Dopadli go francuscy sztabowcy nakazując, by chociaż podziękował cesarzowi za możliwość skorzystania z ognia. Wtedy polski żołnierz spokojnie się zatrzymał i odrzekł, wskazując na przełęcz, gdzie jutro miała odbyć się decydująca bitwa: „Tam mu podziękuję”.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Kiedyś obiecywałem, że teksty do męskiego działu będą krótkie. Bez zbędnego wodolejstwa. Z konkretnym przesłaniem. Z konkretną historią. Nie wiem, czy udaje się to zachować co tydzień, ale dziś spróbuję raz jeszcze. Bo w tej historii nie trzeba od siebie dodawać nic.
Gdy ktoś mnie czasem pyta, skąd czerpię inspiracje do kolejnych tekstów, to odpowiadam zupełnie szczerze i zgodnie z prawdą: z życia. Najczęściej bowiem nie trzeba specjalnie długo szukać. Na tym polega piękno męskiego świata, że w nawet najbardziej prozaicznej sytuacji my, panowie, możemy znaleźć źródło inspiracji.
Przykłady można by mnożyć. Opisywane w tym dziale historie spotkanych ludzi w autostopie, przypadkowa – zdawałoby się – rozmowa w autobusie czy scenka zaobserwowana pod sklepem – wszystko to brane jest ze zwykłego życia. Tego toczącego się tuż obok nas. Także i tym razem nie będzie inaczej.
Czytaj także:
Mężczyzno, przeczytaj, zanim urodzi Ci się dziecko
Anegdota spod Somosierry
To była zwykła codzienna msza święta. O szóstej trzydzieści rano. W piątek. W okęckiej parafii w Warszawie. Część wiernych jeszcze przecierała oczy ze snu. Część nadal jakby na wpół pogrążona w nocnym letargu. I ten ksiądz. Młody, oczytany, z genialnym wyczuciem teologicznym. Lubię go słuchać. Dziś na nowo wrył mnie w ziemię. I chyba wszystkich obecnych w kościele mężczyzn również. Opowiedzianą pod koniec mszy historią. Posłuchajcie…
„W Hiszpanii jest taka przełęcz. Nazywa się Somosierra. Pewnie część z was ją kojarzy – zaczął powoli. – To tam nasze polskie oddziały szwoleżerów popisały się w 1808 roku niezwykłą szarżą wygrywając Napoleonowi niezwykle ważną bitwę. Ciekawa jest jednak historia, która wydarzyła się w noc przed decydującym starciem…”.
Tym stwierdzeniem ksiądz Paweł kupił uwagę wszystkich zgromadzonych. Co się teraz wydarzy? O co mu chodzi? Czemu nie kończy jeszcze mszy?
„Otóż, podczas gdy Napoleon wygrzewał się przy swoim ognisku, podszedł doń jeden z polskich szwoleżerów, aby zapalić fajkę. Pochylił się nad ogniskiem, zapalił i w milczeniu odszedł. Wtem dopadli go francuscy sztabowcy nakazując, by chociaż podziękował cesarzowi za możliwość skorzystania z ognia. Wtedy polski żołnierz spokojnie się zatrzymał i odrzekł, wskazując na przełęcz, gdzie jutro miała odbyć się decydująca bitwa: «Tam mu podziękuję»”.
Czytaj także:
Góry – tam widzę, jakim jestem mężczyzną
Podziękuj, kiedy przyjdzie pora
Anegdota mało kościelna, przyznacie. Ale po chwili wszystko stało się jasne. Ksiądz Paweł tylko lekko się uśmiechnął:
„Przyjęliście właśnie Słowo Boga, a następnie Jego Ciało. To zadatek. Jak ten ogień do fajeczki z ogniska generała. Wkrótce przyjdzie pora Mu podziękować. Za chwilkę wyjdziecie poza mury tej świątyni. Do swoich zajęć. Na miasto. Róbcie dziś wszystko, aby kiedy przyjdzie na to pora i będziecie stać przed Bogiem, móc mu podziękować”.
Dla mnie wystarczająco prosty rozkaz. Pora pójść go wypełnić. Jak ten żołnierz spod Somosierry.