Jeśli ludzie budzą się bardziej z pytaniem: „co mogę dla ciebie zrobić?” niż „czego nie dostałem?” – tradycyjne obdarowanie pod choinką jest tylko jednym z wielu i wcale nie najważniejszym wyrazem pamięci.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Przyjmowanie trudniejsze niż dawanie
Grudniowe dni wypełnia nam często gorączkowe obmyślanie, jak najpiękniej obdarować drugiego. Żeby prezent był trafiony i spełnił jakieś marzenie. Żeby nie był banalny czy kupiony na stoisku z gotowcami. Wiele chcemy wyrazić naszym podarkiem, szczególnie kiedy jesteśmy w związku. Nieraz i wiele oczekujemy. Odkryłam, pracując z małżeństwami, że tak dawanie, jak przyjmowanie, wymaga generalnie czegoś więcej i jest sztuką, której potrzeba się uczyć.
„No ale czy to znaczy, że gdy prezent jest kompletnie nietrafiony, to ja mam udawać, że mi się podoba? Przecież na drugi raz on znowu zrobi to samo” – skarżyła się kiedyś podczas warsztatu jedna żona. Trzeba by odpowiedzieć innym, głębszym pytaniem – o sens wzajemnego obdarowywania się. Co ono ma wyrazić?
Czytaj także:
Wdzięczność jest wtedy, gdy pamięć jest przechowywana w sercu, a nie w umyśle.
Empatia w przyjmowaniu prezentów
Upominek to tylko efekt końcowy powziętej intencji. „On” chciał sprawić jej radość. Podjął wysiłek, by tak się stało. Prawdopodobnie nie miał pewności, czy trafi. A może przeciwnie, był pod wrażeniem własnej pomysłowości (ciepły sweter, bo ona ciągle marznie – to nic, że workowaty i koloru zgniłej zieleni, którego ona nie cierpi) albo zrealizował własne marzenie. Sztuka przyjmowania podarunków polega na empatycznym docenieniu całokształtu działań i intencji.
Jeśli rzeczywiście podarunek jest nietrafiony (mój ulubiony przykład, celowo przerysowany – karnet na basen dla kobiety w połogu), można go przyjąć z wdzięcznością jako pewną wiadomość dla nas o… nas. Może nie rozmawiamy o naszych potrzebach i marzeniach? Ten brak warto uzupełnić wymianą, która nie jest przedstawianiem listy roszczeń, ale opowiedzeniem sobie nawzajem, co u kogo słychać. Darem dla drugiej osoby w małżeństwie jest już pytanie: „Czego w tym czasie potrzebujesz najbardziej?”.
I nie, nie chcę pisać poradnika przedświątecznego pt. „dziesięć sposobów na trafiony prezent”. Raczej zastanawiam się nad tym, jakie wzajemne obdarowywanie się w relacji przynosi stałą i codzienną pewność o byciu dostrzeganym i kochanym. Gdy mamy taką pewność, nie potrzeba wielkiego dowodu miłości pod choinką (i najlepiej, żeby „on” się domyślił, a „sąsiadka i tak dostała od męża lepszy prezent niż ja”).
Czytaj także:
Tym tajemniczym prezentem sprawisz bliskim największą radość!
Uważność na drugą osobę
Myślę o niezbędnym elemencie zwykłego, codziennego życia, który łatwo umyka w zajęciu sprawami bieżącymi: o uważności na drugą osobę. O tym rodzaju wrażliwości, który pozwala na nieustanny update obrazu męża czy żony. Przy braku refleksji nad tym, w jakim momencie życia i w jakiej kondycji ona czy on się znajduje, możemy nosić w głowie obraz robota zawsze gotowego do podejmowania zadań na rzecz rodziny.
Wrażliwość pomaga wprowadzać codzienną aktualizację, w ramach której dary drugiego mi się nie opatrzą. Te zwykłe, jak wstawanie rano do pracy albo w nocy do dziecka, zakupy czy pamiętanie o bieżących rachunkach.
Ten sam rodzaj uważności pomaga pytać: „czego dzisiaj potrzebujesz?”. Dzięki niemu dostrzeżemy zmęczenie, kłopoty zdrowotne, przygniecenie jakimiś szczególnymi wyzwaniami. Możemy umieścić zarówno nasze prośby (i oczekiwania), jak i nasze dary, w kontekście realnej i aktualnej sytuacji drugiej osoby. Z szacunkiem dla jej możliwości i pamięcią, że mogę pomóc.
Czytaj także:
Mycie okien, prezenty i gotowanie. Jaki Adwent zafundujesz sobie w tym roku?
Co mogę dla ciebie zrobić?
Czasami cudownym darem jest wzięcie na siebie jakiegoś obowiązku, tradycyjnie podejmowanego przez drugą stronę, nawet jeśli on czy ona tego nie zauważy ani nie skomentuje (może nie mieć na to akurat nawet sił). Darem jest też wrażliwe przyjęcie czegoś niedoskonałego, zadania wykonanego w połowie, jak prania tylko w części rozwieszonego na suszarce, bo mąż zaczął, ale padł przy usypianiu najmłodszego dziecka. Oko roszczeniowca zobaczy fuszerkę, wzrok miłości – dar tym większy, że podjęty z rozmachem niemożliwym do zrealizowania.
Gdy ludzie w związku żyją wzajemnym obdarowaniem i wdzięcznością na co dzień, Boże Narodzenie nie będzie stanowić egzaminu z miłości. I jeśli budzą się bardziej z pytaniem: „co mogę dla ciebie zrobić?” niż „czego nie dostałem?” – tradycyjne obdarowanie pod choinką jest tylko jednym z wielu i wcale nie najważniejszym wyrazem pamięci.
Czytaj także:
Nie masz pomysłu na prezent? A słyszałeś o Thank-you notes?