Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Czy nie chcielibyśmy, aby nasze dzieci od początku swego życia zaprzyjaźniały się z Jezusem? Z drugiej strony: może to zatarcie granicy między tym co jest sacrum, a co profanum?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Gdy dziś przeglądałam strony internetowe, na dłuższą chwilę zatrzymałam się nad niczym innym jak pluszową maskotką przedstawiającą Jezusa. Mój starszy, pięcioletni syn akurat zajrzał mi przez ramię i stwierdził, że ta maskotka – która w pierwszej chwili mocno mnie zaskoczyła, może nawet lekko zniesmaczyła – bardzo mu się podoba. Zapytał też czy moglibyśmy taką kupić dla młodszego brata.
Czytaj także:
Czy spinner to całkiem niewinna zabawka?
Jezus zamiast pluszowego misia?
Byłam zaskoczona, dlatego też stwierdziłam, że należałoby nad tematem pochylić się nieco bardziej niż uznać, że pierwsze wrażenie, negatywne zresztą, jest tym właściwym. Pluszowy Jezus to przecież nic innego jak smycze z rybą, koszulki z Jego wizerunkiem, figury, obrazy, czy też filmowe i animowane adaptacje. Po prostu część kultury popularnej, w której jesteśmy osadzeni. Taki chrześcijański gadżet. Z tym, że przeznaczony dla dzieci.
Jako matka wolałabym, aby moje dziecko bawiło się, przytulało takiego pluszowego Jezusa niż jakieś potworne zabawki, a jest ich na rynku całe mnóstwo. Co złego może być w tym, że małe dziecko wtuli się w pluszowego Przyjaciela? Czy nie chcielibyśmy, aby i ono od początku swego życia zaprzyjaźniało się z Jezusem? Taka zabawka mogłaby nam pomóc w oswajaniu wiary.
Sacrum czy profanum?
Z drugiej strony nieumiejętne wykorzystanie tejże zabawki mogłoby spowodować zatarcie się granicy między tym co jest sacrum, a co profanum. Tylko, że tak może stać się również bez udziału pluszowego Jezusa.
Jako dorośli zapominamy o dziecięcej prostocie. Bez doszukiwania się kolejnego dna, ukrytego przesłania i dopatrywania się wszędzie niebezpieczeństwa. A może wystarczy pomyśleć tak jak mój syn?
Taki pluszak mógłby być po prostu dobrym przyjacielem, pocieszycielem, powiernikiem trosk i radości zamiast pluszowego misia, który nie będzie miał odpowiednika w przyszłym dorosłym życiu. Może już od początku nasze dziecko uczyłoby się, że z radością i smutkiem warto zwrócić się do Jezusa? Mogą to być czcze życzenia, ale wszystko zależy od nas i od tego jak wykorzystamy dane nam środki.
Czytaj także:
Ale niebo! Umieranie i Pokemony
Mądrość rodziców
Nie chcę w żaden sposób oceniać pomysłu na pluszowego Jezusa. Byłabym ostrożna ze stwierdzeniem, że jest to zagrożenie, ale także z myślą, że to najlepsza zabawka na świecie. Patrzyłabym na to raczej jako na element edukacyjny dziecięcego poznawania wiary, zaprzyjaźniania się z wiarą niż jako kolejną zabawkę w kolekcji.
Konieczna jest tu mądrość i dojrzałość rodziców w wykorzystaniu tego produktu, bo to od tego zależy czy nasze dziecko zrozumie z czym w istocie ma do czynienia.