Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
„Uważam, że nasza działalność jako świeckich polega na przyjmowaniu tego, co nam dane, na maksymalnym tego wykorzystaniu” – napisał Lewis w książce „Listy do Malcolma”. Zadziwiająco inteligentny człowiek, jeden z najlepszych na świecie w tym, co robił, uczył pokory kiedy patrzył na siebie, jak na zwykłego chrześcijanina. To byłaby jego pierwsza lekcja o uwielbieniu. Przyjrzymy się kolejnym.
„Listy do Malcolma” – Lewis w najlepszym wydaniu
„Listy do Malcolma” to bogata książka, którą lekko się czyta. Podtytuł „Chiefly on Prayer” został dodany w 1964 roku, kilka miesięcy po śmierci Lewisa. Lewis pisze w niej o modlitwie i związanych z nią sprawach w prosty, niemal oczywisty sposób. To Lewis w najlepszym wydaniu. 32 listy wyrażają nie tylko trzy dekady ofiarnego, chrześcijańskiego posłuszeństwa, ale także palący ból po utracie żony trzy lata wcześniej. Chciałbym, aby książka była lepiej znana.
Lewis uczył pokory, ale także miał konkretne oczekiwania względem duchowieństwa. Niekiedy porównuje rzeczywistość kościelną do tańca, w którym obaj partnerzy mają do wykonania swoją partię.
Był członkiem Kościoła Anglii (najstarszy i największy z Kościołów anglikańskich – przyp. tłum.). Czytając jego listy można odczuć surową krytykę poszczególnych wspólnot. Laicy tacy, jak on, mogliby uważać, że przyjmowanie tego, co otrzymali, byłoby dużo łatwiejsze, gdyby to, co nam dano, było zawsze i wszędzie takie samo. Był trochę zrzędliwy w tej kwestii. Duchowni w jego wspólnocie uważali, że „ludzie mogą zostać zwabieni do kościoła przez nieustanne rozjaśnianie, skróty, uproszczenia i komplikacje służby”.
Lewis: Nie chodzimy do kościoła po rozrywkę
Lewis wyjaśnia, dlaczego potrzebujemy, by niektóre rzeczy pozostały niezmienne. „Nowości jako takie, dla nich samych, mogą mieć jedynie wartość rozrywkową. My nie chodzimy do kościoła po rozrywkę”. „Ludzie przychodzą, by skorzystać z posługi lub – jak wolicie – samemu służyć. Każda służba jest strukturą aktów i słów, przez które otrzymujemy sakrament, żałujemy, modlimy się, uwielbiamy”.
Posługa jest najlepsza, gdy:
Lewis pokochał różnice, które dostrzegł pomiędzy chrześcijanami, w tym różnice w kulcie. „Potrzeba wielu różnych rzeczy, aby stworzyć świat lub kościół” – pisze w liście do Malcolma. „Jeśli łaska doskonali naturę, musi rozszerzyć całą naturę do pełnego bogactwa różnorodności, jaką Bóg zmierzył, kiedy je uczynił, niebo będzie o wiele bardziej różnorodne niż piekło”. Dla Lewisa świętość czyni nas bardziej sobą, podczas gdy grzech – odwrotnie: sprawia, że jesteśmy nudni, nieinteresujący. Świętość czyni nas bardziej interesującymi.
Czy potrzebne są nam formułki, by uwielbiać Boga?
Nasz kult powinien to wyrażać. Lewis kontynuuje: „Najbardziej ucieszyłem się podczas nabożeństwa prawosławnego. Wydawało się, że nie ma żadnego przepisanego zachowania”.
Lewis kończy ten fragment, cytując św. Pawła: Kimże jesteś ty, co się odważasz sądzić cudzego sługę?
Malcolmowi nie podoba się obecna forma kultu, dla niego za bardzo bezosobowa. Dla Lewisa problematyczne jest przechodzenie krok po kroku przez formułki, bez prawdziwego uwielbienia. Msze, podczas których recytuje się Credo, myśląc o czymś innym. Ostrzega jednak Malcolma, że formuły są mimo wszystko potrzebne. „Mogą uświęcić kult, pokutę, prośbę, które mogłyby bez nich rozprzestrzenić się na szerokie i płytkie kałuże”.
Pogawędka ze św. Pawłem o wierze
Lewis podaje trzy powody używania formularzy. Po pierwsze, doktryna. „Wierny pozostawiony samemu sobie może łatwo oderwać się od wiary, przechodząc do fantomu zwanego moją religią”. Po drugie, formy przypominają o tym, o co powinniśmy prosić, zwłaszcza kiedy modlimy się za innych. To szczególnie ważne w sytuacjach, kiedy skupiamy się na własnych potrzebach, które są dla nas samych najważniejsze.
Po trzecie, chodzi o pewną formę ceremonii. To postawa, która łączy w sobie fakt, że nasza relacja z Bogiem jest jednocześnie „najbliższą bliskością” i „nieskończoną odległością”.
Lewis kończy list zabawną, a jednocześnie odkrywczą historią:
Lewis wychowywał się na dobrej, katolickiej literaturze, więc miał konkretną wiedzę. Pisze: „Gdy Dante zobaczył wielkich apostołów poczuł się maleńki, jak w kontakcie z wielką górą. Święci przypominają nam, że jesteśmy bardzo małymi ludźmi w porównaniu z nimi. Jakże maleńcy jesteśmy przy Panu?