Kacper Kowalski, fotograf i pilot, robi zdjęcia z paralotni. Fotografuje krajobraz… po opadach śniegu. Podobne fotografie, tyle że w Bieszczadach, zrobiła Agata Grzybowska. Co jest fascynującego w śniegu?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Dzieci go uwielbiają, drogowców zaskakuje, skoczkom pomaga wylądować. Śnieg. Poznajcie fotografów, dla których śnieg był tworzywem i scenografią do opowiedzenia historii o nas, naszej planecie i samotności.
Latający dywan Kacpra Kowalskiego
Podczepiony do „szmaty z linkami” leci nad naszymi głowami z prędkością 40 km na godzinę. Wiatr hula dookoła, a dwusuwowy silnik spalinowy warczy jak kosiarka. Czarny punkcik na niebie. Kacper Kowalski – fotograf i pilot, który łączy obie pasje, wykonując zdjęcia z paralotni lub wiatrakowca. O swoich maszynach mówi, że to latający dywan, a o przestworzach, że to azyl.
Za zdjęcia z lotu ptaka otrzymał już wszystkie najważniejsze nagrody: World Press Photo (3 razy), Grand Press Photo (9 razy) i wiele innych. Fotografuje od 20 lat. Najnowszy album „Over” zawiera fotografie wykonane zimą. Krajobraz tuż po opadach śniegu wydaje się należeć do zupełnie innego porządku – podkreśla w wywiadach Kacper Kowalski. Jest czysty, nie widać ludzkiego bałaganu. Wygląda jak świat po końcu świata. Tytułowe over to w terminologii lotniczej: Przekazałem komunikat. Odbiór. Oznacza też widok z góry lub… koniec.
Czytaj także:
Jakub Szymczuk: Fotografowanie to dla mnie prezent od Boga
Koniec świata Agaty Grzybowskiej
Koniec świata jest wysoko w Bieszczadach. Czasem trzeba iść dwa dni, koniecznie zimą, bo zima i śnieg pozwalają odciąć się od hałasu i pędu nizinnego życia. Nie rozpraszają kolory, nie depczą turyści. Na koniec świata prowadzi 9 bram i nie ma już odwrotu. Dotarła tam fotoreporterka Agata Grzybowska. Sfotografowała i spisała życie dziewięciu bieszczadzkich „pustelników”, którzy schowali się przed światem wysoko w górach.
Wyobrażam sobie, jak ta krucha dziewczyna brnie w śniegu niosąc na plecach sprzęt fotograficzny i wszystko, co pomoże jej przenocować w lesie. Książka „9 bram, z powrotem ani jednej” to opowieść o samotności i melancholii. Tu potrzebna jest samotność reportera, aby zrozumieć wybory bohaterów. Jeden z nich, Józef Polański ruszył w Bieszczady, gdy w młodości usłyszał w radiu bieszczadzką balladę. Spędził trzydzieści lat w środku lasu, najczęściej w szałasie. Jedyne, co miał w życiu to 11 koni, ale to perspektywa człowieka z nizin. Józef Polański widzi to zupełnie inaczej, opowiadając Agacie Grzybowskiej: „Byłem wybrańcem losu, w życiu miałem wszystko to, co kochałem”.
Czytaj także:
Vivian Maier – niania z aparatem fotograficznym
Biała na wysokości. Ziemia z lotu ptaka
Śnieg w ostatnich latach to towar deficytowy. Trzeba się za nim uganiać, aby zrobić zimowe zdjęcia. Kacper Kowalski potrafił jechać pół nocy przez pół Polski, jeśli tylko wieczorna prognoza pogody dawała szansę na śnieg w Suwałkach. Jeżeli następnego dnia miało sypnąć w Sudetach, to paralotnia na pakę i kierunek Sudety. Do startu potrzebna jest odpowiednia przestrzeń, którą należy wcześniej odśnieżyć, aby mieć miejsce na rozbieg. Oczywiście, że można łatwiej! W końcu od czego są drony?
Kacper Kowalski przyznaje, że spróbował fotografii z drona, ale to był tylko kolejny dowód na to, że nie o zdjęcia w tym wszystkim chodzi tylko o… odlot. Bo to dron ma frajdę z latania, a fotograf czuł się na ziemi jak ślepiec. Latanie to stan, którego nie da się opisać, więc chyba lepiej sfotografować. Euforia, adrenalina, ale też strach, gdy zakrztusi się silnik lub zaczyna brakować paliwa. Jest obawa o życie i obawa o naszą planetę. Dopiero z takiej perspektywy widać, jak człowiek traktuje swój świat… z góry.
Czytaj także:
„Lodowy chłopczyk” roztapia serca internautów [GALERIA]