipotecznym? Po wielu wspólnych latach i niezliczonych dyskusjach o tym, gdzie odstawiać brudne kubki, takie pytanie zadaje sobie niejedno małżeństwo. Warto wtedy posłuchać piosenki Urszuli „Na sen”, która jest jak terapia dla par w kryzysie.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
„Ja znam
Naszą miłość pełną burz.
Czasem tnie
W obie strony tak jak nóż.
I głęboko rani ciebie, mnie.
Razem ciężko żyć, osobno źle”.
Nikt nie skrzywdzi nas tak bardzo jak najbliższa osoba. I nawet nie trzeba do tego dużo złej woli. Czasem wystarczy nieprzemyślane słowo, niepotrzebnie podniesiony głos, irytacja… Jeśli małżeństwo nie umie rozładować napięć i nieporozumień rozmową, konflikt się eskaluje. Takie sytuacje „tną w obie strony” – jak w piosence. W pewnym momencie może się nawet wydawać, że łatwiej byłoby się rozstać niż dalej to ciągnąć.
Czytaj także:
Kryzys w małżeństwie? Zajrzyj na stronę Ratuj Rodzinę
Osobno źle
Pewno to nie było zamierzone, ale w zdaniu: „Razem ciężko żyć, osobno źle” widzę myśl, którą można by nazwać teologiczną. Odejście od męża czy żony – o ile nie zachodzą jakieś skrajne sytuacje, takie jak przemoc, uzależnienie czy poważne problemy psychiczne – jest złe nie tylko w potocznym znaczeniu. Jest również złe moralnie, nawet kiedy nie wchodzimy w nowy związek. Opuszczanie współmałżonka z błahego powodu to łamanie przysięgi złożonej w dniu ślubu. Nie chodzi też o to, żeby milcząco trwać przy sobie dla samego trwania, ale żeby budować jedność i pomagać sobie nawzajem być lepszymi. Trudne? Czasami bardzo trudne.
Głęboko rani ciebie, mnie
Mądre jest to, że kobieta nie ustawia się tutaj w pozycji ofiary. Przyznaje, że nie tylko jest raniona, ale również rani. Opowiada szczerze i rzeczowo o swoich odczuciach.
Podejmuje decyzję, że chce odnaleźć zagubioną miłość. Wie, że w pojedynkę nie naprawi związku, więc prosi męża: „Pomóż mi!”. W sytuacji, kiedy jesteśmy z kimś skonfliktowani, zdobycie się na prośbę to chyba coś najtrudniejszego. Trzeba się przyznać do pewnego braku i wyciągnąć rękę, wiedząc, że ręka może zawisnąć w powietrzu. Trzeba też przyznać, że druga osoba jest dla nas ważna. Najgorzej rokują nie te związki, w których są najbardziej zaognione konflikty, ale te, w których ludzie niczego już od siebie nawzajem nie oczekują.
Czytaj także:
Kryzys w małżeństwie? Możesz go przezwyciężyć!
Zaczaruj moje serce
„Pomóż mi odnaleźć
Nasze najpiękniejsze dni.
Zaczaruj moje serce,
Zostaw mnie bez tchu raz jeszcze.
Pomóż mi kochać,
Wyryj w moim sercu siebie”.
Jak odbudować związek? Wrócić do dawnego uczucia. Przypomnieć sobie, co takiego kiedyś dostrzegłam w tym mężczyźnie, że mnie zafascynował. To niekoniecznie musiał być moment, kiedy się poznaliśmy. Przecież nie każda miłość to miłość od pierwszego wejrzenia.
Warto sobie przypominać takie ważne chwile. Nie po to, żeby wmawiać sobie, że problemy nie istnieją, tylko po to, żeby je zobaczyć we właściwym świetle. Tak, to prawda, że znowu nie odstawił brudnego kubka do zlewu, chociaż tyle razy go prosiłam. Ale kocham go i łączy nas coś znacznie ważniejszego niż te głupie kubki.
Bohaterka piosenki wierzy w miłość. I do tego samego zachęca swojego mężczyznę: „Nie uciekaj już/przed marzeniem, co oślepia nas”. Miłość i bliskość są możliwe. Nawet po wielu rozczarowaniach.
Lubię dotyk twoich rąk
„Na sen” to namiętny utwór. Trochę przypomina inny hit Urszuli z 1983 r. – „Dmuchawce, latawce, wiatr”, o której pewien dziennikarz powiedział, że to piosenka zasłużona dla demografii PRL-u, bo nastrajała ludzi do seksu. Tutaj też jest kilka takich pięknych, subtelnych i zmysłowych zdań, np. „Na sen/Lubię dotyk twoich rąk”, „Zostaw mnie bez tchu raz jeszcze”. Powrót do fizycznej bliskości to też bardzo ważny punkt w naprawianiu małżeństwa.
Czytaj także:
Olga Kozierowska: Kryzys to tylko przystanek. Możesz na nim wsiąść do każdego autobusu
Ciemne, ciche miejsca
W tej pięknej piosence można znaleźć jedno „ale”. Na początku bohaterka wspomina o tabletkach nasennych, później o „słabym pulsie” swojego życia, a kończy tajemniczym zdaniem o tym, że boi się „swoich ciemnych, cichych miejsc”. Te fragmenty chyba najbardziej czynią ze zwykłej piosenki o miłości genialny, tajemniczy, niepokojący i wieloznaczny utwór. Ale warto też zauważyć, że problemy ze snem i lęki to podręcznikowe objawy depresji. Gdyby kobieta nie była – jak piszą literaturoznawcy – „podmiotem lirycznym”, tylko prawdziwą osobą, trzeba by jej poradzić, żeby zajęła się nie tylko swoim związkiem, ale również tą sprawą.
https://www.youtube.com/watch?v=WsJPrbwkpok