Rozwijanie u dziecka umiejętności samodzielnego radzenia sobie z trudnościami to jeden z najlepszych sposobów, by utrzymać je z daleka od narkotyków, alkoholu i innych ryzykownych zachowań.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Podczas pewnego wykładu o profilaktyce uzależnień nastolatków od narkotyków mówca pokazał slajd z listą wszystkich środków, które rodzice powinni podjąć, aby zmniejszyć ryzyko wejścia swoich dzieci w świat narkotyków i alkoholu. Obok bardziej intuicyjnych punktów, takich jak dobry kontakt z dzieckiem i stawianie im wymagań, był jeden nieoczekiwany: niech wasze dzieci doświadczają jak najwięcej dyskomfortu.
Większości rodzicom na sali zapaliło się światełko. Cóż to za dziwaczne zalecenie? A przecież w tym konkretnym kontekście miało sens.
Rodzic do usług
Rodzice pokolenia Z (lub pokolenia internetowego, jak się je czasami nazywa) – w tym i ja – należą wszyscy do szkoły rodzicielskiej, która starała się ułatwić życie naszym dzieciom, od karmienia ich, gdy były głodne, kupowania tenisówek na rzepy, by nie musiały uczyć się trudnej sztuki wiązania sznurowadeł, rozładowywania potencjalnych konfliktów na placu zabaw w momencie, gdy jedno z dzieci podniosło głos, do planowania zadań domowych, nadzoru i realizacji naszej drugiej (czy trzeciej, czy czwartej) pracy. Nigdy w życiu nie pozwolilibyśmy, by nasze dzieci dostały trójkę za pisemną pracę domową, którą powinniśmy byli mieć pod kontrolą.
„Nie pozwalamy naszym dzieciom poczuć się niekomfortowo” – powiedział do grupy doradca ds. nadużywania szkodliwych substancji. „Nasz naturalny instynkt opiekuńczy ma sprawić, by nasze dzieci były szczęśliwe, więc robimy dla nich wszystko. Ale robiąc to, pozbawiamy je możliwości budowania umiejętności potrzebnych do przetrwania trudnych sytuacji życiowych, również tych, gdy narażone są na kontakt z narkotykami”.
Czytaj także:
Nie ma idealnego modelu wychowania. Nie prześcigajmy się!
Przemyślcie to. Nasze dzieci są tak bardzo przyzwyczajone do „natychmiastowych” rozwiązań w każdej dziedzinie, bez względu na to, czy rodzice wkraczają, by rozwiązać ich problemy lub po to, by poczuły się lepiej, czy też same uciekają w media społecznościowe, gdy tylko zaczynają się nudzić. To tylko krok od spróbowania jakiejś substancji, tylko dlatego, że czują presję ze strony kolegów lub potrzebują szybkiego „odreagowania”. Podsumowując, nasze dzieci nie mają wielu okazji, by poćwiczyć, jak to jest czuć się źle lub odczuwać cierpienie, a my robimy im w ten sposób krzywdę.
Pouczający dyskomfort
Dzieci muszą się nauczyć, że doświadczany na co dzień dyskomfort emocjonalny i fizyczny jest stanem przejściowym – on także minie, a twoi koledzy nie będą ciągle wściekli na ciebie (a jeśli tak, to czas poszukać nowych kolegów). Możecie je wspierać i doradzić im, by się pomodliły lub porozmawiały z Bogiem w tych stresujących chwilach, ale nie rozwiązujcie za nich wszystkich problemów. Mechanizmy radzenia sobie, które zastosują i zbudują w momentach stresu, będą dla nich kluczowe w radzeniu sobie z poważniejszymi problemami, z jakimi spotkają się w życiu.
„Jakże często my, jako rodzice, sami komplikujemy sobie życie i dezorientujemy nasze dzieci, ponieważ nie pozwalamy, aby nastąpiły naturalne konsekwencje (kiedy skutki są stosunkowo łagodne, ale pouczające) zanim owe naturalne konsekwencje (np. branie narkotyków) staną się naprawdę poważne” – dodaje Jim Schroeder, psycholog dziecięcy i ojciec siedmiorga dzieci. – Zasadniczo ciągle przeszkadzamy dzieciom w naturalnym zrozumieniu przyczyn i skutków, a później zastanawiamy się, dlaczego nasze dzieci są zdezorientowane w radzeniu sobie z sytuacjami, które mają miejsce każdego dnia”.
Czytaj także:
Do czego prowadzi wolnościowe wychowanie?
Oczywiście, jeśli chodzi o narkotyki i alkohol oraz inne ryzykowne zachowania, takie jak seks, dużą role odgrywa rozwój mózgu. W przeciwieństwie do tego, w co wszyscy wierzyliśmy, kiedy dorastaliśmy, kora przedczołowa dziecka nie jest w pełni rozwinięta aż do mniej więcej 25. roku życia. Jest to część mózgu, która pozwala nam, jako dorosłym, powiedzieć „nie” temu trzeciemu kieliszkowi wina, o którym wiemy, że wywoła ból głowy i sprawi, że następnego dnia staniemy się całkowicie nieproduktywni. Dzieci po prostu nie posiadają zdolności myślenia o długofalowych konsekwencjach – są tu i teraz, i zajmują się tylko uruchamianiem bezpośredniego centrum przyjemności swoich mózgów.
Pozwól dziecku zawalić sprawdzian
Więc kiedy któryś z ich kolegów zaproponuje im super e-papierosa, aby poczuli się dobrze w chwili stresu, albo łyk piwa, ponieważ wszyscy pozostali w pokoju właśnie piją, jaka jest nadzieja, że nasze dzieci podejmą dobre decyzje? I tu jest rola dla poczucia dyskomfortu.
Rodzicom trudno jest rozwiązać ten problem, zwłaszcza jeśli dziecko jest starsze, a wasze role jako rodziców i jego oczekiwania są już pozornie ustalone – ale nigdy nie jest za późno, aby zacząć wprowadzać lekki dyskomfort, nawet w prosty sposób:
Pozwólcie mu zawalić sprawdzian.
Pozwólcie jej posmucić się z powodu rozstania z chłopakiem.
Nie odbierajcie jej tylko dlatego, że tęskni za domem.
Pozwólcie mu iść do szkoły w szortach i bez płaszcza, gdy za oknem jest minus 5 stopni.
Nie zawoźcie dziecku do szkoły drugiego śniadania, którego zapomniało wziąć.
Oczywiście, będzie głodne, ale przeżyje. Nauczy się, że może przetrwać cały dzień nawet o pustym żołądku, i być może będzie pamiętać, by następnym razem zabrać drugie śniadanie z blatu (a może nawet będzie to dla niego lekcja empatii dla innych, którzy codziennie obchodzą się bez jedzenia, co też by nie zaszkodziło).
Czytaj także:
4 rodzicielskie postawy, których uczy nas Maryja
Zatem niech się rozpocznie Operacja Dyskomfort. Pamiętajcie też, że im dłużej zdołacie powstrzymać wasze nastoletnie dziecko od eksperymentowania z używkami, tym radykalniej spada ryzyko, że się od nich uzależni. Innymi słowy, jeśli w jakiś sposób uda wam się doprowadzić je do magicznego wieku 18 lat względnie bez szwanku, możecie uznać, że jako rodzice odnieśliście sukces.
(Oczywiście, ta rada NIE ma zastosowania, jeśli podejrzewacie głębszy problem ze zdrowiem psychicznym lub nadużywaniem używek – w takim przypadku „dyskomfort” dziecka jest czymś znacznie większym i poważniejszym, i musicie natychmiast szukać pomocy).