Śmierć z jednej strony jest końcem życia. Ale właśnie przez ten program stypendialny chcemy pokazać, że misja Helenki trwa nadal. Jej śmierć nic nie zamyka. Fundacja chce nadal przekazywać dobro, które było jej udziałem.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
O idei i celach Fundacji im. Heleny Kmieć, salwatoriańskiej wolontariuszki misyjnej zamordowanej przed rokiem w Boliwii, opowiada Marta Trawińska*.
Przemysław Radzyński: We wrześniu 2017 roku Polska Prowincja Salwatorianów powołała do życia Fundację im. Heleny Kmieć.
Marta Trawińska: Formalnie fundację założyła Polska Prowincja Towarzystwa Boskiego Zbawiciela (salwatorianie), ale idea wyszła od bardzo wielu osób. Po śmierci Helenki na konto Wolontariatu Misyjnego Salvator wpływało wiele przelewów z tytułami: „kwiatek dla Helenki” albo „pomoc misjom w Boliwii”. Ludzie te tragiczne wydarzenia chcieli przekuć w jakieś konkretne dobro. Wtedy zrodziła się idea fundacji, ale formalnie jej rejestracja musiała trochę potrwać.
Czytaj także:
Najwyższa ofiara Heleny Kmieć. Mocne świadectwo pokazane w nowym filmie dokumentalnym
Jednym z głównych celów fundacji jest promowanie osoby i charyzmatu Helenki Kmieć.
Wszystkie nasze działania będą do tego zmierzały. Na pewno fundacja będzie organizowała różne spotkania, na których wolontariusze WMS-u i inni przyjaciele Heleny będą dawali świadectwo na temat jej życia. Przy tej okazji będziemy zbierali fundusze na program stypendialny, który wesprze dzieci i młodzież w placówkach misyjnych.
Sama miałam okazję już kilka razy mówić o tym, jak wygląda praca wolontariusza misyjnego. Wtedy też nawiązuję do Helenki. Spotkam się z pozytywnym odbiorem. Ludzie chcą o niej słuchać od osób, które były z nią blisko.
Program stypendialny ma za zadanie kontynuowanie tego, co Helenka rozpoczęła poprzez pracę na misjach, czyli pomoc najbardziej potrzebującym dzieciom i młodzieży na placówkach misyjnych. Na których konkretnie?
Na początek wybraliśmy trzy kraje. W Cochabambie w Boliwii, gdzie posługiwała Helenka, siostry slużebniczki dębickie przedstawiły nam jedną z uczennic, która ma bardzo trudną sytuację materialną, a która niedługo udaje się na studia. Będzie pierwszą stypendystką fundacji.
Helenka była także na misji w Zambii, ale tam fundacja będzie wspierać akurat inną placówkę – utworzoną przed rokiem pierwszą salwatoriańską parafię.
Pracuje tam ks. Paweł Fiącek SDS, były dyrektor Wolontariatu Misyjnego Salvator, który przyjmował Helenkę do WMS-u. Ks. Paweł posługuje m.in. na wyspie na rzece, gdzie jest około setka dzieci, która nigdy nie chodziła do szkoły. 90 proc. z nich jest niepiśmienna. Powstała inicjatywa, żeby otworzyć dla nich szkołę. Dlatego w tej sytuacji nie będziemy skupiali się na stypendiach dla poszczególnych uczniów, ale będziemy wspierać całą szkołę.
Trzecia misja?
Placówka na Filipinach, gdzie uczęszczają dzieci ze slumsów. Helena też pracowała w slumsach – wprawdzie nie na Filipinach, a w Zambii, ale realia są podobne. Dzieciaki nie mają możliwości chodzenia do szkoły, bo ich na to nie stać. Nie mają za co kupić mundurków i innych przyborów potrzebnych do nauki.
Program stypendialny rusza 24 stycznia. W rocznicę śmierci Helenki.
Śmierć z jednej strony jest końcem życia. Ale właśnie przez ten program stypendialny chcemy pokazać, że misja Helenki trwa nadal. Jej śmierć nic nie zamyka. Fundacja chce nadal przekazywać dobro, które było jej udziałem.
Jak można wesprzeć fundację?
W pierwszej kolejności przez modlitwę. Poza tym działania fundacji można wspierać poprzez wpłaty na konto. Program stypendialny zostanie zainaugurowany w rocznicę śmierci Helenki, w środę 24 stycznia, w Warszawie. W kościele akademickim św. Anny zostanie m.in. wystawiona skarbona stypendialna, do której będzie można wrzucać datki.
Czytaj także:
„Ona nadal jest ze mną”. Rozmowa z siostrą Heleny Kmieć
Możliwe jest też bardzo konkretne wsparcie rzeczowe.
Chodzi o jakiś specjalistyczny sprzęt. Kontaktując się z placówkami misyjnymi raczej pytamy co jest, niż o to, czego nie ma… Sama uczyłam w szkole w buszu, w której nie było ani jednego komputera. Ale szczegóły tego rodzaju pomocy należy ustalić z fundacją, żeby koszty transportu nie przekroczyły wartości pomocy.
Kiedy zobaczymy pierwsze owoce?
Po wakacjach darczyńcy dostaną informacje (w postaci listów od stypendystów), jak ich wsparcie jest wykorzystywane na misjach. W czasie tegorocznych wakacji wolontariusze WMS-u odwiedzą część z placówek, które wspierał będzie program stypendialny.
Strona www.helenakmiec.pl nie jest stroną fundacji, ale jest w pierwszej kolejności stroną poświęconą Helence.
Na razie robimy to w małej skali, ale chcemy, żeby ludzie, którzy znali Helenkę publikowali na niej swoje wspomnienia z nią związane, jej zdjęcia czy nagrania piosenek, które udało się zarejestrować. Na stronie jest też „mapa modlitwy”, gdzie umieszczono informacje o różnych inicjatywach modlitewnych, czuwaniach, adoracjach związanych z osobą Heleny. Każdy może się włączyć w tworzenie tej bazy po przez dzielenie się informacjami czy materiałami.
Marta, Ty osobiście znałaś Helenkę.
Poznałam Helenkę na jej pierwszym ogólnopolskim spotkaniu Wolontariatu Misyjnego Salvator. Ja byłam w WMS-ie trochę wcześniej. Tamto spotkanie poprzedzał rajd rowerowy, w którym wzięła udział Helenka, ja niestety nie mogłam. Kiedy zadzwoniłam do ks. Pawła Fiącka, żeby zapytać, jak im idzie, to zaczął opowiadać: „jest tu taka Helenka, która tak pięknie śpiewa – zarówno przy ognisku, jak i na mszy św.”. Ksiądz mówił, że to piękny operowy głos.
Kiedy przyjechali na miejsce, okazało się, że nie znam tylko jednej dziewczyny. „To musi być ta Helena, o której mówił ks. Paweł. Ale operowy głos? Przecież ona jest taka drobna” – pomyślałam. Gdy usłyszałam ją w czasie psalmu na mszy świętej, nie miałam wątpliwości. Helena, gdy śpiewała, dawała całą siebie. Słuchając jej, można było zapomnieć o wszystkim innym – o trudach dnia, o zmęczeniu. Dzięki niej można było poczuć się bliżej Pana Boga.
Na tym spotkaniu dowiedziałaś się, że razem pojedziecie na pierwszą Waszą placówkę misyjną na Węgrzech.
Pewnie powtórzę, co już wiele osób mówiło o Helenie, ale ona pozornie wydawała się taką bardzo cichą osobą. Ale kiedy bliżej się ją poznało, to okazywało się, że jest bardzo utalentowana i towarzyska. Po tym wyjeździe nie miałyśmy już bardzo intensywnego kontaktu, ale zawsze znalazła okazję, żeby napisać choćby SMS-a: „dziś będzie dobry dzień”, „albo Pan Bóg Cię kocha”.
Co zostało Ci w pamięci do dziś?
Pamiętam, że Helenka miała koszulkę z napisem „free hugs”, którą bardzo często nosiła – myślę, że umyślnie. Uwielbiała się przytulać do ludzi, ale i inni lubili przytulać się do niej. Wszyscy ją bardzo kochali za to, że była dla każdego.
W październiku 2016 roku spotkałyśmy się po raz ostatni na ogólnopolskim spotkaniu WMS-u w Trzebinii. Za dwa dni miałam wyjeżdżać do Zambii. Helenka wpadła do nas prosto z pracy, żeby chociaż przez chwilę być z nami, mimo że następnego dnia musiała wyjechać o 4 czy 5 rano na kolejny lot. To mnie urzekało – to wymagało przecież wiele wysiłku, ale ona chciała być z ludźmi i dla ludzi.
* Marta Trawińska – odpowiedzialna za Fundację im Heleny Kmieć, wolontariuszka misyjna wielokrotnie posłana do pracy na misjach m.in. w Zambii, Kenii, na Filipinach. Wraz z Heleną posługiwała w 2012 roku na placówce na Węgrzech.
Czytaj także:
Zaczynali od faksów. Dziś budują szkoły, przychodnie i studnie. Salezjański Wolontariat Misyjny