separateurCreated with Sketch.

Pułapka etycznych dyskusji w internecie. Jak w nią nie wpaść?

DYSKUSJA W INTERNECIE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Akcja ratownicza na Nanga Parbat stała się pretekstem do fali ostrych debat w internecie. Obok hejtu pojawił się także nowy problem: snobizm moralny na przerysowaną empatię, która nie pozwala merytorycznie dyskutować o wartościach czy poszukiwaniu prawdy.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Przepychanki z Himalajami w tle

Olga jest aktywną uczestniczką dyskusji na forach internetowych, także tych katolickich. Gdy wydawało się, że o Nanga Parbat i Tomaszu Mackiewiczu w mediach powiedziano już wszystko, udostępniła na Facebooku zdjęcie, które na nowo rozpętało burzę. Fotografia góry-mordercy w Karakorum, a na jej tle uśmiechnięty Adam Bielecki wraz z Elisabeth Revol i Denisem Urubko. Warto dodać, że zdjęcie to tzw. selfie.

ETYCZNA DYSKUSJA W INTERNECIE

Oryginał zdjęcia z profilu Adama Bieleckiego, screen za pozwoleniem autorki posta.

Komentarze pod fotografią od ogólnych uwag o wrażliwości w social mediach przeszły w serię oskarżeń o hejt. Na innym profilu, tym razem zdominowanym przez środowisko naukowców – to samo zdjęcie i analogiczna sytuacja. Podobnie rzecz wyglądała na słynnej stronie Polski Himalaizm Zimowy im. A. Hajzera, gdzie wśród tysięcy komentarzy, przepychanek i personalnych oskarżeń było więcej niż uwag na temat komunikatów z Himalajów.  


CZŁOWIEK W GÓRACH
Czytaj także:
Dlaczego “oni pchają się w te góry”? Co himalaiści odpowiadają na to kłopotliwe pytanie?

 

Trudne tematy wyzwalają emocje

Po informacji o zaprzestaniu poszukiwań Tomasza Mackiewicza na jednej z katolickich grup pojawiła się prośba o wspólną modlitwę. Marta, która ją zamieściła, to młoda mama, której dzieci chodzą do szkoły z potomstwem tragicznie zmarłego himalaisty.

„Zawsze, gdy podejmowane są trudne etycznie decyzje, rodzą się osądy i opinie. Mówienie, że nie mamy prawa takich decyzji osądzać jest hipokryzją, bo każdy z nas, w mniejszym czy większym stopniu i tak to robi. Każdy ma prawo oceniać jak chce zachowania innych ludzi. Pytanie, co dalej z tą naszą aprobatą czy dezaprobatą robimy. Internet przyjmie wszystko. Ale dzieci, które właśnie straciły tatę, już niekoniecznie. To nie jest kwestia wolności słowa, ale ludzkiej empatiiskomentowała medialną burzę wokół tematu Nanga Parbat.

 

 

Niehejtowanie nową kategorią moralną

Po słynnym apelu „Tygodnika Powszechnego” z 2012 roku walka z hejtem stała się czymś w rodzaju mody. Do powstrzymania internetowej agresji, która „najmocniej uderza w mniejszości religijne, narodowe, etniczne i seksualne” nawoływała nawet redakcja kobiecego pisma „Elle” (cytat z opublikowanego w 2012 roku apelu).

Idea walki o kulturę internetowej wypowiedzi się przyjęła, ale próba zdefiniowania hejtu przez prawników i ekspertów, m.in. z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, zakończyła się fiaskiem. Okazało się, że nie da się jednoznacznie określić, co jest hejtem, a co po prostu odmiennym poglądem czy krytyką.

Doszło więc do pewnego paradoksu. Nienawiść i dyskryminacja pozostały, w dodatku dotknęły nowych grup „mniejszości światopoglądowych”. Pojawiły się nowe podziały. Narodziła się grupa tych „lepszych” internautów (pełnych kultury i empatii), i „gorszych” (którzy hejt rzekomo uprawiają).

Niestety to, co dla jednych jest hejtem, dla innych może być jedynie próbą dyskusji o postawach. Nazywanie przeciwników debaty hejterami przychodzi lekko, pozwala łatwo się dowartościować i zamyka drogę do merytorycznej rozmowy.


SFRUSTROWANY MĘŻCZYZNA
Czytaj także:
Jak radzić sobie z własną złością i trudnymi emocjami, żeby nie okazać się hejterem?

„Dziś ci, którzy atakują w internecie, mają twarz szlachetnych obrońców mniejszości, natomiast wszyscy, którzy wyłamują się z tego nurtu, są uznawani za hejterów. To nic innego jak snobizm moralny” – żali się Olga, która coraz częściej spotyka się ostracyzmem, ponieważ kwestionuje postawy i roztrząsa na forach kwestie etyczne (tak jak wtedy, gdy skrytykowała selfie Adama Bieleckiego).

Szufladkowanie na „hejterów” i „niehejtujących” nie omija środowiska katolickiego. Kto krytykuje wybory i postawy na forach, odnosząc się do konkretnych sytuacji, musi liczyć się z sarkazmem i cytatami z Biblii: „Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień”.

 

ETYCZNA DYSKUSJA W INTERNECIE

Plakat konferencji „Stop mowie nienawiści”, element akcji promowanej m.in. przez „Tygodnik powszechny” i „Elle” który można zinterpretować jako dominujący biały krzyż „zjadający” symbole innych religii.

 

Mniejszości światopoglądowe milkną

Pojawienie się tego problemu przewidziała prof. Dr. Hab. Ewa Łętowska, prawniczka i pierwszy polski Rzecznik Praw Człowieka. Na konferencji Obserwatorium Mediów w Polsce dotyczącej mowy nienawiści w 2013 roku zwróciła uwagę: „Nadmierna restryktywność wywołuje tzw. efekt mrożący – skłania do milczenia na zapas i to nawet wtedy, gdy to milczenie bynajmniej nie jest pożądane, bo osłabia i hamuje debatę w sprawach publicznych”.

Dodała też cytując Shillera: „Spokój cmentarzyska można osiągnąć nie tylko dzięki cenzurze, ale i przez dobrowolną autocenzurę”. Powstrzymywanie się od publicznego wyrażania opinii w obawie przed krytyką robi się coraz bardziej powszechne. „Koleżanki dzwonią do mnie i wysyłają SMS-y, żeby wyrazić swoje poparcie, ale nie chcą angażować się w dyskusje na Facebooku, w obawie przed posądzeniem o krytykanctwo” – relacjonuje Olga.

Czy warto zatem dyskutować? „Jeśli naprawdę wierzysz w swoje przekonania, nie musisz tego udowadniać w internecie” – zauważa Olga. Skąd więc bierze się silna chęć zabierania głosu i „odbijania piłeczki”, mimo że każda ze stron dialogu okopuje się na swoich stanowiskach?

Psychologowie mówią o potrzebie czucia się ważnym i wysłuchanym. Bardzo często też angażowanie się w polemikę ułatwia nam ukształtowanie własnej opinii. Chamstwo online, mimo że się zdarza, to według badań dotyczy marginesu internautów.

Ponad 90% użytkowników forów w ogóle nie komentuje, a jedynie przygląda się dyskusjom. Anna Maria Siwińska, szef zespołu do spraw kontaktu z czytelnikami portalu Gazeta.pl zwraca uwagę, że nagannych zachowań w sieci jest mniej więcej tyle samo, co w tzw. realu. Mówi: „Ludzie publikujący w Internecie nie są ani gorsi od tych, których spotykamy na ulicy, ani od nich lepsi. Mamy do czynienia z zachowaniami niegrzecznymi, z chamstwem, z wandalizmem na ulicach. Te same proste mechanizmy pojawiły się w Internecie, odkąd dostęp do sieci stał się powszechny i łatwy”.


WYPĘDZENIE KUPCÓW ZE ŚWIĄTYNI
Czytaj także:
Jezus nie zawsze był przyjemniaczkiem. Ale czy bywał hejterem?

 

Jak rozmawiać, by nie ranić?

Według prof. dr. hab. Zbigniewa Krysiaka z Fundacji im. Roberta Schumana, internet nie jest dobrym miejscem do prowadzenia rozmów o etyce czy moralności. „Platformy medialne to pułapka. Wyzwalają one w nas potrzebę zabrania głosu, ale bez brania odpowiedzialności za wypowiadane słowa, bo jesteśmy najczęściej anonimowi” – mówi.

Profesor zwraca też uwagę, że najważniejszy jest styl retoryki i sposób debatowania. „Dobrze jest wypowiadać się z perspektywy refleksji, nie z perspektywy osądzania. Można to osiągnąć, jeżeli oceniające komentarze zamienimy na wyrażanie własnych uczuć.

Zamiast mówić o tym, kto nas rozczarował i jak źle daną osobę postrzegamy, mówmy: czuję złość, smutek, radość, pokój czy niepokój z powodu tej sytuacji. Dopóki będziemy mówić o własnych uczuciach i dopóki nie będzie za nimi szło żadne działanie: obwinianie, osądzanie kogoś drugiego, to jest to w porządku”.

Warto spróbować narzucić sobie takie standardy, bo jak zauważa prof. Krysiak, taki styl prowadzenia dialogu daje wysoką gwarancję dobrego porozumiewania się. „Jeśli rozmowa będzie prowadzona niewłaściwie, to nigdy nikogo nie otworzymy na to, co chcemy przekazać” – tłumaczy.



Czytaj także:


Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More